To była miłość od pierwszego wejrzenia? Agnieszka i Piotr Głowaccy zdradzają, jak się poznali
„To było długoterminowe budowanie napięcia, które nas w końcu do siebie ściągnęło”
- Katarzyna Piątkowska
Aktorskie małżeństwo. On dużo gra, ona zrezygnowała ze sceny i zajmuje się dziećmi – bliźniakami Idą i Aaronem. Co stało za tym wyborem, jak determinuje on ich życie, czy zazdroszczą sobie zawodowych sukcesów, a także o budowaniu miłości, realizowaniu marzeń i wspólnych pasjach Agnieszka i Piotr Głowaccy opowiadają Katarzynie Piątkowskiej.
Agnieszka i Piotr Głowaccy o historii miłości
Poznaliście się właśnie w szkole?
Agnieszka: W Warszawie.
Piotr: Po latach, kiedy sami zadaliśmy sobie pytanie o moment naszego pierwszego spotkania, okazało się, że obydwoje dokładnie go pamiętamy.
Agnieszka: Mówisz o naszej pierwszej rozmowie, ale ja pamiętam też, kiedy po raz pierwszy cię w ogóle zobaczyłam.
Czytaj też: „Myśmy dojrzewali do miłości, jak jabłka”... Oto miłosna historia Agnieszki i Piotra Głowackich
Miłość od pierwszego wejrzenia?
Agnieszka: Nie! Pamiętam go, bo był bardzo charakterystyczną postacią. Miał irokeza i wyglądał jak kogut, a do tego na plecach nosił kukłę wielkości dużego dziecka, która miała być jego alter ego czy czymś takim.
Piotr: Bratem bliźniakiem.
Agnieszka: On z tym bratem na plecach chodził przez całą fuksówkę.
Piotr: Czyli pierwszy miesiąc w akademii. Ja ciebie też widziałem wcześniej. Ale moment, w którym jesteśmy razem, to nasza rozmowa na schodach prowadzących do sali P6.
Agnieszka: Zaczęliśmy się kumplować, a w międzyczasie (od tej rozmowy na schodach do ślubu minęło 10 lat) mieszkaliśmy w różnych miastach, mieliśmy inne związki. Aż po latach spotkaliśmy się przypadkiem na Chłodnej 25…
Piotr: Pomiędzy tymi innymi związkami sprawdzaliśmy, co u nas. Nasze spotkania miały wtedy również podtekst erotyczny, miłosny, trochę na zasadzie „jeszcze nie teraz, ale…”. To było długoterminowe budowanie napięcia, które nas w końcu do siebie ściągnęło.
A potem urodziły się Wasze dzieciaki – Ida i Aaron. Agnieszka została z nimi w domu, a Ty grałeś.
Piotr: Decyzja, którą podjęliśmy, pozwoliła nam realizować razem marzenia. Nie było w niej przymusu. Nie jest to sytuacja szowinistyczna, że trzymam Agę pod kluczem w domu i zakazuję jej pracy. To zgodny, świadomy wybór.
Agnieszka: Dla mnie było oczywiste, że tak będzie. Gdybym miała wrócić do grania w teatrze w Krakowie, musiałabym skorzystać z pomocy innych osób – babć, niań. A ja nie lubię, gdy ktoś mi w życiu pomaga, bo czuję, że mi przeszkadza, czyli zmienia to, co sobie ułożyłam. Nie mówię o Piotrku (śmiech). Tak samo było z opieką nad Idą i Aaronem, a że jest ich dwoje naraz, wymagało to ode mnie dużej koncentracji. Kiedy mam jakieś zadanie, to wkręcam się na maksa. Kiedy w książce przeczytałam, że nie ma złej pogody na spacer, podeszłam do sprawy poważnie. Był luty, oni mieli dwa tygodnie, a ja wyruszałam na piesze trzygodzinne wycieczki z wózkiem. Kupiłam wędkarską pelerynkę i chodziłam. Jak już coś robię, muszę mieć poczucie, że zrobiłam wszystko, co mogłam. Cieszę się, że podjęliśmy taką decyzję, że ja zajmuję się dziećmi, a Piotr pracuje na planie czy w teatrze.
Nie zazdrościsz mu sukcesu, jaki w tym czasie osiągnął?
Agnieszka: Nie mam sentymentu do grania. Za to wzruszam się na zawodach jeździeckich. Powinnam była zostać sportowcem.
Szukasz swojej drogi?
Agnieszka: Znalazłam. Wspinam się.
A Ty, Piotr?
Piotr: Też się wspinam, choć aktorstwo jest realizacją mojego dziecięcego marzenia. Agnieszka oddała się jej absolutnie. Ja na tyle, na ile pozwala mi aktorstwo. Choćby przed naszym spotkaniem robiłem wspinaczkowego live’a (śmiech).
Za pomoc w realizacji sesji dziękujemy Pracowni Cieńsza, miejscu, które łączy sztukę i relaks. www.pracowniaciensza.pl
Zobacz też: Marcin Hakiel ma szansę wrócić do „Tańca z Gwiazdami”. Czy uświadczymy go znowu w roli trenera?