Byłam naprawdę bardzo szczęśliwa’’, powiedziała o swoim jubileuszu Magdalena Zawadzka. Dama polskiej sceny teatralnej 4 lutego obchodziła 50-lecie pracy artystycznej. Nie zabrakło czułych słów oraz wyrazów wdzięczności.

Reklama

Zobacz też: Kora dla „Newsweeka”: „Władza rozwala mój kraj. To niszczenie mojego szczęścia na finiszu życia”

To prawda, że z pracą nawet dla młodych, zdolnych aktorek bywa różnie, a co dopiero dla kobiet w średnim wieku. Decyzja o zmianie zawodu bywa więc bolesną koniecznością. Współczuję tym, które dotknął ten problem. Od tego zawodu bardzo ciężko jest uciec i udawać, że nic mnie on nie obchodzi. Aktorstwo wciąga, inspiruje, nawet leczy. Na scenie można odreagować smutki, kompleksy i nieszczęścia, których życie nikomu nie szczędzi’’, powiedziała Magdalena Zawadzka pięć lat temu w rozmowie z VIVĄ!.

Zobacz także

Z okazji jubileuszu do Teatru Ateneum przybyli najwybitniejsi przedstawiciele środowiska aktorskiego, m.in.: Janusz Gajos oraz Krystyna Janda. Pierwszą część stanowił spektakl „Lilka, cud miłości’’ oparty na wierszach, dzienniku i listach Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Na scenie oprócz Magdaleny Zawadzkiej wystąpiły również: Paulina Holtz, Katarzyna Tkacz oraz Joanna Żółkowska.

East News

Druga część to niespodzianka przygotowana przez dyrekcję teatru. W jej trakcie odczytano listy z życzeniami oraz nastąpił czas na wypowiedzi osób bliskich. W żartobliwy sposób wypowiedział się o Magdalenie Zawadzkiej jej kolega z dzieciństwa, Daniel Olbrychski. Na koniec aktorka podziękowała wszystkim zgromadzonym gościom za ten niezwykły wieczór.

To nie koniec obchodów! Już dziś o godz. 20 na antenie Programu 1 Polskiego Radia odbędzie się druga część uroczystości o godz. 20.00, w Studiu Koncertowym im. Władysława Szpilmana.

Magdalena Zawadzka w VIVIE!

Polacy pokochali aktorkę za rolę Basieńki w „Panu Wołodyjowskim". Jak powiedziała nam Magdalena Zawadzka, czuje się spełnioną kobietą, a przed nią ciągle wciąż są nowe wyzwania. Artystka cieszy się życiem, choć w 2008 roku odszedł jej ukochany mąż, Gustaw Holoubek, z którym spędziła 35 szczęśliwych lat. Gdy go zabrakło, nie chciała, jak inne wdowy po wielkich mężach, okutać się w czerń i mówić, że życie się skończyło.

Teraz radzę sobie sama, co robię też dla Gustawa, który by nie chciał, żebym była zagubioną w życiu, płaczącą, zaniedbaną wdową. Taką mnie kochał i taka powinnam zostać. Bo nadal trwam, nie odeszłam’’, powiedziała w rozmowie z VIVĄ!

Magdalena Zawadzka poświęca czas nie tylko ukochanej pracy, ale przede wszystkim swoim bliskim.

Praca jest dla mnie bardzo ważna, ale najważniejsze jest życie. Lubię iść do kina, teatru czy na koncert. Poświęcam czas rodzinie i przyjaciołom. Dużo czytam, kocham podróże, więc spełniam swoje marzenia. Pojechałam na przykład na Alaskę. Ale przede wszystkim potrafię cieszyć się drobiazgami. I nic sobie nie wyrzucam. Jestem optymistką, która widzi pół szklanki pełnej, a nie tę drugą, pustą połowę. Brak mi tylko tej dobroci Gustawa, jego inteligencji i mądrości. Ale moje obecne życie oparte jest właśnie na tej bazie, jaką dostałam od męża. Non omnis moriar – nigdy nie umarł, został we mnie, w synu i w ludziach, którzy go kochali’’, dodała Zawadza.

Reklama

Przeczytaj też: Nikt nie zasiada na tronie tak długo jak królowa Elżbieta. Monarchini obchodzi dziś „szafirowy jubileusz’’

Reklama
Reklama
Reklama