O Maklakiewiczu i Himilsbachu mówiło się, że stworzyli najbarwniejszy duet polskiego kina, ale z drugiej strony ich wielkiego aktorskiego potencjału nie potrafili wykorzystać zarówno reżyserzy, jak i oni sami. Czas spędzali, będąc najczęściej pod wpływem "elementu baśniowego”, jak często nazywali wódkę, a ich przyjaciele mówili, że najlepsze role zagrali poza planem filmowym. Jak potoczyły się losy aktorskiego duetu, który stał się symbolem prawdziwej męskiej przyjaźni?

Reklama

Zdzisław Maklakiewicz i Jan Himilsbach zostali najlepszymi przyjaciółmi

Zdzisław Maklakiewicz jako jedyny z ich dwójki miał aktorskie wykształcenie, chociaż bywało, że brano go za naturszczyka. Pochodził z bardzo dobrej rodziny, był jedynakiem uwielbianym przez mamę. W czasie wojny walczył w Powstaniu Warszawskim. Szkołę teatralną ukończył w 1951 roku. Mówiono, że nawet w słabych filmach potrafił być genialny, miał własny rozpoznawalny styl. Cenił improwizację, jego aktorskim idolem był Zbyszek Cybulski. Maklakiewicz zagrał w dziesiątkach filmów, głównie epizody, ale zawsze był zapamiętywany.

Zdzisław Maklakiewicz, kadr filmu "Rejs"

Zdzisław Maklakiewicz jako inżynier Mamoń w „Rejsie", 1970.Fot. INPLUS/EAST NEWS,

Życiorys młodszego od niego o cztery lata Jana Himilsbacha znacznie się różnił. Był dzieckiem rosyjskiej imigrantki, wychowywał się bez ojca. Z powodu swoich żydowskich korzeni musiał ukrywać się na cmentarzach, W wieku 16 lat trafił do więzienia za kradzież, a potem przebywał w zakładzie poprawczym, gdzie nauczył się fachu kamieniarza. Odbywając praktykę w kamieniołomie, zaczął czytać książki i interesować się literaturą. Jego mistrzem był Marek Hłasko. Z czasem sam stał się autorem cenionych opowiadań, m.in. "Monidła".

Co do szczegółów życiorysu Himilsbacha, trudno dokładnie ustalić, które był prawdziwe, bo sam opowiadający lubił wszystkie historie ubarwiać i przeinaczać. Umawiał się z dziennikarzami w knajpie, pił na ich koszt i opowiadał historie, które niemal nigdy się nie powtarzały. Aktor dodawał do swojego życiorysu nowe wątki, zazwyczaj bardzo barwne, często groteskowe i nierzadko absurdalne. „No bo ile razy można pieprzyć wciąż jedno i to samo” – tłumaczył.

Zobacz także

Czytaj również: Jan Himilsbach – z zawodu kamieniarz, z zamiłowania artysta. Zasłynął rolą w kultowym filmie „Rejs”

Jan Himilsbach

PAP/CAF - Witold Rozmysłowicz

Panowie poznali się na planie "Rejsu" Marka Piwowskiego w 1970 roku. Maklakiewicz miał już za sobą aktorskie doświadczenia, ale dla Himilsbacha był to debiut. Był aktorem-naturszczykiem, a przed kamerą właściwie nie grał, był sobą. Miał zachrypnięty głos, charakterystyczny wygląd i w pełni oddawał się improwizacji. Świat filmu zachwycił się jego naturalnością do tego stopnia, że po „Rejsie” zagrał jeszcze w ponad 60 innych filmach.

Bardzo szybko okazało się, że to właśnie połączenia talentów aktorskich Himilsbacha i Maklakiewicza potrzebowało polskie kino szarego PRL-u. Charakter relacji ich postaci z "Rejsu" (duet inteligenta inżyniera Mamonia i prostaczka Sidorowskiego) właściwie przełożył się na ich przyjaźń w prawdziwym życiu, która na dobre zawiązała się po filmie Piwowskiego. Aktorzy spędzali w swoim towarzystwie dużo czasu i równie dużo spożywali przy tym alkoholu.

"Maklakiewicz i Himilsbach upijali się z dużą radością, ale potem mieli do siebie o to pretensje. Zarzucali sobie, że jeden drugiego upił. Zaczynali się kłócić, aż w końcu pili na zgodę i wszystko zaczynało się od początku" - wspominał Marek Piwowski.

Bezsprzecznie duet Himilsbacha i Maklakiewicza przynosił wszystkim obcującym z nimi radość, a przynajmniej uśmiech. Gdzie się nie pojawili, opowiadali historie, anegdoty, dowcipy i ubarwiali swoimi osobowościami i talentem szarą rzeczywistość PRL-u. Jednk nie wszystkim aktorom podobał się ich sposób bycia, co spowodowało, że duet przyjaciół bywał wykluczany i marginalizowany. Nie można jednak powiedzieć, żeby się tym mocno przejmowali. Czuli się outsiderami, których bronią wobec napuszonego filmowego światka jest dystans i ironia.

Kadr filmu "Rejs"

PAP/CAF-reprodukcja

O Himilsbachu i Maklakiewiczu powstało w międzyczasie mnóstwo anegdot, ale dziś trudno stwierdzić, które były prawdziwe. Bardzo popularny jest ich dialog na temat alkoholowych zakupów: - Zdzichu, to ile w końcu bierzemy? Jedną czy dwie? - Eee, dwie to będzie za dużo, jedną chyba. - A jak zabraknie? - No dobra Jasiu, weźmy dwie. - Dzień dobry. Prosimy skrzynkę wódki i dwie oranżady.

Zobacz również: Zdzisław Maklakiewicz i Renata Firek — ich małżeństwo nie przetrwało życia pod kuratelą matki aktora

Pożegnanie

Swoje barwne historie przeżywali u swojego boku przez kolejnych siedem lat od premiery "Rejsu". W 1977 roku rozdzieliła ich śmierć Zdzisława Maklakiewicza. Podczas ostatniego spotkania, tradycyjnie przy kieliszku, Jan Himilsbach powiedział przyjacielowi, żeby jednak przestał z tą wódką, bo to się skończy źle. "A sam byłem na bani", skwitował. Czy to alkohol doprowadził do śmierci Maklakiewicza? Bezpośrednio nie, ale w dniu swojej śmierci był pod jego wpływem. 9 października 1977 roku zginął w dość tajemniczych okolicznościach. Przy próbie wejścia do hotelu Bristol wdał się w awanturę, a wezwani na miejsce milicjanci dotkliwie poturbowali Maklakiewicza. Aktor zmarł w wyniku tych obrażeń.

Śmierć przyjaciela była dla Jana Himilsbacha wielkim ciosem. W dniu jego pogrzebu na grobie złożył czekoladki, a dwa dni później zadzwonił do matki Maklakiewicza i zapytał: "Zdzisiek jest?". W odpowiedzi usłyszał, że przecież dobrze wie, że syn umarł, bo był na jego pogrzebie, na co odparł: "Wiem, ale mi się w to, k... nie chce wierzyć". Sam odszedł 11 lat później. Zmarł w wieku 57 lat 11 listopada 1988 roku. Koledzy znaleźli go martwego po kilkudniowej libacji.

Jan Himilsbach zdołał rozśmieszyć wszystkich swoich kolegów i bliskich nawet po swojej śmierci. Maciej Łuczak w książce "Wniebowzięci, czyli jak to się robi hydrozagadkę" opisał, że podczas pogrzebu aktora żałobnicy usłyszeli zdanie wypowiadane przez księdza: "Żegnaj Janku, już nigdy nie usłyszymy twojego ciepłego, aksamitnego głosu". Wszyscy, którzy tak dobrze znali zachrypnięty głos Himilsbacha wybuchnęli śmiechem.

Zobacz również: Tajemnica zabójstwa Leszka Kowalewskiego. Jak zginął poeta z „Rejsu”?

Reklama

Źródła: film.wp.pl, film.interia.pl

Reklama
Reklama
Reklama