Reklama

Oboje nie wyobrażali sobie życia bez literatury. Oni właściwie żyli literaturą. Małgorzata Musierowicz i Stanisław Barańczak, czyli siostra i brat. Spełnieni zawodowo. Ona dała polskiej kulturze rodzinę Borejków z poznańskich Jeżyc, on był wybitnym tłumaczem i poetą. Pasjonaci, z poczuciem humoru, piekielnie inteligentni. Gdy Stanisław Barańczak był już uznany profesorem Uniwersytetu Harvarda w Stanach Zjednoczonych, wciąż lubował się w językowych łamigłówkach i kalamburach. Tworzył je właśnie z siostrą! Mimo że w dorosłym życiu ich ścieżki rozeszły się, nigdy nie było to między nimi kością niezgody. „Byłam siostrą słynnego poety, krytyka literackiego, wybitnego tłumacza, prawdziwej międzynarodowej gwiazdy. Choćbym nawet i dopuszczała możliwość wbicia się w pychę, nie było to doprawdy realne", wyznała pisarka.

Reklama

Małgorzata Musierowicz i Stanisław Barańczak: dzieciństwo

Przyszli na świat w Poznaniu, Małgorzata urodziła się w 1945 roku, rok później pojawił się Stanisław. Pochodzili z lekarskiej rodziny, ich mama była znaną dentystką, ojciec lekarzem, a z zamiłowania także malarzem i publicystą. Być może to Jan Barańczak przekazał dzieciom smykałkę do pisania. Opiekę nad rodzeństwem sprawowała jednak głównie mama Stanisława i Małgosi, a czasy nie były łatwe. Dzieliła ona swój czas pomiędzy dzieci a pracę. Dorastanie dzieci przypadło na trudny okres tuż po II wojnie światowej. Częsta nieobecność rodziców zbliżyła do siebie rodzeństwo, które opiekowało się sobą nawzajem, chociaż to Małgosia jako starsza siostra, czuła się za brata bardziej odpowiedzialna.

Kiedy młodszy od niej Staś miał cztery lata, podobno nauczyła go całego alfabetu, używając do tego... dżdżownic. Tłuste i długie robaki układała patykiem w kształt liter, które jej brat całkiem szybko przyswoił. Co piątek chodzili z mamą na koncerty do filharmonii. „Staś, mały chłopiec z grzywką, w białym kołnierzyku, śledził w skupieniu rozłożone na pulpicie partytury, które zawsze przed koncertem kupował sobie lub pożyczał”, wspominała Małgorzata Musierowicz. Siostra Stanisława opowiadała również, jak to któregoś dnia jej sześcioletni brat wręczył mamie liścik, w którym napisał: „Jestem grzeczny i na pewno będę poetą, bo umiem rymować”.

Zobacz też: Krystyna Loska i Grażyna Torbicka: zawsze mogą na siebie liczyć. Jak wygląda relacja mamy i córki, dwóch ikon dziennikarstwa?

Na zdjęciu: Małgosia i Staś Barańczakowie z dziadkiem Walentym Konopińskim, Duszniki 1948 r.

Małgorzata Musierowicz i Stanisław Barańczak: inne studia, śluby w tym samym roku

Oboje dorastając, zaczytywali się w książki. Małgorzata przeczytała w liceum dziesiątki, skrzętnie skrywanych pod ławką lektur, tak żeby nauczyciele tych mniej lubianych przez nią przedmiotów nie widzieli. Buntowała się przeciwko naukom ścisłym, nie znosiła matematyki.

Jej wychowawca, profesor Węgrzynowicz, pogodził się z faktem, że jeśli chodzi o przedmioty ścisłe, to nie ma dla Małgosi nadziei i pomógł jej na ustnej maturze ze znienawidzonego przedmiotu. "Są ludzie, którzy umieją liczyć i są ludzie, którzy nie umieją liczyć. To dziecko nie umie. Ale umie za to wiele innych rzeczy. Zasługuje na świadectwo dojrzałości", powiedział wówczas w jej obronie i maturę zdała.

Co do Stanisława, był pilnym uczniem, Poznaniak z krwi i kości, bo solidny i pracowity. Już w liceum zaczął przekładać z innych języków, a na studia wybrał polonistykę. Z kolei Małgorzata nie planowała wiązać swojej przyszłości z literaturą. Kochała czytać książki, ale jak sama przyznała, pisarką została przez przypadek.

Po maturze dostała się na Wydział Malarstwa i Grafiki Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Poznaniu, a gdy w 1968 roku ukończyła kierunek, miała problem ze znalezieniem pracy w swojej specjalizacji, jaką była grafika użytkowa. W tym samym roku rodzeństwo przeżywało także wielkie zmiany na polu prywatnym. Oboje wówczas wzięli śluby z partnerami poznanymi na studiach. Mężem Małgorzaty został Bolesław Musierowicz, architekt wnętrz, Stanisław poślubił zaś ukochaną, Annę Bryłkę.

Zobacz też: Stanisław Barańczak był wybitnym poetą, latami walczył z chorobą, zmarł przedwcześnie

Małorzata Musierowicz, Targi Ksiazki w Krakowie, 2004 r.

Mariusz Makowski Mariusz Makowski/FORUM / Forum

Małgorzata Musierowicz: jak została pisarką?

Niedługo po ślubie państwo Musierowiczowie zostali rodzicami. Na świat przyszedł syn Andrzej, a następnie córka - Zosia. Mama dwójki pociech mierzyła się nie tylko z wychowaniem dzieci, ale także z brakiem pracy. Dwa lata po urodzeniu córki zawodowe losy Małgorzaty Musierowicz się odmieniły. Trafiła wówczas na ogłoszenie w "Kulturze" o konkursie na książkę dla młodzieży. Usiadła do starej i pożyczonej maszyny do pisania i stworzyła powieść pt. "Małomówny i rodzina". Nie wygrała nagrody, ale w 1975 roku książka ukazała się drukiem. Przy jej tworzeniu autorka mogła wykorzystać także swoje predyspozycje plastyczne i zilustrować dzieło, co było podwójnym sukcesem.

Do "Szóstej klepki", czyli pierwszej książki z cyklu Jeżycjada o mieszkańcach słynnej już dzielnicy Poznania - Jeżyce, namówił Małgorzatę jej brat, który sam od końca lat 60. realizował wielką literacką karierę. Stał się w poezji zjawiskiem, a jego wiersze były równie popularne, co zakazane. Barańczak komentował w nich ówczesną rzeczywistość polityczną i społeczną, co nie podobało się władzy PRL-u.

Stanisław Barańczak, Warszawa, 1991.

PAP/Andrzej Rybczyński

Rada brata okazała się strzałem w dziesiątkę i rozpoczęła wielką karierę pisarską Małgorzaty Musierowicz. Jak sama podkreśliła, "dzięki temu, dwoje biednych plastyków z gromadą dzieci, mieli za co żyć przez te lata". Za pierwsze honorarium kupiła nową maszynę do pisania, za kolejne, większe, z "Kłamczuchy", działkę z budką w prześlicznej leśnej okolicy, gdzie później wybudowali większy dom i zamieszkali całą rodziną na stałe.

Większych triumfów, jak sama autorka zaznaczyła, nie było. "Proszę pamiętać, że byłam siostrą słynnego poety, krytyka literackiego, wybitnego tłumacza, prawdziwej międzynarodowej gwiazdy. Choćbym nawet i dopuszczała możliwość wbicia się w pychę, nie było to doprawdy realne. Efektem sukcesów był jedynie kolosalny napęd do dalszej pracy", wyznała Musierowicz w wywiadzie z Małgorzatą Matysek dla mintmag.pl.

Motywacją do dalszego pisania dla siostry Stanisława Barańczaka był powód bardzo prozaiczny, ale nigdy mu nie zaprzeczała - uważała się ona przede wszystkim za mamę, która musi zarobić na godne wychowanie swoich dzieci. "Świadomość, że trzeba płacić rachunki i kupować nowe buciki oraz rowerki trójkołowe, doskonale wystarcza za motywację", podkreśliła żartobliwie pisarka, której rodzina w późniejszych latach powiększyła się o dwójkę kolejnych pociech: Emilię i Bolesława juniora.

"Kto ma dziecko, ten wie. Kto miał dzieci w PRL-u, ten wie jeszcze lepiej. Ja mam ich czworo. Maszyna do pisania była stara i wciąż się psuła, a dziatwa zwisała mi z pleców, właziła na kolana lub szarpała za łokcie, żądając całkowitej uwagi. Z tego powodu pisałam po nocach i tak mi to weszło w nawyk, że do dziś nie jestem śpiąca nawet o 3 albo i 4 nad ranem", wspominała swoją rzeczywistość młodej matki i pisarki Małgorzata Musierowicz (cytat za mintmag.pl).

Druga córka autorki Jeżycjady, Emilia, poszła w ślady mamy i swojego wujka Stanisława. Studiowała polonistykę, a później została tłumaczką książek dla dzieci i młodzieży. W 2020 roku córka Małgorzaty Musierowicz miała na koncie blisko czterdzieści książkowych tłumaczeń. Autorka Jeżycjady w jednym z wywiadów przyznaje z radością, że jej rodzina nalezy do "rozczytanych" i zaczytanych, a także oczytanych. "Trzy osoby z nas, zaczytanych, piszą zawodowo! Mój brat Stanisław, ja, wreszcie moja córka Emilia. Książki są całym naszym życiem. Kochamy je, nie rozstajemy się z nimi, wciąż o nich gadamy", opowiadała pisarka przed laty w wywiadzie dla wrodzinie.pl.

Córka Emilia, zapytana o swoje najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa, odpowiedziała, że to rodzice, którzy zawsze byli obok. "Ja i moje rodzeństwo byliśmy prawdziwym szczęściarzami, bo i mama, i tata pracowali w domu – zawsze mieli dla nas czas. Dopiero dzisiaj widzę, że to wcale nie musiało być łatwe radzić sobie z naszą czwórką nawet w ogniu pracy i z terminami wiszącymi nad głową, i tym bardziej to doceniam!", mówiła w rozmowie z Aleksandrą Polewską-Wianecką dla uniwersyteckie.pl.

Czytaj również: Basia i Maria przez całe życie były nierozłączne. Duet "Sióstr Winiarskich" rozdzieliła tragedia

Stanisław Barańczak: kochająca rodzina, emigracja do USA

Stanisław Barańczak czuł się równie wielkim szczęściarzem, co siostra, jeśli chodziło o jego życie rodzinne. Po ślubie, który wziął w tym samym roku, co Małgorzata, układał sobie życie z ukochaną żoną Anną. Para doczekała się dwójki dzieci, syna Michaela i córki Anny Janiny. Ich przyjaciele mówili, że takiej miłości, jaka była pomiędzy Staszkiem i Anią nie widzieli nigdy przedtem i potem.

W 1981 roku pojechał wraz z rodziną na wykłady do USA. W Polsce wprowadzono wtedy stan wojenny, który uniemożliwił Barańczakowi powrót do kraju. Przyjął więc propozycję pracy na prestiżowym uniwersytecie Harvarda, gdzie objął katedrę literatury polskiej na wydziale slawistyki i wraz z żoną zaczęli nowe życie w Ameryce. Zamieszkali w domu w Newtonville, w stanie Massachusetts nad Atlantykiem. Ukochana poety na początku zajmowała się dziećmi, a z czasem również i ona otrzymała pracę na Harvardzie, gdzie uczyła języka polskiego. Siłę ich uczucia naraziła na wiele prób ciężka choroba poety i tłumacza. W wieku 40 lat usłyszał, że choruje na Parkinsona.

Stanislaw Barańczak, Warszawa, lata 90.

Michal Sadowski / Forum

W wywiadzie, którego w 1999 roku udzielił „Gazecie Wyborczej”, opowiadał: „Kiedy 13 lat temu rozpoznano u mnie chorobę Parkinsona(…) byłem oczywiście zdruzgotany, ale prawie zaraz zacząłem wcielać w życie zdrową amerykańską zasadę: „Look at the bright side”. Choroba nieuleczalna? No cóż, ale przynajmniej z tych przewlekłych, z którymi żyć i nawet pracować można jeszcze sporo lat. Objawy? Kłopotliwe i przykre, ale od razu przychodzi na myśl głupia może, a jednak pocieszająca refleksja: o ile gorzej byłoby, gdybym z zawodu był np. pianistą, jubilerem, fryzjerem, nie mówiąc już o chirurgu – w tych profesjach na drżenie rąk czy dyskinezje (czyli nieregularne i niekontrolowane poruszanie się) naprawdę nie można sobie pozwolić! Praca? Będzie coraz trudniej, ale może jest to okazja do większego skupienia się nad projektami, na których mi najbardziej zależy. Podróże? Czy nie twierdziłem zawsze, że jestem skrajnym domatorem? Rodzina? Tak, na niej odbije się to najciężej, ale przecież znam swoich najbliższych i wiem, że znajdą w sobie dość sił. (…)”

Największym wsparciem w chorobie była dla Stanisława Barańczaka ukochana żona, rodzina i polscy przyjaciele. Krystyna Krynicka mówiła: „Żona Staszka, Ania, była dla niego niezwykłą podporą. Nigdy nie widziałam – i na pewno już nie zobaczę – takiej miłości, jaka była między nimi”.

Stanisław Barańczak odszedł 26 grudnia 2014 roku. Osiadając w USA, sądził, że powróci jeszcze do Polski na stałe, ale nie zdążył. Jego siostra Małgorzata skończyła niedawno 78 lat i nadal z wielkim zapałem opisuje przygody rodziny Borejków. Ostatni, 22 tom Jeżycjady, ukazał się w październiku 2021 roku. Na swoją premierę czeka tom 23.

Małgorzata Musierowicz, Warszawa, 11.12.2008 r.

PAP/Tomasz Gzell

Zobacz też: Joanna i Jolanta Żółkowskie – dwie aktorki, dwie siostry. Jak układała się ich relacja?

Reklama

Źródła: culture.pl, mintmag.pl, granice.pl,

Reklama
Reklama
Reklama