Matka Marka Hłaski wychowywała go samotnie. Jednego dnia wysyłał jej listy z groźbami, drugiego zapewniał o swojej miłości
„U nas wszystkie gwiazdy spadają” – mówiła Maria Hłasko
- Kamila Geodecka
Był naszym polskim Jamesem Deanem. Chcieliśmy go widzieć jako rosłego mężczyznę, kochanka wielu kobiet i mężczyzn, buntownika z papierosem w ustach. Uwielbiał samochody i szybkość. Był piękny i dwudziestoletni – zawsze i na wieczność. W końcu odebraliśmy mu ludzki wymiar.
Relacja Hłaski z matką pokazuje nam jednak, jak wielowymiarową był postacią. Jak w chwili bólu zęba pisał z płaczem do mamy. Jak bał się, że ją straci, gdy w jej życiu pojawił się nowy partner. Pokazuje także matkę dumną z sukcesu syna, ale także przerażoną tym, że właśnie przez jego sławę może go stracić.
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 14.06.2024 r.]
Marek Hłasko: relacja z mamą
Marek Hłasko od wczesnego dzieciństwa był bardzo zżyty z mamą. Jeszcze przed wojną jego ojciec był już w związku z inną kobietą, a zaraz po rozpoczęciu okupacji Warszawy mężczyzna zmarł. Maria Hłasko została sama z 9-letnim synem. Dookoła toczyła się wojna, a ona nie mogła liczyć na nikogo. W 1943 roku poznała Kazimierza Gryczkiewicza, starszego mężczyznę, który zaraz po wojnie został jej mężem.
Mimo że Gryczkiewicz bardzo pomagał rodzinie, dla Marka stał się wrogiem, który zabrał mu matkę. Prawdziwy konflikt rozpoczął się, gdy cała rodzina zamieszkała razem. Były awantury, kłótnie i sceny zazdrości. „Kocham Ciebie tak samo, jak kochałem, lecz mi przykro, że wolisz obcego człowieka niż mnie” – pisał Hłasko do matki. Z listów wynika jednak, że z czasem mężczyźni dogadali się ze sobą, a sam pisarz potrafił odnosić się do męża matki z szacunkiem: „Jednak znaleźliśmy wspólny język. Tak musiało być”. Kontakt z matką nigdy później już nie przypominał stabilnej relacji.
Marek Hłasko miał jakby dwie matki: jedną kochał nad życie, drugiej nienawidził za zdradę. Jednego dnia potrafił wysłać jej listy z groźbami, drugiego przepraszać i zapewniać o swojej miłości. Andrzej Czyżewski, kuzyn Hłaski, trafnie pisze o ich relacji, nazywając ją „obustronną zaborczością”.
Marek Hłasko w listach do mamy
W listach wysyłanych do matki Marek Hłasko przyjmuje różne role. Jako nastoletni chłopak potrafił pisać z płaczem, prosząc matkę o odwiedziny. „Kochana Mamusiu, tęsknię za tobą tak potężnie, że nie masz pojęcia. Błagam Cię na wszystkie świętości, przyjedź do mnie w niedzielę. Mamusiu, jeszcze tego samego dnia, co wyjechałaś, gdy stałem na warcie w nocy, to aż płakałem. Dlatego czekam niedzieli z utęsknieniem, bo wiem, że się rozmyślisz i przyjedziesz do mnie […].
Mamo, błagam Cię na wszystko, przyjedź do mnie. Mamusiu, żebym był mógł z tobą porozmawiać, tobym cię jakoś przebłagał. Ale tu nie mogę się wypowiedzieć. Pamiętaj o tym, że pisząc ten list, płaczę. Zrobisz, jak uważasz, ale cóż mnie biednemu kto poradzi. Mamo, błagam Cię ze łzami w oczach, których ty nie widzisz, przyjedź do mnie” – pisał rozżalony chłopak na obozie harcerskim.
Miał wtedy 12 lat. W innym liście pisał, że nie rozumie, jak inni chłopcy mogą być tak weseli z dala od domu. Widocznie tęsknił za matką, mimo że jego koledzy cieszyli się już wolnością. Pragnął jej uwagi, szantażował ją i jej groził. „Chciałbym, żebyś przyjechała i poszła ze mną do jakiegoś dobrego doktora, na przykład zauważyłem, że na lewe ucho nic nie słyszę, a prawe mnie ciągle boli. Codziennie biorę po parę proszków [...]. Mamo przyjedź koniecznie, bo sobie zrobię coś złego” – zastraszał Marię Hłasko.
Później przepraszał, pisząc: „Wiem, że napisałem głupi i zły list. Wiem i bardzo mi teraz przykro i smutno”. To rozchwianie nastrojów nigdy się nie skończyło. Marek Hłasko do końca życia na zmianę pisał do swojej matki listy pełne pochwał oraz te wypełnione szantażem emocjonalnym.
Przeczytaj też: Stanisław Grochowiak był jednym z najlepszych polskich poetów okresu powojennego. Przez lata kochał dwie kobiety
Mama Marki Hłaski bała się, że przez sławę straci syna
Maria Hłasko starała się bronić syna. „Dobrze byłoby dla radia nagrać taką rozmowę, abym mogła powiedzieć o Marku coś prawdziwego. Taką prawdę, która odkłamałaby wszystko, co o nim się mówi. Bo o nim mówi się bardzo dużo, ale bardzo mało się wie” – mówiła w jednym z wywiadów radiowych. Jak wspominała, Marek zaczął pisać bardzo wcześnie – już w wieku 17 lat napisał „Sonatę marymoncką”.
Duma matki była wielka. „Zaczęli go drukować. Nawet nie wiem, kiedy stał się gwiazdą” – mówiła. Potem duma przerodziła się w obawę. „To jest bardzo niebezpieczne. U nas wszystkie gwiazdy spadają. Ja się tego bardzo bałam. Nie umiałam się tym cieszyć. Bałam się, że to się źle skończy”.
Z zapisanych w pamiętnikach i listach słów oraz z relacji samej Marii Hłasko widać, jak wielowymiarowe było życie pisarza. To nie tylko romanse i niebezpieczne trasy samochodami. To także bezgraniczna miłość do matki, trudne relacje rodzinne i próba otoczenia troską swoich bliskich. To także strach matki o dobro swojego syna, który nie był dla niej symbolem buntu, a jedynym dzieckiem, które pewnego dnia wyjechało z kraju i już nigdy nie wróciło.
Marek Hłasko zmarł w wieku 35 lat – może popełnił samobójstwo, być może przypadkiem wziął za dużą liczbę tabletek. Maria Hłasko po śmierci syna zajęła się pielęgnowaniem jego legendy. Zbierała wycinki z gazet, w których pojawiały się recenzje jego opowiadań, zdjęcia i listy. Była samotna, nie przyjmowała zaproszeń od rodziny i znajomych – nawet na najważniejsze uroczystości. Zmarła w 1987 roku.