W tym małżeństwie była miłość, wierność, szacunek. Historia Jana Kobuszewskiego i Hanny Zembrzuskiej
Nie chciała dłużej żyć samotnie... Aktorka zmarła trzy lata po mężu
Swoim życiem pokazali, że taka miłość się zdarza – spokojna i szczęśliwa. Przechodzili różne koleje losu, ale nigdy w siebie nie zwątpili. I nigdy nie byli o siebie zazdrośni, choć Jan Kobuszewski ze swoim talentem i charakterystycznym tyczkowatym wyglądem zrobił wielką karierę, a piękna Hanna Zembrzuska raczej kibicowała mężowi. Poznali się na początku lat 50. w Szkole Teatralnej, przeżyli razem blisko sześć dekad. Gdy wielki aktor zmarł we wrześniu 2019 roku, nie mogła sobie poradzić z bólem straty. Pani Hanna odeszła od nas 16 czerwca 2023, prawie cztery lata po ukochanym...
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 29.09.2024 r.]
Hanna Zembrzuska i Jan Kobuszewski: jak się poznali?
To było zrządzenie losu, bo Kobuszewski za pierwszym razem do Szkoły się nie dostał, poszedł na wydział lalkarski. Cud, że nie stracił wiary w siebie, choć wyciął go na egzaminie legendarny Jacek Woszczerowicz, który powiedział krótko „nie nadajesz się”. Poszło o wadę wymowy, Kobuszewski cały rok ćwiczył dykcję, za drugim zdał.
Hannę spotkał na szkolnym korytarzu. „Ta miłość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Nigdy wcześniej nie widziałem piękniejszej dziewczyny ”, wspominał po latach. Hanna była rzeczywiście śliczna, kochało się w niej wielu kolegów, ale ona wybrała „dryblasa z głową w chmurach” i nigdy tego nie żałowała. Imponował jej fantazją, inteligencją, poczuciem humoru. Był wysportowany, grał w siatkówkę, koszykówkę, był szermierzem, jeździł jak wyczynowiec na motocyklach. A poza wszystkim był w niej totalnie zakochany. Do tego stopnia, że gdy zdobył się na oficjalne oświadczyny... zaniemówił z wrażenia. „Gdy przyszedłem do rodziców Hanny, odwaliłem się w garnitur, kupiłem kwiaty, które wręczyłem przyszłej teściowej. Z tremy nie mogła mi jednak przejść przez gardło formuła, że proszę o rękę ich córki. W końcu ojciec Hani się zdenerwował: - „Ty, Janek, zdaje się, że chciałeś o coś poprosić! A my tu sobie gadamy półtorej godziny o niczym!” – upomniał go ojciec przyszłej Panny młodej. Zawsze się nią zachwycał, mówił, że Hanna to piękna kobieta, inteligentna, dobra aktorka, niepowtarzalna narzeczona, wyjątkowa żona. I wzorowa matka!
Jan Kobuszewski: dzieciństwo, początki kariery aktorskiej
Oboje byli z tego samego pokolenia lat 30. (urodzeni w 1934 roku), które jako dzieci pamiętało wojnę. Może Hanna, która urodziła się w Sofii, gdzie od kilku pokoleń mieszkała jej rodzina, trochę mniej, ale Jan Kobuszewski – rodowity warszawiak, jak najbardziej. „Byłem 11-letnim staruszkiem z bagażem pamięci dramatycznych przeżyć, pogrzebów, widoku trupów, pożarów, zniszczeń”, wspominał.
Jest taka opowieść, że jego mamie odradzano urodzenie trzeciego dziecka, miała już dwie córki, chorowała na nerki. Bliscy i lekarze straszyli ją, że dzieciak może urodzić się chory. Mówili: Po co Ci to? Ale ona uparła się i tak na przekór wszystkim Janek pojawił się na świecie. Opowiadał o sobie, że chciał być księdzem, a został aktorem – odwrotnie niż Jan Paweł II. Szybko zrobił karierę, tuż po szkole.
CZYTAJ TAKŻE: Piotr i Robert Glińscy, czyli bracia na dwóch krańcach. Jeden publicznie upokarzał drugiego
Zadebiutował w telewizji już w 1955 roku, bardzo szybko, błyskawicznie też zdobył popularność. Starsi widzowie pamiętają go z programu "Wielokropek", w którym występował w duecie z niskim i korpulentnym Janem Kociniakiem. Nie ma sensu wymieniać tu ról Jana Kobuszewskiego, bo zagrał ich ponad 400! Mówiono o nim: „król komedii”. Jedni będą go pamiętać z teatrów telewizji, sztuk Fredry, Gogola, Czechowa. Inni z legendarnego warszawskiego kabaretu Dudek. Bał się kabaretowej scenki, ale na te występy namówiła go żona. Był tam świetny, na YouTube można obejrzeć słynny skecz „Ucz się Jasiu" (Kobuszewski + Gołas), z którego fraza „wężykiem Panie majster, wężykiem” weszła do potocznego języka. Albo „Piosenkę Niekochanego” ze szlagwortem „Księżyca misa lśni/ świat cały zwisa mi/ bo ja nikogo nie potrafię kochać już”.
Trzeba też przypomnieć, że był wspaniałym Panem Janeczkiem w kabarecie Olgi Lipińskiej, a jego miny, dąsy, pozy i to jak bawił się swoim przydługim ciałem - śmieszyło pokolenia. Podobno nie miał szczęścia do filmu i nie lubił w nim grać, mawiał, że jest za leniwy, by wstawać rano i lecieć na plan, ale jego dorobek filmowy jest też imponujący, m.in. u Barei, czy Rzeszewskiego. Podobno oddał rolę „Pana Kleksa”, czego potem żałował, ostatecznie zagrał ją Piotr Fronczewski. Jak na to nie patrzeć, kariera Kobuszewskiego była potężna.
Jan Kobuszewski jako "zmarnowany Chaplin polskiego kina"
Agnieszka Osiecka, jego wielbicielka, pisała w książce „Fotonostalgia": „Kobuszewski jest graficzny. Powinny wszędzie wisieć plakaty, obrazy i znaki drogowe z postacią Kobuszewskiego w tańcu. Powinien powstać serial filmów animowanych pod tytułem Przygody młodego znaku zapytania, a w roli znaku zapytania powinien wystąpić Jan Kobuszewski. Powinien być prowadzony w szkole teatralnej i filmowej specjalny kurs pt. Fenomen aktorstwa Jana Kobuszewskiego”. Nazywała go też zmarnowanym Chaplinem polskiego kina", Chaplinem, bo jego wygłupy zawsze były podszyte melancholią i refleksją.
Halina zagrała Syrenkę w baśniowym filmie „Warszawska syrena” o początkach miasta i historii Warsa i Sawy, zagrała Helenę Trojańską w spektaklu Odprawa posłów greckich z 1961 roku, grywała epizody w filmach, ale wielkiej kariery nie zrobiła. I znana była raczej jako żona Jana Kobuszewskiego.
Zobacz też: Znajomi nie dawali im szans, oni kochali się do szaleństwa. Po latach utarli wszystkim nosa
Jan Kobuszewski: ślub z ukochaną
Ślub wzięli w październiku 1956 roku, w warszawskim kościele św. Anny. Ksiądz był zachwycony, że tak pięknie wyrecytowali przysięgę, jakby skończyli Szkołę Teatralną. Śmieli się, że właśnie to zrobili. Gdy rok później urodziła się ich jedyna córka Martyna, pani Hanna zajęła się wychowaniem dziecka, a mąż pracą. Z domu wychodził zazwyczaj bladym świtem i wracał późno w nocy. „Dla rodziny wypruwałem sobie żyły. Ale warto było! Staraliśmy się uczciwie przejść przez życie. Nie wszystko się udawało, ale się staraliśmy. I jesteśmy nadal zadowoleni z życia! ”, mówił w jednym z wywiadów.
O swojej żonie zawsze mówił z poruszeniem. Była dla niego ideałem. Pytany o receptę na szczęśliwe małżeństwo odpowiadał, że niezbędna jest cierpliwość, tolerancja i... ułańska fantazja. To właśnie one pomagają iść razem w zgodzie przez życie i sprawiają, że do związku nie wkrada się rutyna i nuda. Żona pilnowała, by zdrowo się odżywiał, zawsze pod ręką miał owoc albo szklankę soku. Był pogodny i skromny, nigdy nie odmawiał zdjęć i autografów, uważał, że to część jego pracy. Nie lubił mówić o prywatności, dom uważał za swoją twierdzę. Razem z Hanną, zamiast bywać, woleli wyjechać na Warmię, gdzie kupili ziemię i postawili dom, pracować w ogrodzie, majsterkować.
"Miłość czyni cuda"
Mówił, że są z żoną jak papużki nierozłączki i jak jednemu coś się dzieje, to drugie nie może żyć. I choć byli ze sobą zawsze szczęśliwi, to nie mieli łatwego życia. Oboje ciężko chorowali. U Jana Kobuszewskiego wykryto w końcu lat 80. raka jelita, brzmiało to jak wyrok. Ale udało mu się zwalczyć chorobę, mówił, że nie podniósłby się, gdyby nie żona, podkreślał, że to Hanna była dla niego największym wsparciem. Walczyła wspólnie z nim i lekarzami. „Miłość czyni cuda”, komentował. Potem rak uderzył jeszcze raz, i znowu to żona i jej determinacja w walce o niego sprawiły, że był w stanie poddać się trudnej operacji i rehabilitować.
Gdy po latach u Hanny Zembrzuskiej zdiagnozowano niewydolność nerek, to on opiekował się nią z największym oddaniem i poświęceniem. Martwił się, że zabraknie pieniędzy na drogie lekarstwa. Szukał wsparcia w modlitwie, zawsze był bardzo wierzący. W domu wpojono mu wartości, którym starał się być wierny. Jak mówił, najważniejsze są Bóg, małżeństwo i rodzina. Swoje 80. urodziny świętował na Jasnej Górze. Pielgrzymował też na Jasną Górę, by Bóg dał mu siły. „Wspaniała rodzina to największy dar, jaki dostałem od losu, a Hania to najpiękniejszy prezent od Boga. Wspiera mnie, inspiruje, jest przy mnie” – mówił (cytuję za Interia.pl).
Zobacz także: Poznali się na uczelni, pobrali się tuż po studiach. Kim jest żona Alberta Bachledy-Curusia, jednego z „książąt Podhala”?
Hanna Zembrzuska: "Ciężko mi bez niego"
Wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu. Hanna Zembrzuska także wyszła z chorobowych opresji, nie musiała jeździć na dializy. Cieszyli się życiem, wnukami. Ale na przestrzeni czasu stan aktora pogorszył się i z tego ataku raka już nie był w stanie się podnieść. Zmarł w domu otoczony bliskimi we wrześniu 2019 roku.
Maria Winiarska, żona jego siostrzeńca Wiktora Zborowskiego, powiedziała, że zawsze zostanie dla niego puste miejsce przy stole. On sam martwił się o zdrowie żony, o to jak sobie poradzi, kiedy jego zabraknie. A Hanna Zembrzuska bardzo za nim tęskniła... Pytana jak żyje, mówi, że byle jak. „Mogę liczyć na wsparcie. Nie jestem sama z tym wszystkim, ale tęsknię. Ciężko mi bez niego” (cytat za wp.pl).
SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Ich miłość zakończyła niespodziewana tragedia. Oto historia Agnieszki i Sławomira Petelickich...
Wdowa po wielkim aktorze zmarła 16 czerwca 2023 roku. "Dziś odeszła Hanna Zembrzuska. Aktorka. Moja Ciocia. Żona ś.p. Janka Kobuszewskiego. Piękna Pani. Śpij Haneczko spokojnie" — napisał Wiktor Zborowski. Teraz małżonkowie znów są razem...