„Życie to był Piotr i ja” – historia miłości Jadwigi Jankowskiej-Cieślak i Piotra Cieślaka
Aktorka i jej mąż byli małżeństwem przez 44 lata
- Konrad Szczęsny
Aktorka i reżyser. Oboje wybitni. Ona była pierwszą polską aktorką, którą nagrodzono Złotą palmą w Cannes w 1982 roku za film „Inne spojrzenie”, w którym zagrała mocną rolę wcielając się w dziennikarkę - lesbijkę. Jadwiga Jankowska-Cieślak i Piotr Cieślak byli małżeństwem 44 lata. Gdy odchowali dzieci i wydawało im się, że zaczną nowy etap w życiu, chcieli powłóczyć się po świecie, jego dopadła śmiertelna choroba... Co ich do siebie przyciągnęło? Dlaczego byli tak niezwykłą parą? Poznaj ich historię miłości.
Jadwiga Jankowska-Cieślak i Piotr Cieślak: jak się poznali?
Był rok 1969, lato. Na ulicy Miodowej w Warszawie odbywały się egzaminy do Szkoły Teatralnej. Na salę weszła młoda dziewczyna, z długimi blond włosami, apetyczna, w każdym razie dużo okrąglejsza niż później. Miała tzw. febrę, przez co wydawało się, że ma pełne, wydatne usta. Piotr Cieślak, wtedy student II roku aktorstwa, spojrzał na nią i powiedział do znajomej: „to będzie moja żona”. Jadwiga jeszcze długo nawet o tym nie myślała. „Piotr robił jakieś miny, puszczał do mnie oko. A to się dosiadł, a to zagadał”, mówiła o początkach znajomości w rozmowie z „Wysokimi Obcasami”. Była skupiona na studiach, tym bardziej, że droga do nich nie była łatwa. W Warszawie czuła się, jak prowincjuszka wytykana palcami przez koleżanki w szkole.
Jadwiga Jankowska-Cieślak: trudne dzieciństwo
Jadwiga Jankowska-Cieślak urodziła się w 1951 roku, w Gdańsku. Miała trzech braci Jakuba, Jana i Jerzego (wszyscy już nie żyją). Wszystkie dzieci miały mieć imię na „J”, to był pomysł jej ojca. Miało im to zapewnić szczęście w życiu. Zresztą, tak czy inaczej z tym, co mówił ojciec w domu, się nie dyskutowało. Kazimierz Jankowski był komunistycznym generałem, służył w Ludowym Wojsku Polskim, po wojnie pracował w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Gdańsku - orzekał kary śmierci, m.in. wobec żołnierzy AK. Jadwiga i jej trzech braci wychowali się w koszarach. Po latach ojciec awansował i rodzina przeniosła się do Warszawy. Jadwiga Jankowska-Cieślak na pewnym etapie życia otworzyła się i opowiedziała, jak wyglądało jej dzieciństwo. Wspominała: „ojciec bił nas strasznie. Moich trzech braci i mnie. To było zagrożenie takie, że gdyby przekroczył granicę, to mógłby... skrzywdzić do końca”.
To bicie nie zawsze było karą. Czasem ojciec chciał rozładować w ten sposób stres, pofolgować sobie, manifestował poczucie władzy. Miał wielką wiedzę, znał kilka języków, był inteligentny, dzieci uważały go za autorytet, tyle że znienawidzony. „Uderzał nie po to, żeby nas skarcić, ale po to, żeby zadać ból. Uważał, że przez ból dojdziemy do lepszej świadomości. Mama wtedy płakała, ale słowo ojca było dla niej święte, nawet po jego śmierci”, mówiła w rozmowie z „Wysokimi Obcasami”. Taki dom musiał dawać ogromne poczucie zagrożenia, cała czwórka dzieci miała długo kłopoty ze sobą.
Zobacz też: Nie szukała miłości. Ona znalazła ją sama. Historia Alicji Resich i Krzysztofa Jordana
Zobacz także
Jadwiga Jankowska-Cieślak: jak została aktorką?
Po przeprowadzce do Warszawy, Jadwiga była przez rówieśników traktowana protekcjonalnie, jako dziewczyna z prowincji. Ktoś gorszy. Gdy na pytanie nauczycielki „do jakiej chodziłaś szkoły?”, odpowiedziała: „Matki Polki”, klasa spadła z krzeseł ze śmiechu. Teatr był dla niej odskocznią. „Mieszkaliśmy przy Koszykowej, blisko miałam do Dramatycznego, Współczesnego... Biegałam tam jak oszalała. Sama. Ogromne wrażenie robiło na mnie to, że można tak do ludzi, przy ludziach, coś udawać”, wspominała. Marzyła, żeby zdawać do szkoły teatralnej, ale słyszała, że jest brzydka, gruba, nie ma szans. A jednak dostała się za pierwszym razem.
Piotr Cieślak, studiował wtedy na wydziale aktorskim. Był starszy od Jadwigi o 3 lata, pochodził z Torunia, od razu zwrócił na nią uwagę. „Chodziła ubrana w spodnie na szelkach, siadała na podłodze, czytała literaturę poważną. Typ intelektualistki. Szczególnie spodobała mi się w niej jedna cecha, którą ma do dziś. Nigdy się nie malowała. Jest po prostu naturalna, a w przypadku aktorek to rzadkość”, wspominał po latach.
Razem przez życie. Historia miłości Jadwigi i Piotra Cieślaków
Zamieszkali razem na Starówce, niedaleko Szkoły Teatralnej. Jadwiga była szczęśliwa, że może uciec z domu. Marzyła o tym. Choć ani jej rodzice, ani rodzice Piotra nie pomogli im nawet symbolicznie. Nie dali grosza. Oboje z Piotrem w dzień studiowali, nocami pracowali – sprzątali biura. Byli biedni, ale szczęśliwi. Jadwiga patrzyła w przyszłość „słonecznie i optymistycznie”. W 1971 roku wzięli ślub, Jadwiga Jankowska-Cieślak wspomina, że miała okropną sukienkę z żółtej krempliny. Dostała ją od mamy, założyła, żeby nie robić przykrości.
W 1973 roku urodziła się córka Zosia, potem synowie: w 1980 Jakub i w 1991 roku najmłodszy, Antonii. Nauczona oszczędności dziergała na drutach swetry i szaliki, co zresztą lubi robić do dzisiaj. Mąż okazał się panem majstrem klepką, różne rzeczy potrafił zrobić w domu sam, do tego świetnie gotował. Były to czasy, kiedy się intensywnie żyło sztuką. Panowało przekonanie, że dla sztuki trzeba się poświęcić i nie zaprzątać sobie głowy takimi przyziemnymi sprawami, jak rodzina. Ale dla Jadwigi Jankowskiej-Cieślak dopiero rodzina nadawała sens życiu. Dlatego, kiedy urodziła się córka Zosia, ona chodziła z wózkiem na spacery, gdy mąż prowadził ciekawy, eksperymentalny teatr w Puławach.
Zobacz też: Katarzyna Dowbor i Janusz Atlas: przemoc i nałóg zakończyły ich małżeństwo
Jadwiga Jankowska-Cieślak i Piotr Cieślak: miewali swoje kryzysy
Nie zawsze wszystko układało się idealnie - oboje byli introwertykami, nie okazywali za szybko uczuć i emocji. Ale gdy dochodziło do konfliktów i emocje wybuchały, to z dużą siłą. Do tego dochodziły ambicje, które mieli oboje. Ich wspólne początki były burzliwe, potem zdarzały się kryzysy, odejścia, powroty. „Zakochać się jest łatwo, ale przeżyć ze sobą kilkadziesiąt lat bardzo trudno”, mówił w jednej z rozmów Piotr Cieślak.
I dodawał: „Małżeństwo to rodzaj dyplomacji. Jadwiga jest przyjacielem. Można wybrać się z nią na rower, pogadać. Dużo podróżujemy, zwiedzamy. Kochamy Wenecję. Wszystkiego dorabialiśmy się wspólnie, niczego nie odziedziczyliśmy, nie dostaliśmy”. W innej rozmowie tak mówił o żonie: „W trudnych sytuacjach nie histeryzuje, nie płacze, raczej zamyka się w sobie. Inni nie zawsze potrafią ją zrozumieć, ale my przez lata nauczyliśmy się ze sobą rozmawiać, także na najtrudniejsze tematy".
Jadwiga Jankowska-Cieślak: nagroda w Cannes
Oboje szybko zrobili karierę. Jadwiga Jankowska-Cieślak jeszcze na studiach zagrała w filmie Janusza Morgensterna „Trzeba zabić tę miłość” o młodej, zakochanej w sobie parze, startującej w dorosłe życie. Jej bohaterka Magda stała się symbolem pokolenia początku lat 70. Była śliczną dziewczyną o inteligentnej, wrażliwej twarzy. Grała w wielu filmach i sztukach teatralnych – wielkie role. Uchodzi za jedną z najwybitniejszych polskich aktorek, stawiana jest w jednym rzędzie z legendarną Haliną Mikołajską. Wielkim sukcesem była rola w węgierskim filmie „Inne spojrzenie”, za którą otrzymała główną nagrodę na festiwalu w Cannes, w 1982 roku. Zagrała tam dziennikarkę-lesbijkę zakochaną w swojej koleżance Livii, granej przez Grażynę Szapołowską.
Podobno po „Innym spojrzeniu” nagrodę chcieli jej też przyznać sami Węgrzy. Ale jeden z decydentów strasznie się oburzył: „przecież to lesbijka! Lesbijkę chcecie nagradzać?". Ktoś mu przypomniał, że to tylko rola, ale on upierał się, że przecież widział: „lesbijka i tyle”. Nie był to dobry czas do robienia karier, w Polsce był stan wojenny, Jankowska-Cieślak nie chciała wyjeżdzać za granicę, zostawiać w Polsce męża i dzieci. Propozycje przychodziły do niej na adres biura „Filmu polskiego”. Po latach dowiedziała się, że ktoś je tam darł i wyrzucał do śmieci. Jak to czasem bywa, sukces zamiast jej pomóc, na pewien czas wyhamował jej karierę, ale zagrała w hicie „300 mil do nieba” w uwielbianym przez widzów serialu „Jan Serce”. I oczywiście w teatrze.
Czytaj także: Walczyła z niewiernością i nowotworem. Tak wyglądało życie Zofii Kucówny
Choroba przerwała ich plany
Przez wiele lat małżonkowie pracowali wspólnie w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Piotr Cieślak - uznawany i wzięty jako reżyser, prowadził ten teatr z dużymi sukcesami. Ale w 2007 roku został odwołany z funkcji dyrektora, co bardzo przeżył. Jego żona odeszła wtedy razem z nim. W wywiadach zawsze stała za nim murem. W rozmowie z „Polityką” mówiła, że mąż „miał dostać medal, a znalazł się na bruku. Bardzo ciężko pozbierać się po czymś takim. Kolejne bolesne doświadczenie. To jest rana, która będzie się goić przez wiele lat”. Podkreślała, że Piotr czuł się zdradzony przez najbliższych współpracowników. Wygryziony z posady.
Czuła, że jest załamany, choć próbuje tego po sobie nie pokazywać. Ich życie weszło w ostry zakręt. Jadwiga Jankowska-Cieślak przez rok szukała pracy, chodząc od teatru do teatru. Pomogła Izabela Cywińska, która zatrudniła ją w Teatrze Ateneum. Piotr Cieślak uczył sztuki aktorskiej m.in. w Malmö, chciał nawet nauczyć się szwedzkiego. W różny sposób zapełniali sobie od nowa życie. Kupili dom w podwarszawskim Józefowie, tam stworzyli swoje nowe gniazdo. Wydawało się, że wszystko zaczyna się układać, ale nie trwało to długo...
Zobacz także: Łączyła ich miłość oraz wspólne pasje. Dlaczego Martyna Wojciechowska i Leszek Czarnecki się rozstali?
Piotr Cieślak: choroba i śmierć
W 2013 roku Piotr Cieślak zachorował na glejaka mózgu. Chorobę późno zdiagnozowano. Na początku leczono go ortopedycznie. Niedowład stopy lekarze przypisywali chorobie kręgosłupa. Kiedy zdiagnozowano chorobę nowotworową, lekarz powiedział: „ma Pan rok”. Jadwiga Jankowska-Cieślak wspominała, że zostali tą diagnozą kompletnie zaszokowani. Mieli ruszyć w świat, mówili sobie, że zaczyna się nowy etap w ich życiu, ale choroba przekreśliła wcześniejsze plany. Wszystkie odłożone pieniądze poszły na leczenie. „Biegaliśmy do centrum onkologii, robiliśmy wszystko, żeby tego raka spowolnić. W sumie zamiast roku Piotr przeżył półtora. To była przedłużona gehenna. Dla niego i dla nas. Uczestniczenie w degradacji człowieka, fizycznej, psychicznej, intelektualnej”, mówiła Jadwiga Jankowska-Cieślak w „Wysokich obcasach”.
Długo i ona, i dzieci nie tracili nadziei, że wyjdą z tego pojedynku zwycięsko. Jadwiga była przy mężu do końca, choć ostatnie dni choroby Piotr Cieślak spędził w hospicjum w Otwocku. Aktorka wspominała: „Rano jeszcze byłam u niego. Pojechałam do teatru na próbę, po powrocie dostałam telefon, że nie żyje”. Było to w 2015 roku. Dwa lata później w filmie „Dotknięcie. Portret Jadwigi Jankowskiej-Cieślak" w reżyserii Katarzyny Michałkiewicz mówiła o bólu i tęsknocie, które nie przemijają. „Zawsze było nas dwoje, czuję się tak, jakby połowę mnie odjęto”, tłumaczyła. „Nikomu tego nie życzę. To trudne do pojęcia, okropne. Nieakceptowalne. Nie wiadomo, jak potem żyć. To tak, jakby człowieka przepołowić i jedną połówkę odstawić gdzieś na bok”, wyznała w rozmowie z Krystyna Pytlakowską dla Onetu.
Aktorka mówiła, że zasklepienie tej rany wydaje się jej nieprawdopodobne i że trudno sobie wyobrazić, co mogłoby w tym pomóc. I że dopiero po śmierci męża zobaczyła ich życie jako spotkanie dwóch połówek, które się odnalazły i dopasowały. Zapewnia jednak: „Miałam szczęście, że go spotkałam. I myślę, że kiedyś się jeszcze odnajdziemy. To już siedem lat, jak go nie ma. Jakoś ogarnęliśmy dom, kupiliśmy go, a Piotr się nawet nim nie nacieszył. A mieliśmy takie plany! Mój Boże, jakie my plany mieliśmy!", opowiadała Jadwiga Jankowska-Cieślak Krystynie Pytlakowskiej.
Czytaj także: Aleksander Kwaśniewski ujawnił sekret udanego małżeństwa. U boku żony spędził już ponad cztery dekady
Jadwiga Jankowska-Cieślak z mężem, Piotrem Cieślakiem, Srebrne Jabłka 2011, 13.02.2012, Warszawa