„Moją żonę zlinczowano!”, Ryszard Kalisz oskarża prokuraturę i media!
Skakali nawet po grobach!
W połowie lutego żona Ryszarda Kalisza została zatrzymana przez policję podczas jazdy samochodem. Według Onet-u stwierdzono u niej 2,5 promila alkoholu we krwi. Ryszard Kalisz nie wierzy w winę swojej żony. Broni ją jako mąż i adwokat. Przeczytaj, dlaczego uważa, że w tej sprawie nie raz złamano prawo.
Powiedział Pan, że pańska żona jest niewinna.
O winie lub braku winy orzeka mam nadzieję niezawisły Sąd, a nie prokuratura poprzez przecieki czy media stanowiące bezrefleksyjnie jej pas transmisyjny. W tym przypadku taką rolę odegrał Onet.pl i dziennikarz Piotr Halicki. Ta cała sytuacja coraz bardziej wygląda mi na prowokację związaną z moją aktywnością. Nie można było mnie cokolwiek zarzucić, więc zrobiono to mojej żonie. Wierzę w niewinność mojej żony.
Skąd Pan wie?
Mam zbyt duże doświadczenie polityczne i prawne, szczególnie dotyczące tej władzy, żeby nie zauważyć pewnych okoliczności. Zdarzenie miało miejsce 15 lutego, przeciek do Onet.pl. nastąpił dwa tygodnie później, w piątek 1 marca po godzinie osiemnastej. Po to by cały weekend o tym mówiono i jednocześnie przykrywało inne niewygodne dla władzy sprawy. Przeciek mógł nastąpić tylko z prokuratury. Tylko oni mieli w tym czasie dostęp do akt. Dziennikarz Onet.pl o nazwisku Piotr Halicki zastosował zagrywkę tabloidową, właściwą dla współpracy z prokuraturą, służbami. Niby dostał informację od własnego „źródła”. Informację ze wszystkimi szczegółami potwierdził mu rzecznik Prokuratury Okręgowej. Opublikował podkręconą wersję prokuratury, będąc elementem ciągu technologicznego niszczenia ludzi. Wersji prokuratury nadał tytuł: „Żona Ryszarda Kalisza prowadziła po pijanemu”. Moja żona, podobnie jak ja teraz, jesteśmy osobami prywatnymi, oboje wykonujemy zawód adwokata. Służą nam, a w szczególności żonie, wszelkie prawa konstytucyjne i ustawowe. Według artykułu 13 ustęp 2 prawa prasowego, jeżeli nawet zostało wszczęte postępowanie wobec niej, to służy jej ochrona wszelkich danych, anonimizacja i wizerunku i danych osobowych. Tytuł „Żona Ryszarda Kalisza”, a w tekście „Dominika K. żona Ryszarda Kalisza” to wskazanie na konkretną osobę i jednocześnie bezprawna stygmatyzacja.
To naruszenie prawa?
Naruszenie w sposób kategoryczny. I to uruchomiło cały cykl kilkudziesięciu artykułów, gdzie w decydującej części powoływano się na Onet.pl i pisano wprost o mojej żonie. Naruszona została konstytucyjna zasada równości, dlatego, że w mediach przedstawiano tylko wersję prokuratury. Zanegowano konstytucyjne prawo do obrony. Przypomnę, że po wydaniu wyroku karą dodatkową jest kara podania publicznie informacji o osobie i czynie. A tutaj wersję prokuratury potraktowano jako wersję wiążąca. Wykonano na mojej żonie lincz prokuratorsko-medialny. Bawiono się jej prywatnością i godnością zamieszczając fotomontaże. Przez tydzień linczowano młodą kobietę, która ma swoją rodzinę, dzieci, znajomych, dorobek zawodowy. Paparazzi atakowali nasze dzieci w szkole, strasząc pozostałe. Skakali po grobach na pogrzebie mojej mamy. Policja ściga młodych ludzi odbijających się od pomnika na Placu Piłsudskiego, a nie ściga ludzi chodzących po grobach na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie i naruszających powagę pogrzebu.
Współczuję.
Jak zacząłem analizować sytuację, przypomniałem sobie, że wytknąłem kierownictwu prokuratury - na początku lutego - całkowity brak znajomości prawa. Chodziło o to, że w trakcie postępowania dyscyplinarnego w stosunku do jednego z prokuratorów zarzut i kara jemu wymierzona oparte były na ustawie, która wchodziła w życie kilka miesięcy później. Podpisał to jeden z najważniejszych prokuratorów w Polsce. Kompromitujący błąd. Przypomniałem sobie również, że już wcześniej żona skarżyła mi się, że jeżdżą za nią cywilne samochody. Byliśmy przekonani, że to paparazzi. Okazuje się, że może nie paparazzi. Być może ustalono jej zwyczaje.
Podobno w trakcie zatrzymania Pana żona dmuchała dziesięć razy.
Tak. I wynik był „0”. Dopiero za jedenastym razem alkomat coś pokazał. Kompletnie niezrozumiałe. I wynik był mniejszy niż to podał to Onet.pl. A kolejny pomiar na policji, pokazał, że tego alkoholu było jeszcze mniej. Rozmawiałem z osobami, które rozmawiały z moją żoną minuty przed zdarzeniem i mówią, że Dominika zachowywała całkowicie normalnie. Nie była pod wpływem alkoholu. Kwestia ze stacją benzynową też jest niewiarygodna.
Czy Pan jest obrońca w tej sprawie?
Tak, jestem obrońcą swojej żony. Ale obok mnie jest drugi adwokat. Poza tym lepiej, jak jest osoba, która nie ma emocji związanych ze sprawą.
Powiecie w sądzie, że oskarżona piła?
Po pierwsze żona nie jest oskarżoną. Zeznała w tej sprawie, że ostatni raz piła tylko wino co najmniej 36 godzin przed zdarzeniem. Były Walentynki. Nieprawdopodobne, żeby po tak długim czasie miała alkohol we krwi. Chyba przesadzili ci, którzy chcieli nakręcić tę historię.
Kiedy rozprawa?
Nie wiadomo. Trwa za to medialny lincz. Zmasowany atak na osobę, która nie ma doświadczenia z mediami. To jest ogromnie trudne przeżycie. Nikomu tego nie życzę.