Reklama

Mieszkają blisko siebie na Mokotowie, który znają od dzieciństwa. Obie są wybitnymi reżyserkami, ale mówią, że się nie porównują. Agnieszka Holland i Magdalena Łazarkiewicz – starsza i młodsza siostra – opowiadają Krystynie Pytlakowskiej o rodzicach, swoim domu, wzajemnej bliskości, traumie po tragicznej śmierci ojca i wspólnej pracy, także ze swoimi dziećmi. Szczerze, intymnie i poruszająco.

Reklama

Agnieszka Holland i Magdalena Łazarkiewicz - wspólny wywiad sióstr

Bycie młodszą siostrą jest trudne czy łatwe?

Magda: Nigdy nie byłam starszą siostrą, więc nie wiem, ale zawsze świat cię porównuje z tą drugą, starszą siostrą.

Agnieszka: Osobiście chciałam być jedynaczką. Miałam niecałe sześć lat, więc dość długo, żeby się przyzwyczaić do tej roli. A potem byłam nie tylko zdziwiona, ale i zazdrosna, bo pojawiła się kolejna istota, a mnie się zdawało, że to jakiś kosmos. Moja córka Kasia też chciała być jedynaczką, więc spełniłam jej życzenie.

Magda: Mój syn Antek również nie tęsknił do rodzeństwa, ale gdy miał dziewięć lat, przytrafiła mu się siostra i był tym zachwycony. Bardzo się kochają. Więc warto czasem dać losowi szansę.

[...]

Rodzice rozstali się w 1959 roku.

Agnieszka: Tak. Byli niedobrani i oboje straumatyzowani, a ojciec ciągle nieobecny. Prawdopodobnie odcisnęły się na nim doświadczenia wojenne (pies Agnieszki, Berek, zaczyna głośno szczekać, wtrącając się w naszą rozmowę).

Magda: Może duch ojca wcielił się w Berka (uśmiech).

Wasz dom był inny niż wszystkie?

Magda: Zdecydowanie. Mama miała silną osobowość. Była niezależna, pracowała jako dziennikarka. Byłam z niej dumna.

Agnieszka: Mama promieniała, przyciągała najróżniejszych ludzi.

Magda: Na pewno nasz dom różnił się tym, że bez przerwy przychodziło tu mnóstwo znanych ludzi, którzy po nocach słuchali Wolnej Europy. Nie mogłam zasnąć, bo tak huczało zagłuszanie. Szczerze tego nie znosiłam. Kompletnie ich nie obchodziło, że wstaję rano do szkoły.

Agnieszka: Namiętnego słuchania Wolnej Europy nie pamiętam, może już studiowałam w Pradze.

Czytaj też: Anna Dymna ze łzami w oczach wspomina wybitnego aktora Jana Nowickiego. Jej słowa chwytają za serce

Olga Majrowska

Byłaś bardzo do ojca przywiązana.

Agnieszka: Bardzo przeżyłam jego śmierć, chociaż nasze relacje były ambiwalentne. Miałam poczucie, że wcale mnie nie zna, że nie chce mnie poznać, że mnie nie dostrzega i wyciąga na światło dzienne, tylko gdy przychodzą goście. Ojciec ożywiał się głównie w towarzystwie. Natomiast kontakty intymne z nim były utrudnione. Ojciec wojnę przeżył w Związku Radzieckim. Kiedy wrócił do Polski, dowiedział się o zagładzie Żydów. Holocaust był dla niego szokiem, cała jego rodzina zginęła. Całe jego pokolenie miało te traumy, chociaż nie zdawało sobie z tego sprawy, nikt nie myślał o konieczności terapii. Całe to pokolenie było rąbnięte. Gdy rodzice się rozeszli, zaczął przychodzić w weekendy. Bardzo się wtedy zbliżyliśmy. Odkrywałam z nim teatr, na przykład „Trzy siostry” Czechowa. Chodziliśmy też do kina i na wystawy.

Magda: A mnie do opery. Dla sześciolatki oglądanie „Zamku Sinobrodego” to była prawdziwa tortura, ale siedziałam grzecznie, bo chciałam zasłużyć na jego pochwałę. Ojciec jako dziennikarz, a potem naukowiec był bywalcem kulturalnym. Wydawało mi się, że znał wszystkich artystów.

[...]

Magda: Agnieszka miała w rodzinie status wunderkinda. Miała dużo talentów, była niezależna w poglądach i działaniach i emanowała siłą.

Dochodziło z Agnieszką do rękoczynów?

Magda: Nie. Agnieszka tylko straszyła mnie i szantażowała Piotrusiem Panem. Wierzyłam, że ma z nim komitywę i może spowodować, że on do mnie przyleci i nauczy mnie fruwać. Byłam pewna, że można nauczyć się fruwać, trzeba tylko bardzo chcieć.

Agnieszka: Ale przecież to nie był szantaż. Dlaczego tak to nazywasz?

Magda: Rodzaj szantażu, bo twoje opowieści stały się dla mnie uzależniające. Ty miałaś dostęp do Piotrusia Pana, a ja nie.

Agnieszka: Ale robiłam za to błędy ortograficzne, bo prawie nie chodziłam do pierwszej i drugiej klasy, ciągle chorowałam.

Magda: Ale świetnie rysowałaś. Zazdrościłam ci tego talentu.

Agnieszka: I kreowałam światy z mojej wyobraźni i fantazji. Miałam taką dziecięcą charyzmę.

[...]

Byłyście jednak o siebie zazdrosne.

Magda: Nie pamiętam. Byłam zazdrosna wtedy, gdy rodzice wzięli Agnieszkę na Mazury, a ja pojechałam z nianią na letnisko. Czułam się odepchnięta i bardzo samotna.

Agnieszka: Ale nie pamiętasz, że przyjechali po mnie, bo zaczęłam strajk głodowy?

Magda: To totalna różnica pokoleniowa w podejściu do rodzicielstwa. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie zabrać moich dzieci ze sobą na wakacje. To była dla mnie zawsze wielka radość spędzać z nimi czas wolny.

Olga Majrowska

Odkąd wiedziałyście, że chcecie reżyserować filmy?

Agnieszka: Wcześnie. Chociaż chciałam być malarką, ale spotkałam bardzo zdolnego chłopaka i zrozumiałam, że nie będę miała takiej ekspresji jak on. Zrobiłam sobie autoanalizę i dowiedziałam się, że jest we mnie wizualna ekspresja, chęć opowiadania historii i władza pozwalająca mówić ludziom, co mają robić. Doszłam do wniosku, że taki jest reżyser filmowy. Do szkoły filmowej w Pradze zdałam, gdy miałam 17 lat.

Magda: Ja wcześnie miałam plan, żeby studiować reżyserię teatralną. To teatr mnie bardzo interesował. Znalazłam sobie studia we Wrocławiu – kulturoznawstwo ze specjalnością teatrologiczną. Nie chciałam być posądzona, że naśladuję Agnieszkę. Wypierałam reżyserię filmową aż do czasu, kiedy Agnieszka mi uświadomiła, że mogę pójść też w tym samym kierunku co ona. Nie ma powodu, żebym się od tego odcinała. Zrozumiałam wtedy, że jednak film mnie bardziej pociąga i że pójście w tym kierunku może także oznaczać moją własną drogę.

Agnieszka: Starsza siostra się więc na coś przydaje.

Magda: Poleciłaś mnie Andrzejowi Wajdzie, u którego zaczęłam pracować przy produkcji „Panien z Wilka”. Wtedy już nieodwołalnie zaraziłam się miłością do kina. A później zdałam do szkoły filmowej.

Kiedy pierwszy raz uświadomiłaś sobie, że masz wybitną siostrę?

Magda: Zawsze tak myślałam, a gdy zobaczyłam jej pierwszy film „Wieczór u Abdona”, byłam już pewna. Miałam poczucie, że to też trochę mój film, był bliski moim gustom filmowym.

Sprawdź też: Małgorzata Potocka o relacji z Janem Nowickim. Jej słowa chwytają za serce

Nie miałaś kompleksu Agnieszki Holland?

Magda: Całkowicie wyzwoliłam się z tej potrzeby porównywania się do siostry w momencie, gdy podjęłam decyzję, że chcę robić filmy. Zupełnie inne filmy.

Agnieszka: Magda umie robić różne rzeczy, reżyseruje nawet w operze. Ja w życiu bym opery nie wyreżyserowała. Nasze talenty są trochę inne. Ja – konkretna, dramaturgiczna i rzeczowa, a Magda poetycka i delikatna.

Magda: Potrafię też być bardzo silna. Jestem w wielu sytuacjach wojowniczką.

[...]

Jesteście obie reżyserkami. To genetyczne?

Magda: Mama na pewno miała w tym duży udział. Była osobą obdarzoną wieloma talentami, była zdolną dziennikarką. Miała też niesamowitą intuicję, jeśli chodzi o sztukę, i dzieliła się nią z nami. Tak naprawdę chciała zostać aktorką, jak jej najbliższa przyjaciółka, Bohdana Majda, ale się nie odważyła…

Rozmawiała KRYSTYNA PYTLAKOWSKA

Olga Majrowska

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama