„Pocieszam się tym, że moja mama pięknie się starzeje” - Magdalena Różczka kończy 38 lat!
1 z 6
Na początku kariery Magdalena Różczka mówiła: „Innym zwykle nie udaje się nawet przebić przez sekretariat. Już na dzień dobry mówią człowiekowi: »Proszę nie składać podania, nie ma przyjęć«. Może więc za jakieś 10-20 lat dostanę rolę ze względu na to, że mam na nazwisko Różczka”, ten moment już dawno nastąpił. Dzisiaj aktorka kończy 38 lat, a my przypominamy jej archiwalne zdjęcia z sesji dla VIVY!.
Jakie były początki jej kariery i co mówiła o starzeniu się i kulcie ciała?
W 2008 roku Magdalena Różczka powiedziała: Przede mną trzydziestka, ale myślę, jeszcze nie teraz, jeszcze za chwilę. Patrzę na swoją mamę i pocieszam się tym, że tak pięknie się starzeje. I wiecie co, wolę grać dojrzałe kobiety. Oswajam się z upływającym czasem. Nie chciałabym tyko nigdy zostać wyznawcą kultu ciała. Z jednej strony patrzę na koleżanki i podziwiam, jak o siebie dbają, ćwiczą, smarują się kremami. A ja wolę nastawić się na to, by kochać swoje ciało, choć będzie z każdym mijającym rokiem inne. Nie walczyć za wszelką cenę o każdą zmarszczkę. Widzę czasem kobiety po pięćdziesiątce, które są wręcz oszalałe na punkcie swojego wyglądu. Według mnie taki brak akceptacji zmian i walka z czasem to coś najgorszego, co może nam się przydarzyć.
Polecamy: „Niech się dzieje!”. Małgorzata Kożuchowska na okładkach VIVY!
2 z 6
Aktorstwo to jej największa pasja. Jako 15-latka Magdalena Różczka występowała w amatorskim teatrze "Terminus A Quo" w rodzinnej Nowej Soli. Myślała jednak, że scena pozostanie tylko jej hobby. Po maturze poszła na socjologię i zaczęła pracę jako protokolantka w sądzie rejonowym, żeby pomóc mamie i zarobić na utrzymanie.
Wszystko zmieniło się na drugim roku studiów. „Wtedy moja grupa teatralna się rozpadła. I okazało się, że bardzo mi tego grania brakuje. Czułam, że muszę coś zrobić. Chociaż wtedy nie wiedziałam, jak się do tego zabrać”, wspomina Magda. Wymyśliła więc, że zagra w krótkich filmikach do programu „Decyzja należy do ciebie”.
Kiedy pierwszy raz przyjechała do Warszawy, aby zdobyć rolę w programie, nie miała nawet gdzie nocować. Musiała wyjechać z Nowej Soli nocnym pociągiem, żeby być na miejscu już o świcie. Nie znała tu nikogo. Najpierw pojechała do telewizji, stamtąd skierowano ją do agencji aktorskiej na Chełmską, a z Chełmskiej do Akademii Teatralnej na Miodową. Wszędzie patrzono na nią jak na kosmitkę. Ale ona już wiedziała, czego chce. W drodze powrotnej do domu zdecydowała, że będzie zdawać do szkoły teatralnej.
Polecamy: Wiecie, że Agnieszka Dygant była... punkówą? A wszystko, jak zdradziła, przez niski popęd seksualny.
3 z 6
Wtedy jeszcze Magdalena Różczka nie wiedziała, jak potoczą się jej losy. „Doskonale pamiętam moment, kiedy wysiadłam na Dworcu Centralnym z zielonym plecaczkiem. Mimo że ten dworzec jest brudny, śmierdzący, od pierwszej chwili poczułam się tu dobrze. Wiedziałam, że w końcu wyląduję w Warszawie na stałe. Wierzę w przeznaczenie”, mówiła VIVIE!
Magda złożyła papiery do czterech szkół. Ale przez cały rok przyjeżdżała do stolicy, by tu przygotowywać się do egzaminów. I zdała za pierwszym razem. „Znajomi pukali się w czoło, gdy mówiłam im, że chcę zostać aktorką. Tylko moja mama od początku we mnie wierzyła. Pamiętam, jak powiedziała: »Gdzie ty mi, córeczko, pojedziesz tak daleko«”, wspomina.
Polecamy: Joanna Koroniewska: „Chciałam zostać aktorką, bo uwielbiam się zmieniać”. A jak się zmieniała?
4 z 6
Od początku studiów Magdalena Różczka miała zdrowy dystans do swojego zawodu. Oprócz nauki, która trwa w szkole od świtu do późnego wieczoru przez siedem dni w tygodniu, najpierw statystowała, później grała małe epizody, żeby zarobić. Wystarczyło na utrzymanie. „Nawet nie mieszkałam w akademiku, wynajmowałam różne stancje. Na jednej z nich mieszkaliśmy w kilka osób”, wspomina.
Trzeźwe podejście do aktorstwa bardzo jej pomogło po skończeniu szkoły. Bo kiedy okazało się, że na angaż w teatrze nie ma szans, Magda nie przeżyła szoku. Umiała walczyć o siebie i wiedziała, że przetrwa. „Z mojego roku chyba tylko dwie lub trzy osoby dostały etat. Kiedyś dyrektorzy teatrów wyłapywali młodych, utalentowanych ludzi, żeby ci mogli się dokształcić w teatrze. Dziś często zatrudnia się znane nazwiska, żeby przyciągnąć publiczność. Innym zwykle nie udaje się nawet przebić przez sekretariat. Już na dzień dobry mówią człowiekowi: »Proszę nie składać podania, nie ma przyjęć«. Może więc za jakieś 10–20 lat dostanę rolę ze względu na to, że mam na nazwisko Różczka”, mówiła.
Polecamy: Wiecie, że Agnieszka Dygant była... punkówą? A wszystko, jak zdradziła, przez niski popęd seksualny
5 z 6
Podczas castingu do „Antygony” Mariusza Trelińskiego zwróciła uwagę Ewy Brodzkiej, która była też drugim reżyserem w serialu „Oficer”. To ona zaprosiła Magdę na zdjęcia próbne. Po długich eliminacjach Magdalena Różczka dostała główną rolę kobiecą. To było duże wyzwanie. Ale podołała. Jej nazwisko zaczęło funkcjonować nie tylko w świadomości widzów, ale i reżyserów.
Dobra passa sprawiła, że niektórzy zaczęli mówić o Magdzie „czarodziejska Różczka”. Magda uważa aktorstwo za piękny, ale bardzo niepewny zawód. Nie należy do osób, które dorabiają do swoich poczynań ideologię. „Oczywiście, wiem, czego chcę, a czego wolałabym unikać w moim zawodzie. Ale nigdy nie mówię »nigdy«. Trzeba grać, żeby się rozwijać”, mówi Magda.
Tylko ona wie, ile razy przegrała i ile nerwów kosztuje ją każdy casting. „Kiedyś usłyszałam, że ze swoją urodą nie mogę zagrać dziewczyny z prowincji, chociaż właśnie nią jestem. Do dzisiaj czuję się bardziej dziewczyną z Nowej Soli niż z Warszawy”.
Nie lubi castingów, ale powoli uczy się z nimi żyć. „Kiedyś po każdych zdjęciach próbnych myślałam, co mogłam zagrać inaczej, lepiej i czy do mnie zadzwonią. Teraz staram się po wyjściu z castingu zupełnie o nim zapomnieć. Ale chyba nigdy nie uda mi się opanować nerwów. Trzęsą mi się ręce i... źle gram”, mówiła Magda.
Polecamy: „Niech się dzieje!”. Małgorzata Kożuchowska na okładkach VIVY!
6 z 6
Magdalena Różdżka nie należy do bywalczyń imprez. Po długich godzinach spędzonych na planie chce odpocząć. „Naprawdę podziwiam aktorów, którzy po pracy mają jeszcze siłę na to, żeby być w centrum zainteresowania. Ja po kilkunastu godzinach przed kamerami muszę schować się w jakimś kącie, żeby nikt na mnie nie patrzył. Poza planem nigdy się nie maluję i trudno mnie dokądś wyciągnąć”, mówiła aktorka.
Magda wierzy, że dalej będzie wiodło jej się w zawodzie równie dobrze, jak dotychczas. Jej motto życiowe brzmi: jak człowiek czegoś mocno pragnie i intensywnie o tym myśli, to zaczyna się to dziać. „Na szczęście mój zawód daje ogromnie dużo możliwości: można pracować w teatrze, filmie, dubbingu, w radiu, można prowadzić programy w telewizji albo festiwal w Opolu”, mówi. Ale gdyby okazało się, że to nie będzie możliwe, trudno. „Na pewno nie znajdę zawodu, który cieszyłby mnie bardziej niż ten, który uprawiam. Ale przecież nie praca jest najważniejsze w życiu, prawda?”, podsumowuje.
Tekst: Magda Łuków
Polecamy: Joanna Koroniewska: „Chciałam zostać aktorką, bo uwielbiam się zmieniać”. A jak się zmieniała?