Dziś w życiu Zbigniewa Bońka wszystko układa się znakomicie. Jako prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej podejmuje najważniejsze decyzje dotyczące naszej kadry, a po skończonej pracy może liczyć na bliskość kochającej żony Wiesławy i swoich dzieci. Były piłkarz nie kryje też dumy z tego, że doczekał się już trójki wnuków. Kilkanaście lat temu, nie wszystko wyglądało jednak tak kolorowo. Jeden niefortunny ruch za kierownicą sprawił, że Boniek ledwo uszedł z życiem…

Reklama

Groźny wypadek Zbigniewa Bońka

Był rok 1999. 43-letni wówczas piłkarz wsiadł w samochód, by odwiedzić w szpitalu swojego przyjaciela, Tomasza Golloba. Kilkanaście godzin wcześniej w trakcie turnieju o Złoty Kask popularny żużlowiec miał poważny wypadek. Lekarze stwierdzili u niego wstrząśnienie mózgu i zmiażdżenie kilku palców prawej dłoni. Niestety, podróż Zbigniewa Bońka z Warszawy do Wrocławia również nie przebiegła spokojnie…

W pewnym momencie auto piłkarza wypadło z drogi. Zanim pojazd się zatrzymał, przekoziołkował 15 razy! „To była naprawdę dziwna sytuacja, bo nie jechałem wyjątkowo szybko. Na miejsce wypadku przyszło trochę ludzi, powiedzieli, że jestem już czterdziestym, który wyleciał z tego łuku, a trzydziestu z nich się zabiło. Miałem szczęście”, mówił przejęty Boniek w rozmowie z Przeglądem Sportowym w 2016 roku. „Przyjechała karetka, wzięli mnie na badania. Zdiagnozowali dwa pęknięte kręgi szyjne, założyli mi kołnierz ortopedyczny”, dodał.

Po tym zdarzeniu Prezes PZPN nie mógł ruszyć się z łóżka przez cztery dni. Dziś twierdzi, że żyje tylko dzięki cudowi. „Myślę, że mam dobre układy z Górą, mam dobre notowania u Boga. [...] Auto zostało doszczętnie rozbite, a mnie nic się nie stało. Wyszedłem z kraksy bez szwanku. Nie wiem, czy czuwała nade mną Opatrzność Boska, ale jest faktem, że po tym wszystkim poszedłem później do kościoła i zapaliłem świeczkę”, wspomina Boniek w książce Boży Doping.

Z ukochaną żoną Wiesławą

Zobacz także
East News
Reklama

W rozmowie z Robertem Lewandowskim…

East News
Reklama
Reklama
Reklama