Była minister kultury Małgorzata Omilanowska szczerze o chorobie: „Rak przypomina: żyjesz tu i teraz. Nie wolno ważnych rzeczy odkładać na później”
Autorka wielu publikacji naukowych, polska historyk sztuki i profesor nauk humanistycznych, kobieta, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Była minister kultury i dziedzictwa narodowego ma za sobą walkę z ciężką chorobą, „chorobą, która sprawiła, że życie mi bardziej smakuje”, mówi Małgorzata Omilanowska.
Małgorzata Omilanowska o nowotworze
Była minister kultury i dziedzictwa narodowego zdobyła się na odważne wyznanie. Małgorzata Omilanowska przyznała, że jakiś czas temu zmagała się z nowotworem. W rozmowie z Anitą Karwowską dla gazeta.pl opowiedziała, jak poradziła sobie w tym trudnym czasie, kto był wówczas przy niej i o tym, jak choroba wpłynęła na jej dotychczasowe życie i postrzeganie świata. „Wiedziałam od lat, że będę mieć nowotwór. Pytania brzmiały tylko: kiedy i jaki? Na raka przełyku umarła moja matka, babcia – jelita grubego, brat mojej matki – płuc”, mówi i dodaje: „Pewnego dnia, w lutym, obudziłam ze świadomością, że coś jest nie tak. Czysta intuicja, czułam się normalnie, nic mi nie dolegało. Ale tak jest z rakiem – nie daje objawów do pewnego momentu. Ja nie miałam żadnych. Tylko strach, że już jest”. Tak się zaczęło.
Następne kilka dni Omilanowska spędziła z lekarzami, poddając się badaniom, które niestety nic nie wykazywały. Dopiero po dwóch tygodniach badań dostała diagnozę - gruczolak żołądka. O chorobie początkowo nie mówiła bliskim. „To jest sytuacja, gdzie ile mam sił i jak długo się da, muszę dźwignąć to sama – mówiłam sobie. Nie mogłam tym obciążyć ani mojego bliskiego przyjaciela (z różnych względów), ani córki, matki dwójki dzieci, w zaawansowanej ciąży”, mówi Omilanowska. Zmaganie się z rakiem w samotności nie jest łatwe. Szybko uświadomiła sobie, że bliskość i wsparcie rodziny to w takich sytuacjach podstawa. „Warto mówić, bo dostaje się wtedy wsparcie. Ci, którzy chorowali na raka, niechętnie o tym rozmawiają w dalszych kręgach. Ale kiedy się dowiadują, że ktoś go ma, to traktują chorego jako osobę wtajemniczoną. Ten, kto ukrywa chorobę, odcina się od całego wielkiego, świetnego, potrzebnego obszaru wsparcia, które na niego czeka tuż za drzwiami”, mówi.
Zobacz też: Mają do niej słabość Duda i Trump. Co wiemy o Prezydent Chorwacji Kolindzie Grabar-Kitarović?
O życiu po chorobie
„Choroba to amplituda. Miałam chwile, gdy wierzyłam, że wszystko będzie dobrze, i zaraz potem momenty wielkiego zwątpienia. Nie zadawałam sobie pytań, skąd ta choroba. Nie miało to znaczenia. Może i zjadłam w życiu za dużo zupek w proszku, za bardzo kochałam ogórki kiszone i marynowane grzybki. Zapłaciłam też pewnie zdrowiem za wiele lat życia w stresie. Ale gdybym mogła cofnąć czas, niczego bym w swoim życiu nie zmieniła. Nie zrezygnowałabym z lat spędzonych na szefowaniu różnym zespołom, pracy w ministerstwie”, mówi Omilanowska w rozmowie z Anitą Karwowską.
Była minister kultury dziś wspomina chorobę jak przykre doświadczenie ze swojego życia, które po prostu trzeba przetrwać. „Dla mnie szklanka jest zawsze do połowy pełna. Wycięcie żołądka nie przerażało mnie, uważałam, że skoro już mam raka, to dobrze, że na organie, który można usunąć bez większych konsekwencji dla organizmu”, opowiada. Choć nie jest łatwo (stosowanie odpowiedniej diety, dbanie o organizm, nie przemęczanie się) udało się jej odzyskać radość życia. Na koncie ma nawet dwutygodniową wyprawę do Chin. „Nie wiem, ile mam przed sobą. Przy całej statystyce umieralności na ten nowotwór prawdopodobieństwo, że choroba wróci, jest kilkunastoprocentowe. To bardzo dużo. W związku z tym nie chcę się oszukiwać, że wszystko będzie już dobrze. Zapewne będzie. Ale może nie (...). Rak daje człowiekowi ten prezent, że go przestrzega: życie nie jest wieczne, żyjesz tu i teraz. Nie wolno ważnych dla siebie rzeczy odkładać na później”, mówi Omilanowska.
Polecamy: Uchodźców porównują do Skittlesów, polują na Safari. Kim są dzieci Donalda Trumpa?