Władysław Reymont, autor „Chłopów” miał barwne życie, był medium, bohaterem seansów spirytystycznych
Żona wybaczyła mu romans z matką czworga dzieci
- Konrad Szczęsny
Był jednym z najwybitniejszych polskich pisarzy. Wszyscy znają jego „Ziemię obiecaną” czy „Chłopów”. Tak naprawdę jednak Władysław Reymont nazywał się Stanisław Rejment i miał barwne życie, choć praca jako medium nie była w nim najbardziej niezwykła. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że zrobił karierę w niemal amerykańskim stylu, bo z biednego niewykształconego człowieka stał się znanym pisarzem, noblistą. Mija właśnie 100 lat od chwili, gdy Władysław Reymont otrzymał Nobla za powieść "Chłopi". Jak wyglądało życie pisarza i jakie tajemnice skrywa?
[Ostatnia publikacja na VUŻ i Viva Historie 13.11.2024 r.]
Władysław Reymont: dzieciństwo, rodzina
Stanisław Władysław Rejment urodził się we wsi Kobiele Wielkie w 1867 roku. Mieszkał w Tuszynie. Nie lubił swojego imienia i nazwiska, więc skorygował je w 1892 roku, tym bardziej, że „rejmentować” znaczyło przeklinać. Był jednym z siedmiorga dzieci wiejskiego organisty, Józefa Rejmenta, człowieka zamożnego, czytającego gazety i książki i mającego ambicje zapewnienia swoim dzieciom solidnego wykształcenia. Rodzice chcieli, żeby Staś także został organistą, ale odmówił, w ogóle nie chciał się uczyć. Rodzina postanowiła więc zapewnić mu praktyczny zawód, został wysłany do Warszawy do zakładu krawieckiego, który prowadził mąż jego siostry.
Nie znosił tego, ale skończył Szkołę Niedzielno-Robotniczą i został czeladnikiem krawieckim. Żeby dostać świadectwo ukończenia trzeciej klasy, Staś uszył frak, który podobno całkiem nieźle leżał. Na tym jednak skończyła się jego formalna edukacja. Rodzina załatwiła mu pracę na Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, na małych stacyjkach w Rogowie, Krosnowej, Lipcach, wykonywał najprostsze czynności, codziennie opukiwał szyny metalowym drągiem. Dwa razy próbował zostać aktorem w prowincjonalnych trupach, występował pod pseudonimem Urbański, ale z tej drogi sam zrezygnował. Po latach wspominał: „(…) byłem żywą raną rodziny. Płakano, że jestem zmarnowany, zgubiony. Istotnie sam nie wiedziałem co robić ze sobą”.
Reymont był kobieciarzem. Pracując na kolei uwiódł nie byle kogo, bo żonę naczelnika stacji w Skierniewicach. O swojej ówczesnej kochance Stefanii Kluge pisał, że przy mężu była jak „perła w rękach parobka”. I nie mógł nadziwić się, że wyszła za takiego pawiana. Swoje zainteresowanie mężatką tłumaczył tym, że „wilk głodny nie pyta do kogo należy owca”. Romans zmienił się w skandal, Stefania zaszła w ciążę, urodziła syna, który zmarł niedługo po porodzie. Reymonta wyrzucono na bruk. A on był już wtedy zakochany w kim innym, w młodej aktorce Antoninie Szczygielskiej. Po latach wspominał, że idealizował Stefanię, gdy ona była „zwykłą samiczką”, choć ponętną i zalotną.
Zobacz też: Ilona Ostrowska i Tomasz Karolak byli zaręczeni. Ich związek rozpadł się przez innego mężczyznę
Władysław Reymont był medium
W 1890 roku Władysław Reymont poznał niejakiego Puszowa „spirytystę zawołanego”, który zobaczył w przyszłym pisarzu niezwykłe zdolności mediumiczne. Dzięki niemu Władysław Reymont wszedł do zamkniętego i tajemniczego świata okultyzmu i ezoterii. W liście do brata Franciszka tak opisywał swoje pierwsze spotkanie z kółkiem spirytualistów: „Wchodzę, salon obszerny, osób ze trzydzieści kilka, wszyscy z jakimiś dziwnie nastrojonymi twarzami mnie przyjmują, powstając z miejsc. Pan P. zbliża się do mnie i schylając głowę szepcze >>bądź pozdrowiony>bądź pozdrowiony
Trudno powiedzieć, czy Reymont był dobrym medium, podobno przeżył bilokację i potrafił energią przestawiać meble. Na seansach zapowiadano go jako człowieka specjalnie wybranego do głoszenia i zwyciężenia duchem — materii. Te ezoteryczne klimaty padały u niego na dobry grunt, Reymont był neurotyczny, podatny na takie historie, do tego jak wielu ówczesnych okultystów (i nie tylko ich) pił i brał opiaty. Całe życie chodził do wróżek i wróżbitów, podobno przepowiedziano mu, że będzie sławny i dostanie Nobla. Pisarz brał udział w seansach spirytystycznych we Wrocławiu i Wiedniu, praca jako medium, w którą zaangażował się mając 21 lat pozwoliła mu zwiedzić trochę świata i zapewniła niezły byt, bo Towarzystwo Spirytualistów dawało mu całodzienne utrzymanie.
Zobacz też: Mówiono na niego Stasia, Dzidzia. Stanisław Szymański był najwybitniejszym po wojnie polskim tancerzem
Władysław Reymont autor „Wampira"
Okultystyczne doświadczenia musiały robić wrażenie na Reymoncie skoro w listach do brata pisał: „Franku, nie jestem pod wpływem halucynacji, jestem przy zdrowych zmysłach, najdokładniej zdaję sobie sprawę ze wszystkiego — a jednak gdy pomyślę o tym, co mnie spotkało, w kierunku, w jakim życie moje popłynie, boję się o siebie, boję się wprost zwariować".
Na seansach spirytystycznych poznał Józefa Drzewieckiego, ciekawą postać lekarza, który już wtedy propagował homeopatię i wegetarianizm. Właściwie był pionierem wegetariańskiej, czy – jak się wtedy mówiło – jarskiej diety w Polsce. Uważał, że dieta bez mięsa jest podstawą zdrowia, piękności i szczęścia. Drzewiecki organizował też seanse, w których brał udział Reymont. Razem pojechali w 1894 roku na zjazd teozoficzny do Londynu. Światopogląd teozoficzny był wtedy modny (choć może bardziej samo wywoływanie duchów) opierał się na przekonaniu, że człowiek może mieć bezpośredni kontakt ze światem nadprzyrodzonym i ze ma skrywane w sobie silne moce. Reymont nie poznał już guru okultyzmu i założycielki Towarzystwa Teozoficznego Rosjanki Heleny Bławatskiej tylko jej następczynie. Interesowało go jednak nie tylko samo spotkanie - nie wolno było zresztą relacjonować toczących się tam dyskusji, wielkie wrażenie zrobił na nim sam Londyn, mglisty, ponury, ogromny.
Wszystkie te doświadczenia powróciły w wydanej w 1911 roku i chyba na szczęście zapomnianej powieści „Wampir”. Była to historia poety Zenona, który chce się doskonalić i tajemniczej demonicznej Daisy, która chodzi po Londynie z czarną panterą. Jest w tej powieści sporo afektacji i wielkich myśli o zagadce istnienia w rodzaju: „Są słowa zabijające, są imiona, od których dźwięku rozpadają się światy, są życzenia, które się stają bez naszej woli, są takie myśli, od których gwiazd ruch zależy!” Jest też Londyn, o którym jedna z bohaterek mówi: „nic, tylko mgły, deszcze, błoto i fogi, a ja nie mam skóry z ,,waterproofów”, więc już chwilami czuję, iż się przemieniłam w galaretę, w mglistość, w strugi wody”.
Zobacz też: Drugi mąż pomógł wychowywać jej syna, był opoką. Majka Jeżowska zdradziła go z innym
Reymont chciał zostać zakonnikiem
Pisarz stracił zainteresowanie ezoteryką i okultyzmem, szybko zauważył, że ich „nauka” jest naiwna. Nie chciał jechać do Ameryki szerzyć spirytualizmu wśród tamtejszej Polonii. Przeżył za to krótką fascynację katolicyzmem, rozważał nawet czy nie wstąpić do Zakonu Paulinów w Częstochowie. W maju 1894 wziął udział w pielgrzymce na Jasną górę, relację z niej opublikował potem na łamach „Tygodnika Ilustrowanego”. Był to świetny reportaż, jeden z pierwszych polskich reportaży, który przyniósł pisarzowi wiele pochwał i uznania. Władysław Reymont spędził po pielgrzymce kilkanaście dni w klasztorze w Częstochowie, ale zakonnicy nie widzieli w nim autentycznego kandydata na zakonnika. Pomysł na nowicjat upadł.
Władysław Reymont nigdy nie miał dobrego zdrowia, a jego kariera jako medium dodatkowo nadszarpnęła mu nerwy, szczególnie że trochę wtedy pił. Postanowił więc zgodnie z zaleceniami lekarza udać się na kurację. On, dróżnik z zawodu wybrał się koleją do Zakopanego i przeżył…zderzenie dwóch pociągów. Działo się to w lipcu 1900 roku. Trafił do szpitala św Ducha w Krakowie, nic wielkiego się nie stało, pisarz miał złamane dwa żebra. Jednak doktor, wielbiciel „Ziemi Obiecanej” opisał stan pacjenta jako znacznie gorszy, podał że Władysław Reymont ma złamanych 12 żeber i przeżył traumę, po której może nie będzie już w stanie wrócić do normalnego życia. Dzięki tej sfałszowanej notatce pisarz dostał ogromne odszkodowanie (dzisiaj byłoby to parę milionów złotych), mógł spokojnie żyć i pisać, nie martwiąc się stale o pieniądze. A kilka razu czuł głód, gdy przyjechał do Warszawy, w latach 90. dziewiętnastego wieku pierwszy obiad zjadł po paru miesiącach.
Władysław Reymont: żona, małżeństwo, ostatnie lata
Po wypadku Władysław Reymont zamieszkał w Krakowie, opiekowała się nim tam znajoma Aurelia Szabłowska , żona mało znanego pisarza Teodora Szabłowskiego. Aurelia, która była ładną drobną blondynką, zakochała się we Władysławie tak bardzo, że doprowadziła do unieważnienia swojego małżeństwa w samym Sądzie Arcybiskupim Warszawskim. Dwa lata po wypadku pisarza, w 1902 roku wzięli ślub, przeżyli razem lepsze i gorsze chwile, m.in. radość z literackiej nagrody Nobla, która Reymont dostał w 1924 roku, niestety na rok przed śmiercią. Był schorowany i nawet nie bardzo potrafił się nią cieszyć. A przecież pokonał bardzo mocnych konkurentów: Tomasza Manna, Maksyma Gorkiego, Thomasa Hardy’ego i swojego przyjaciela Stefana Żeromskiego.
Aurelia była bardzo zakochana w Reymoncie wybaczała mu nawet zdrady m.in. dosyć niespodziewany romans z matką czworga dzieci i mężatką Wandą Szczukową. Władysław Reymont nie był bardzo przystojny, niewysoki, trochę korpulentny, ale miał wiele uroku, był otwarty i miły, szybko nawiązywał kontakt. O żonie Reymonta mówiono, że była bardzo oszczędna wręcz skąpa, para żyła w niewielkim mieszkanku w Warszawie, choć mogli sobie pozwolić na znacznie więcej. Nie mieli dzieci, podróżowali, żyli w przedwojennej warszawskiej elicie. Podobno Władysław Reymont był uzależniony od kawiarnii, można go było spotkać u „Loursea”. W swoich wspomnieniach pisał , że wiele razu w życiu uciekał „pod wiatr”, nie potrafił przystać do żadnej grupy. Od spirytualizmu uciekał w katolicyzm, albo do teatralnej trupy, z pracy na kolei odchodził i wracał do niej bodaj trzy razy. Potrafił pisać, choć na początku nie dawało mu to pieniędzy. Dopiero „Chłopi” jego trzecia wielka powieść po „Komediantce” i „Ziemi obiecanej” przyniosła mu prawdziwą sławę i uznanie.
Pisarz zmarł w 1925 roku, chorował na serce, miał skołatane nerwy, depresję. Dużo pił. Został pochowany na Powązkach, a jego serce umieszczono w kościele Św. Krzyża na warszawskim Krakowskim Przedmieściu. tak jak serce Fryderyka Chopina. Jego żona Aurelia wyszła po raz drugi za mąż, zginęła w czasie wojny, w domu podczas bombardowania