Halina Kunicka i Lucjan Kydryński: łączyła ich miłość ponad wszystko
Dziś upływa 17. rocznica śmierci znanego dziennikarza
Halina Kunicka i jej drugi mąż, Lucjan Kydryński bez wątpienia byli sobie przeznaczeni. To była wielka miłość, taka na całe życie, choć piosenkarka słyszała od mamy: „Masz dobrego kochającego męża, szczęśliwy dom, po co ładujesz się w to bagno”. „To bagno, to niby ja”, żartował jej ukochany. Tworzyli popularną na estradzie parę lat 60. i 70. Lucjan Kydryński często zapowiadał koncerty Haliny Kunickiej, a gdy rozlegały się brawa po piosence, pointował: „Dziękuję Państwu w imieniu rodziny”. To zawsze bardzo podobało się publiczności. Dziś mija 17 lat od śmierci znanego dziennikarza, z tej okazji przypominamy jego największą historię miłości.
Halina Kunicka i Lucjan Kydryński: historia miłości
Poznali się w początku lat 60, w klubie „Pinezka” na warszawskim Nowym Świecie. Halina tam występowała, on siedział na widowni. Był już na tyle popularny, że w „Pinezce” go parodiowali. Halina zobaczyła wtedy Lucjana po raz pierwszy „na żywo” przez szparę w kotarze. Niezbyt jej się podobał. Inaczej go sobie wyobrażała. Nie miała pojęcia, bo i skąd, że jest jej pisany. „Nie przypuszczałam, że ten człowiek, Lucjan Kydryński, będzie przez długie lata człowiekiem mi najbliższym. I że będą to najwspanialsze, najpiękniejsze lata mojego życia, mówiła w rozmowie z Kamilą Drecką („Świat nie jest taki zły”, wyd. Otwarte, 2015).
Potem spotykali się wiele razy przy okazji różnych programów telewizyjnych, koncertów i festiwali. Halina Kunicka traktowała tę znajomość czysto kumpelsko, nie zastanawiała się, co Lucjan do niej czuje. A on stracił dla niej głowę, wiedział jednak, że nie odwzajemnia jego uczuć. I że musi o nie zabiegać. Połączył ich… pociąg. A właściwie wspólna podróż. „Przegadaliśmy w korytarzu do Bielska-Białej prawie całą noc. I wzajemnie uznaliśmy, że jesteśmy sobie bardzo bliscy. Potem spotykaliśmy się częściej, dzwoniliśmy do siebie. Oboje wiedzieliśmy już, że nie jesteśmy tylko kolegami z pracy. Czas płynął, nasza więź stawała się bardziej intensywna. Pojawiła się myśl, że powinniśmy jakoś uregulować nasze życie. Oboje byliśmy związani, mieliśmy własne domy" - wspominała piosenkarka w wywiadzie dla magazynu "Viva!".
Lucjan Kydryński, który mieszkał w Krakowie, zaczął coraz częściej wpadać do Warszawy, i odwiedzać Halinę. „Żonę powoli przyzwyczajałem do myśli o rozwodzie, zdecydowałem się przenieść do Warszawy. Moje wytrwałe zabiegi zostały nagrodzone. Halina zgodziła się ze mną być", wspominał. Ona była nim coraz bardziej zafascynowana, podobał jej się, imponował ogromną muzyczną wiedzą, był towarzyski, miał szyk i klasę. Jak wspominała Halina Kunicka wyróżniał się na tle szarości PRL-u. Różniło ich 9 lat, ale muzycznie byli z podobnych klimatów.
Czytaj także: Zamordowano jego ojca, miał myśli samobójcze. I choć Tadeusz Janczar był wybitnym aktorem, prywatnie doświadczył wielu krzywd
Halina Kunicka: gdy poznała Lucjana Kydryńskiego, była mężatką
Halina Kunicka urodziła się 18 lutego 1938 we Lwowie. Jej ojciec Wacław Kunicki był oficerem, zaginął w czasie w kampanii 1939 roku. Jako dziecko kilkakrotnie przeprowadzała się z mamą do różnych miast w Polsce, ostatecznie zamieszkały w Warszawie. Za namową ojczyma, adwokata Mieczysława Góralewicza skończyła studia prawnicze na Uniwersytecie warszawskim. A za namową mamy wzięła udział w konkursie dla piosenkarzy amatorów, gdzie odkryto jej talent. Popularność przyniosła jej piosenka „Lato lato, lato czeka” z hitowego filmy „Szatan z siódmej klasy” z 1959 roku.
W latach 60. wydała już album „Halina Kunicka” oraz drugi „Panienki z bardzo dobrych domów”. Ta piosenka też stała się wielkim przebojem, „Najlepsze są panienki z bardzo dobrych domów/ bo w końcu komu jak komu/ to im rodzice wierzyć chcą”, nuciły dziewczyny z lat 60. Kiedy zaczęła występować we wspomnianym już kabarecie „Pinezka”, rodzice przychodzili na prawie każdy program. Mama była z niej dumna, ojczym marzył, że będzie kiedyś jak Rena Rolska, mówił: „Ty zaczynasz, a Pani Rena jest wielka gwiazdą, ucz się”.
Miała 22 lata, gdy po raz pierwszy wyszła za mąż, „za miłego, kulturalnego, opiekuńczego chłopca, który był ode mnie parę lat starszy”, wspominała. I dodawała: „To była moja pierwsza prawdziwa miłość”. Stanisław, z wykształcenia inżynier budownictwa pomagał jej, gdy zmarł ojczym Haliny i gdy z mamą musiały opuścić mieszkanie na ulicy Barskiej, bo już nie było ich na nie stać.
Halina Kunicka: wielka miłość do Lucjana Kydryńskiego
O rozstaniu z mężem mówiła tak: „Najpierw musiałam wykrztusić, że odchodzę. A jemu przecież nie było to obojętne. Musiało być mu bardzo przykro, ale nadzwyczaj pięknie to zniósł. Z jednej strony, wiele mnie to kosztowało, a z drugiej, myślałam wyłącznie o sobie i Lucjanie. Są takie chwile, kiedy człowiek nie rozgląda się wokół, nie wpatruje się w ból innych”. Nie miała poczucia, że świat się wali, przeciwnie - była zakochana i uważała, że „cały świat idzie do niej z otwartymi ramionami”. Dopiero po latach uświadomiła sobie, jak to musiało boleć jej bliskich. Nawet mamę do której zadzwoniła z budki telefonicznej, żeby powiedzieć o rozwodzie.
Czytaj także: Halina Kunicka wychowała jedynego syna. Kiedyś Marcin Kydryński był pogodnym i radosnym chłopcem...
Kim był Lucjan Kydryński? Kariera
Lucjan Kydryński był od niej o dziewięć lat starszy, wychowywał się w Krakowie, marzył, że będzie dyrygentem, grał na wiolonczeli, ale z muzycznych planów nic nie wyszło. Miał wiele zainteresowań, studiował dziennikarstwo (które skończył) i anglistykę, muzykologię, historię sztuki. Podczas studiów historii sztuki poznał swoją pierwszą żonę, i jak mówił „zakonserwowała go na 16 lat!” . W PRL-u szybko stał się instytucją. W niesamowicie popularnym wtedy „Przekroju” prowadził dział kultury, który odziedziczył po samym Jerzym Waldorfie.
Świetnie znał się na muzyce. W radio prowadził „Rewię piosenki”, to dzięki niemu wiele osób usłyszało tam po raz pierwszy Edith Piaf, Jacquesa Brela, Milvę, Earthę Kitt, Charlesa Aznavoura. Audycje miał zresztą otwierać wielki przebój Earthy Kitt „C’est si bon”, ale władze uznały, że jest zbyt zmysłowy i może deprawować polską młodzież. Dżingiel trzeba było zmienić. W telewizji prowadził program „Muzyka lekka, łatwa i przyjemna”, co sam wymyślił.
Był charakterystyczny, bo miał wadę wymowy - nie wymawiał dźwięku „r” (po nim chyba dopiero Jerzy Owsiak był dziennikarzem muzycznym z tak wyraźną wadą wymowy). Kydryński miał swadę, łatwość nawiązywania kontaktu i bawienia publiczności, Krzysztof Materna uważał go za mistrza, za „metr z Sevres”. Z wielkim szacunkiem o Kydryńskim mówił też Krzysztof Krawczyk, którego pan Lucjan wprowadzał na salony. „Poznałem go podczas pracy przy programie „Zgaduj zgadula”. Była to audycja radiowa nadawana prosto z koncertu. Dużo wtedy jeździliśmy. Pan Lucjan zawsze potrafił dla nas znaleźć czas. Siadaliśmy przy kolacji i słuchaliśmy go. My, Trubadurzy, byliśmy prostymi chłopakami z Łodzi, a on tłumaczył nam różne rzeczy. Tak naprawdę od niego nauczyłem się, że rybę je się dwoma widelcami. Mówił nam, że trzeba umieć smakować życie. Dzisiaj coraz trudniej o ludzi, których chce się słuchać. A jego się chciało”, wspominał.
Halina Kunicka i Lucjan Kydryński: tworzyli piękną parę
Halina Kunicka i Lucjan Kydryński pobrali się w 1968 roku, świadkami na ślubie byli Edyta Wojtczak i Jerzy Połomski. „Zostawiliśmy nasze dotychczasowe domy i wyszliśmy z jednym kubkiem. Tułaliśmy się po różnych mieszkaniach, a nie byliśmy specjalnie dobrze sytuowani”, wspominała Halina Kunicka. I od razu stali się jedną z najpopularniejszych par polskiego show biznesu. Kiedy na wakacje jechali nad morze, przyjeżdżały tam autobusy z wycieczkami, tylko po to by ich zobaczyć.
Do Haliny Kunickiej stale ktoś chciał podchodzić, a to po autograf, a to żeby jej dotknąć, czego jej mąż nie znosił. Krążyło o nich mnóstwo plotek, np. że Halina Kunicka truła się gazem zazdrosna o jakiś romans męża. Podczas jednego z koncertów Lucjan Kydryńskie powiedział: „Halina Kunicka nie wystąpi, bo właśnie urodziła mi syna”. Na drugi dzień mówiła o tym cała Polska, historia szybko zaczęła obrastać w różne plotki, mówiono że synek Marcin jest chory, że coś się złego stało. Aż Jerzy Derfel, ich przyjaciel zadzwonił do Kydryńskiego i zapytał niespokojny: „Lucjan, a co z Haliną, żyje?”.
Wspólnie mieszkali i występowali, byli wspaniale zgranym duetem estradowym, śpiewali razem piosenkę „Ballada o dobrej żonie”. On podobno zawsze miał kłopot z zapowiadaniem jej, bo jak wyznał „Nie wiedział co powiedzieć o ukochanej kobiecie". „Miałem kłopoty, bo dobrze o niej mówić nie wypadało, a mówić źle nie miałem powodu", napisał w książce „Przejazdem przez życie. Kroniki rodzinne".
Ona kochała go za jego odpowiedzialność, wiedzę, miłość jaką dawał jej i Marcinowi – dzisiaj znanemu dziennikarzowi muzycznemu i podróżnikowi. Co nie znaczy, że byli idealną parą. Lucjan Kydryński był pedantem, złościło go, że ile by nie było w domu krzeseł i foteli, na każdym wisi jakiś ciuch jego żony. Czasem miewali ciche dni, czy raczej momenty. Zwykle wtedy to Lucjan przychodził i mówił: „Może coś ci złego zrobiłem, więc mnie przeproś”. Znała ten zwrot na pamięć, zawsze ją bawił. Czasem irytował się różnymi sprawami, chciał naprawiać świat i wybuchał ze złości, aż znajomi się dziwili, skąd taki delikatny, kulturalny człowiek „zna takie słowa”. Żona prosiła go wtedy, by się uspokoił bo pracuje na zawał.
Zobacz też: Halina Kunicka postąpiła z pierwszym mężem okrutnie. „Cała składam się z wyrzutów sumienia”
Halina Kunicka w 2017 roku
Halina Kunicka: życie bez Lucjana
I rzeczywiście rozchorował się na serce, wiele razy był leczony, trafiał do szpitala. Gdy problemy z sercem się nasiliły, piosenkarka poświęciła się wyłącznie opiece nad ukochanym. Kiedy wiozła go ostatni raz, wierzyła, że jak zawsze z tego wyjdzie. Jak sama wspominała, nie mogła uwierzyć, że już na zawsze wraca sama do domu. Lucjan Kydryński zmarł we wrześniu 2006 roku w wieku 77 lat. Halina Kunicka w lutym skończyła 85 lat, ma syna i wnuki. O swoim małżeństwie z Lucjanem mówiła: „Przydarzyło nam się coś, czego życzyłabym każdemu. Spotkanie drugiej osoby i drugiej duszy, wspólne wędrowanie przez świat…". I dodawała: „Kiedy mam wejść na scenę, proszę Lucjana żeby był ze mną... Wiem, że gdzieś tam, na górze, jest bliski mi człowiek, który duchowo mnie wspiera. Czuję, że Lucjan się mną opiekuje".
Pisząc tekst korzystałam m.in. z książki Kamili Dreckiej „Halina Kunicka. Świat nie jest taki zły”, wyd. „Otwarte”, Kraków, 2015