Mężczyzna też jest jak wino. Marek Kondrat kończy 66 lat. A tak nam mówił o tęsknocie za młodością
- Olga Figaszewska
1 z 6
„Nie tęsknie za młodością, nie chciałbym cofnąć czasu. Teraz, kiedy jestem po pięćdziesiątce, świat z tą swoją pogonią za układami, profitami staje się dla mnie coraz bardziej nieznośny”.
Marek Kondrat kończy dziś 66 lat.
Jeden z najbardziej znanych polskich aktorów filmowych i teatralnych, a także reżyser. W wieku 11 lat zadebiutował w polskim filmie kostiumowym „Historia żółtej ciżemki”. Znany z kultowych już produkcji „Dzień świra”, „Psy”, „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”. W swoim dorobku artystycznym ma ponad 30 ról teatralnych i ponad 100 ról filmowych i telewizyjnych. Nieustannie cieszy się również swoją drugą pasją - winem. Prowadzi firmę Kondrat Wina Wybrane.
W VIVIE! opowiadał o tym co daje mu siłę by żyć. Jak Marek Kondrat odnosił się kilka lat temu odnośnie upływającego czasu?
"Czuję się młodo, nie odkreślam kartek w kalendarzu, nie myślę o przemijaniu. Jestem przekonany, że to, co dzieje się dziś ma smak i wartość najwyższą. A wiek? Mamy go w głowie pomieszczony, a ja w głowie mam wciąż dużo fiołków" - wyjaśniał w wywiadzie.
Jego syn Mikołaj mówił o ojcu: Porównałbym go do bardzo szlachetnego wina o zharmonizowanych, bogatych nutach. Byłoby to wino dojrzałe, o zbudowanej strukturze. Gdzie żaden smak się nie wyłamuje wyraziście, a wszystkie razem tworzą ładny bukiet.
Czy sam zmieniłby coś w swoim życiu? Zapytany przez "Vivę!" w 2007 roku o to, czy chciałby cofnąć czas, nie wahał się: W życiu! To byłoby straszne! Teraz, kiedy jestem już po pięćdziesiątce, świat z tą swoją pogonią za jakimiś układami, profitami, staje się dla mnie coraz bardziej nieznośny. I kiedy myślę o upływającym czasie, to przypomina mi się, jak kiedyś, dawno temu, siedziałem na Gubałówce z moim ojcem chrzestnym, wspaniałym aktorem Kaziem Opalińskim. On miał już wtedy 80 lat i obserwując go, zrozumiałem, że pomału go tracę, że on niebawem umrze. Zebrałem się wtedy na odwagę i zapytałem go: "Kaziu, czy ty czujesz, że twoje życie jest wypełnione?". A on mi na to odpowiedział: "Tak, Mareczku, tak, świat już coraz bardziej mnie nudzi". I była w nim zgoda na los, był spokój.
Z okazji urodziny składamy Markowi Kondratowi najserdeczniejsze życzenia i przypominamy sesję zdjęciową z malowniczych okolic winnicy Bohigas pod Barceloną.
Zobacz też: Grzegorz Ciechowski, jakiego nie znacie. Powstanie album z niepublikowanymi zdjęciami muzyka
2 z 6
— Na czym w życiu zależy Ci najbardziej?
Marek Kondrat: Na spotkaniach z ludźmi, na wartościowych rozmowach. Wszystkie wina mógłbym kupować na targach, nie musiałbym jeździć po świecie i spotykać się z winiarzami. Najpiękniejsze dla mnie jest jednak to, ze kiedy na półce w swoim sklepie ustawiam butelkę, to patrząc na jej etykietę, doskonale wiem, skąd pochodzi, którą zaprojektował, jak wyglądają ludzie, którzy doglądali winogron.
3 z 6
— Jesteś teraz pogodniejszym człowiekiem niż kiedyś?
Marek Kondrat: Nie. Z pewnością nie. Zawsze twierdziłem, że mam zwichniętą psychikę, bo jestem jednostką depresyjną. Mam momenty, kiedy się w sobie zapadam, wycofuję się ze świata, skazuję na samotność. I najbardziej niebezpieczne jest to, że te stany podobają mi się coraz bardziej.
4 z 6
— Niedawno ogłosiłeś, że nie chcesz już być aktorem, z e to zamknięty rozdział w Twoim życiu. Film i teatr już zupełnie przestały Cię pasjonować? Nie marzysz o żadnej nowej roli? Nawet gdyby trafiło się coś wyjątkowo interesującego?
Marek Kondrat: Nie. Życie aktora jest straszne. To zawód samotników, egocentryków, którzy na potrzeby sztuki wypłukują się ze wszystkich emocji. Bo żeby zagrać przekonywająco miłość lub nienawiść, to naprawdę musisz to czuć. A potem spada kurtyna, gasną światła i zostajesz sam ze sobą. Skąd wziąć potem siłę na to, żeby takie emocje przeżywać w prawdziwym życiu? Ja już nie chcę się tak wypłukiwać. Chcę żyć.