Oskarżona Wiera Gran: od śmierci żydowskiej pieśniarki mija 15 lat. Wspomnienie Agaty Tuszyńskiej
W pewnym momencie dostała na punkcie zdrady obsesji... Jak wyglądało jej życie?
- Agata Tuszyńska
Córka Luby i Eljasza Grynbergów urodziła się w drodze. Rodzice wracali z Rosji do Polski, osiedlili się w podwarszawskim Wołominie. Nikt nie wie dokładnie, w którym roku. Na temat swojego wieku Wiera podawała błędne tropy. Mogła mieć już trzy lata, kiedy jesienią 1917 rozstrzelano oskarżoną o szpiegostwo holenderska tancerkę Matę Hari. Mogła też jeszcze się wówczas nie urodzić. Nie wiedziała, że kiedykolwiek nazwiska ich obu, obu femme fatale, zostaną połączone...
Wiera Gran: kariera i życie żydowskiej pieśniarki
Miała wszystko, czego potrzeba wschodzącej gwieździe – egzotyczną urodę, piękny niski kontralt i muzykę we krwi. Była tak nieśmiała, że pierwsze piosenki śpiewała zza sceny, obawiając się zetknięcia z publicznością. Podobno debiutowała mając piętnaście lat, ale nikt nie jest pewien rachunku. Było to 1 lutego 1934, wykonała „Tango Brazylijskie” w Cafe Paradis w Warszawie. Niedługo później stała się ulubienicą warszawskich kawiarni i dancingów. Występowała w kawiarni IPS czy Cafe Vogue przy Złotej 7. Do lata 1939 nagrała kilkadziesiąt piosenek o wszelkich barwach miłości. Śpiewała piosenki z repertuaru Hanki Ordonówny i Poli Negri. 1 września miała wyjechać na kontrakt do Paryża, podobno na zaproszenie słynnej Yvette Guillbert.
Po wkroczeniu Niemców do Warszawy wyruszyła na Wschód po opieką lekarza swojej matki, Kazimierza Jezierskiego, którego wkrótce poślubiła. Kilka miesięcy spędziła we Lwowie, świetnie zarabiała w wypełnionym po brzegi uciekinierami Teatrze Stylowym. Z czasem dokonała wyboru między sierpem a swastyką. Mimo sprzeciwu męża, zdecydowała się wrócić do Warszawy.
Wiera Gran przekroczyła bramę getta w kwietniu 1941. Pierwszy jej recital za murem miał miejsce 20-go, w dniu jej urodzin i urodzin Adolfa Hitlera. Spędziła w dzielnicy zamkniętej okres od wiosny 1941 do lata 1942. Całe jej dalsze życie było konsekwencją tych kilku miesięcy.
Czytaj także: Wiera Gran – piętno zdrady szło za nią jak cień, była oskarżona o współpracę z Gestapo
Wiera Gran: bycie słynną diwą uniemożliwiało izolację od władz
Nazywano ją Wiera Magnes. Przyciągała tłumy do kawiarni „Sztuka” na Lesznie. Swoim zmysłowym głosem śpiewała szlagiery, które jej wielbiciele znali z przedwojennych kawiarni. Przychodzili, by przy szklance ciepłej wody posłuchać „Listu”, „Orchidei”, „Tango notturno” lub „Żebyś ty mnie zrozumiał”… Chwile przeniesienia się w inną rzeczywistość były bezcenne. Nie tylko ona nazywała te występy „mszami zapomnienia”.
Po raz pierwszy usłyszałam o Wierze Gran w salonie Ireny Krzywickiej w podparyskim Bures. Mówiono o gwieździe warszawskiego getta - kolaborantce, latami walczącej o swoje dobre imię wobec „sztafety oszczerców”. Co takiego zrobiła młoda pieśniarka, by zasłużyć na takie miano? Czym zawiniła lub czy zawiniła czymś więcej niż tylko chęcią przeżycia? Jej osoba wzbudzała złą ciekawość i podnosiła temperaturę rozmowy jeszcze pół wieku po wojnie.
Do getta wróciła dobrowolnie na wieść o życiu artystycznym, które się tam odradza. Chciała pracować. Dla matki i sióstr. Umiała śpiewać. Nie wiedziała, podobnie jak inni zamknięci za murami, jakie są plany Hitlera. Wtedy jeszcze nie.
„Wszyscy się zmieszczą” - zapewniał tymczasem na estradzie „Sztuki” sumienny kronikarz wypadków dzielnicy zamkniętej, Władysław Szlengel. „Śmierć ma szerokie ramiona. Nie zabraknie miejsca”. Wkrótce zaczęły odjeżdżać pierwsze transporty z Umschlagplatz do Treblinki.
Wiera jeszcze przez jakiś czas śpiewała w getcie. Furorę robił wykonywany przez nią szlagier napisany właśnie przez Szlengla do muzyki Władysława Szpilmana „Jej pierwszy bal”. Mówiła o służbie rodzinie i obowiązku przetrwania, o pomocy słabszym. Używała swoich wpływów, by zebrać potrzebne fundusze dla potrzebujących. „Panujące w gettowym środowisku artystycznym stosunki wykluczały staranną selekcję towarzyską” - pisał Antoni Marianowicz, satyryk i „entuzjastyczny widz”, we wspomnieniach z tamtego okresu „Życie surowo wzbronione”. Bycie słynną diwą uniemożliwiało izolację od władz.
Czytaj także: Anita Dymszówna: aktorka wyklęta. Jedna decyzja zniszczyła jej karierę
Wiera Gran: kolaborowała z życiem i ze śmiercią
Kolaborowała z życiem i ze śmiercią. Kolaborowała, żeby ocaleć, jak inni, którzy ocaleli. W gettach, obozach, po aryjskiej stronie. Musiała pracować, a umiała jedynie śpiewać, przed wojną i później chciała być gwiazdą. Pracowała na jedzenie, na ciasta i szampana też (do czasu), na sukienkę, chleb dla sierot, którym zapewniała schronienie. Ratowała siebie i rodzinę, matkę i dwie siostry. Przez jakiś czas się udawało.
Zbierała oklaski na małej scenie Sztuki, przynosząc innym chwile zapomnienia, przenosząc tych, których stać było na bilet, w czasie głodu i poniżenia do świata, gdzie rządziły dawne prawa. Śpiewała do czasu.
Kolaborowała, czyli uczestniczyła w strukturach narzuconych przez okupanta, nie była bierną mieszkanką dzielnicy zamkniętej, stała się szczególnym trybem w gettowej maszynie. Czym różniła się i czy się różniła od nauczycielek i krawcowych, od pracowników szopów? Tamtym również praca dawała szansę przeżycia. Czy wolno oskarżać o kolaborację szefów rad żydowskich w gettach? Mimo złudzeń, iż mają wpływ na losy żydowskiej społeczności, ich kompetencje ograniczały się do wykonywania poleceń okupanta i zadań administracyjnych. Czy współpracowali zatem, za co ponoszą odpowiedzialność? Szef warszawskiego judenratu, Adam Czerniakow, popełnił samobójstwo, gdy zrozumiał, że nie jest w stanie zapobiec deportacjom.
Pierwszy raz nazwano ją kolaborantką zimą 1945, kiedy zgłosiła się do pracy do Polskiego Radia. Nie zatrudniono jej, gdyż „była na usługach gestapo”. Zarzut wydawał się jej tak absurdalny, że poszła za pierwszym odruchem - koniecznością zaprzeczenia, oczyszczenia się, wyjaśnienia. To rozpętało piekło. Aresztowano ją, przesłuchiwano, sądzono.
Zarzucano jej, jakoby „w czasie okupacji niemieckiej w okresie od 1941 roku do sierpnia 1942 w getcie w Warszawie, a od sierpnia 1942 po stronie aryjskiej, utrzymywała stosunki towarzyskie z osobami, które były jawnymi agentami gestapo, przez co dopuściła się czynu przestępczego przewidzianego w artykule 1 Regulaminu Sądu Obywatelskiego. Czyn ten w myśl tego Regulaminu podlega rozpoznaniu przez Sąd Obywatelski przy Centralnym Komitecie Żydów Polskich”.
Śledztwo i proces trwały kilka lat. Nazwała je koszmarem gorszym niż ten wojenny, w którym straciła matkę i siostry. W efekcie postanowiono ją „z postawionych zarzutów uniewinnić”. Był 1949 rok. Niedługo potem opuściła Polskę. Trująca plotka ścigała ją i dosięgała wszędzie, gdziekolwiek była przez resztę życia: w Izraelu i Francji, w Wenezueli i Anglii, w Ameryce i w kraju nad Wisłą. Stale podsycana, podgrzewana, pączkująca. Dlaczego pół wieku po wojnie te oskarżenia nie milkły? Dlaczego nie uciszały ich wyroki sądów, ani czas?
Czytaj także: Antoni Słonimski po śmierci żony miał złamane serce , nic już nie było takie samo, jak kiedyś
Wiera Gran: walka o sprawiedliwość ją zniszczyła
Gwiazda, kobieta – w sytuacji niejasnej, w pejzażu zagrożenia łatwo przekształca się w postać dwuznaczną. Łatwiej niż mężczyzna. Jakby to stanowiło część jej repertuaru. Artystka estradowa od stuleci postrzegana była jako utrzymanka, a wcześniej kobieta upadła. Wielu czuło się uprawnionych do traktowania jej w ten sposób. Dawni znajomi, sąsiedzi, obcy. Kapitan statku, którym płynęła do Hajfy, którego zaloty odrzuciła, może wyzwać ją od gestapowskich kurew, podobnie działo się przy każdej okazji, kiedy robiła coś, co się nie podobało. Nazywano ją – „tą”, „taką”, „zdolną do wszystkiego”, „awanturnicą”.
Może jej winą było jedynie to, że przeżyła? A także to, że była kobietą. Piękna i utalentowana młoda kobieta… w taką najłatwiej można było rzucić kamieniem. Złamać jej życie. Wzajemne oskarżenia ocalonych. Tych, którzy sami mieli coś na sumieniu i oskarżeniami próbowali przenieść na nią ciężar swej winy. Obezwładniająca jest siła plotki. Śmierć cywilna za nieudowodnione winy. Tak się właśnie stało w przypadku Wiery Gran.
Pomówienie o współpracę dosięgało ją wszędzie. W Izraelu widzowie grozili przebraniem się w obozowe pasiaki, jeśli ośmieli się wystąpić na scenie. Nie ma dla niej miejsca wśród ocalałych z zagłady, oklaskiwali ją przecież niemieccy oficerowie i żydowscy kolaboranci z granatowej policji. Jak śmie pokazywać się wśród niedobitków zagłady. W lipcu 1952 wyjechała do Paryża, gdzie po niedługim czasie osaczyło ją echo wcześniejszych oskarżeń. Uciekła do Wenezueli. Wszystko powtórzyło się we wzmożonym natężeniu. Uciekała znowu. Przed sobą, przed własną przeszłością, przed przeklętym czasem poniżenia.
Wielokrotnie i na kilku kontynentach wzywano do bojkotu jej występów. A jednak trwała. Śpiewała w paryskim hotelu Lutetia i w kabarecie Dinarzade, w sali Pleyel i Carnegie Hall, w Sztokholmie i Londynie, podczas tournee w Ameryce Północnej. Stale towarzyszyła jej obawa, że znowu się zacznie, że odżyje widmo przeszłości. I stale dochodziło do mniejszych lub większych awantur. Jej występy były bojkotowane przez żydowskie organizacje kobiet, powstańców, kombatantów. Najgoręcej i najbardziej wytrwale w Izraelu. Yad Vashem odmówiło nagrania jej okupacyjnego świadectwa.
Plotka pęcznieje, odradza się w niezliczonych wariantach, Wiera dostaje obsesji na ten temat, szaleje. Boi się, wszędzie węszy podstęp i zagrożenie. Czuje się skrzywdzona i osaczona. Wierzy w to, że jest bezustannie podsłuchiwana i śledzona, każdy jej krok wydaje się jej kontrolowany, podsłuch widzi wszędzie: w telefonie, oknie, za ścianą.
Dom odnalazła w Paryżu, gdzie próbowała żyć i śpiewać. Walka o sprawiedliwość coraz bardziej ją niszczyła. Straciła głos. Wtedy zaczęła krzyczeć. „Sztafeta oszczerców” nie dawała za wygraną.
Mija 15 lat od śmierci żydowskiej pieśniarki Wiery Gran. Spotkanie z nią było jednym z ważniejszych doświadczeń mojego życia.
Czytaj także: Wanda Traczyk-Stawska: „Uważam, że nie mam prawa żyć, nie dbając o to, o co walczyli moi koledzy”
Zdjęcia Wiery Gran autorstwa Agaty Tuszyńskiej
Agata Tuszyńska – kim jest autorka książki „Oskarżona Wiera Gran”?
Agata Tuszyńska - pisarka, poetka, reportażystka. Autorka biografii Isaaka Bashevisa Singera, Ireny Krzywickiej oraz Wiery Gran, a także osobistych „Rodzinnej historii lęku” i „Ćwiczeń z utraty”.
W ostatnich latach wydała m.in. „Oskarżona Wiera Gran” (2010), „Narzeczona Schulza” (2015), „Jamnikarium” (2016), „Bagaż osobisty. Po Marcu” (2018), „Mama zawsze wraca” (2020), przeniesionej na scenę muzeum POLIN z okazji 79. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim oraz „Ćwiczenia z utraty. Po 15 latach” (2021). W maju ukazała się najnowsza książka „Żongler. Romain Gary”.
„Bohaterką wszystkich moich książek jest PAMIĘĆ. Znikające światy i odchodzący ludzie. Zapisuję, żeby nie przestały istnieć. Wierzę w ocalającą moc słowa".
Laureatka Nagrody Polskiego PEN-Clubu im. Ksawerego Pruszyńskiego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reportażu i literatury faktu. W 2015 roku została uhonorowana srebrnym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
Jej książki przetłumaczono na kilkanaście języków. Od marca jest felietonistką „Vogue”. Więcej informacji o autorce znajdziesz na jej oficjalnej stronie internetowej – pod tym linkiem.