Jerzy Andrzejewski kochał żonę, ale obok niej miłością jego życia był Krzysztof Kamil Baczyński
Tajemnice życia pisarza
Andrzejewski był jednym z najwybitniejszych polskich pisarzy. Autorem „Popiołu i diamentu”, książki na podstawie której Andrzej Wajda zrobił słynny film i wylansował aktorsko Zbyszka Cybulskiego. Napisał też tak znane powieści, jak m.in. „Bramy raju”, „Idzie skacząc po górach”, „Miazgę”. W czasach PRL-u był znaczącą postacią - sztandarowym i odważnym opozycjonistą, autorytetem. Choć po wojnie przez pewien czas popierał komunistyczny porządek. W „Zniewolonym umyśle” Czesława Miłosza został opisany jako „ Alfa”.
Jerzy Andrzejewski niemal od zawsze zdawał sobie sprawę, że pociągają go chłopcy. A jednocześnie ożenił się i ze swoją drugą żoną - Marią był do jej śmierci, w 1971 roku. Jak pisała jego biografka Anna Synoradzka-Demadre, małżeństwo nie było dla niego kamuflażem, potrzebował i pragnął mieć rodzinę, dom, potomstwo. Przeżywać siebie w roli męża i ojca. Jak wyglądało małżeństwo i miłości Jerzego Andrzejewskiego?
[Ostatnia aktualizacja tekstu na VUŻ 23.02.2024 r.]
Jerzy Andrzejewski - dorastanie, rodzina
Jerzy Andrzejewski urodził się w 1909 rok w Warszawie, pochodził z mieszczańskiej rodziny. Ojciec miał sklep kolonialny w centrum miasta. Rodzinie różnie się wiodło, gdy popadli w finansowe tarapaty, musieli przenieść się z dużego mieszkania do dwupokojowego, do którego wchodziło się „od podwórka”, kuchennymi drzwiami. Pisarz zapamiętał to jako upokorzenie. Za degradację statusu rodzinnego winił ojca. Był jedynakiem. Bardzo kochał matkę (zginęła w czasie wojny w obozie Ravensbrück). Natomiast z ojcem miał chłodne relacje, przyznawał wprost, że go nie lubił, mieli odmienne temperamenty, upodobania, emocje.
Andrzejewski czuł wobec ojca obcość. Pisał o nim, że był „przeciętnym, stuprocentowym mężczyzną , kupcem i mieszczaninem, człowiekiem skromnie wykształconym, bez szerszych zainteresowań. A ja? Ja wobec niego łabędziem się czułem, z andersenowskiej baśni, może istotnie , lecz wśród łopotu, jakże wspaniałych skrzydeł”.
Miał pretensje do ojca, że żona, a mama pisarza, stała się dla niego „przyzwyczajeniem, wygodą, kimś w rodzaju nobilitowanej sługi”. Wzruszało go, że cały czas mówił do niej „ptaszka”. Z dzieciństwa zapamiętał m.in. kąpiele ze starszym kuzynem Lutkiem, którego bliskość nie była dla niego niemiła. Jerzy Andrzejewski studiował polonistykę, jeszcze przed wojną debiutował jako pisarz. Szybko się usamodzielnił, poznał środowisko artystyczne, także pisarzy i artystów gejów. Trudno powiedzieć z kim i jak był, ale przyjaźnił się z Jarosławem Iwaszkiewiczem, Jerzym Waldorfem, kompozytorem Zygmuntem Mycielskim, mieszkał ze starszym od siebie malarzem Józefem Czapskim. W latach 30 był związany uczuciowo z młodym muzykiem Eugeniuszem Biernackim. Byli ze sobą kilka lat. W 1941 roku Biernacki popełnił samobójstwo kładąc się na torach. Andrzejewski został wezwany do jego rozpoznania.
Zobacz też: Krzysztof Janczar na czwartym roku studiów rozkochał w sobie profesorkę baletu. Ten związek wywołał skandal
Jerzy Andrzejewski: historia miłości
Jerzy Andrzejewski był dwa razy żonaty. Pierwszy ślub wziął w 1934 roku w kościele Wszystkich Świętych w Warszawie. Jego wybranką została koleżanka ze studiów, Nona Barbara Siekierzyńska. Nie był to udany związek. Jerzy Andrzejewski uciekł z wesela ze swoim świadkiem. Małżeństwo prawdopodobnie nie zostało nawet skonsumowane. Żona, z którą pisarz nigdy nie mieszkał, zemściła się nie chcąc mu dać rozwodu. Mógł się ponownie ożenić dopiero po jej śmierci, w 1945 roku. Przed śmiercią zdążył ją jeszcze odwiedzić, w Krakowie. Drugą żonę, Marię Abgarowicz, poznał podczas wojny w 1941 roku. Pochodziła z wielodzietnej rodziny, ze Stanisławowa, była wdową, z wykształcenia muzykiem i muzykolożką. Skończyła Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie i konserwatorium lwowskie w klasie fortepianu.
Zobacz też: Los nie był dla niej łaskawy. Hanna Mikuć podniosła się po rodzinnej tragedii
Anna Iwaszkiewicz pisała o niej, że była „bardzo brzydka, niemłoda i „podeptana życiowo”, gdy wyszła za znanego pisarza, urodziła dwójkę zdrowych dzieci, wyleczyła się z gruźlicy, która uchodziła za chorobę nieuleczalną. Podziwiała jej siłę. Zauważała, że po dwojgu dzieciach „rozkwitła, przytyła tak, ze stała się niemal przystojna; poza tym ma dużo gustu, umie się ubrać i widzę, że bardzo o siebie dba”, pisała Anna Iwaszkiewicz. Andrzejewski kochał „Marysię”. Mówił, że jej obecność, jej głos sprawiają, że dom staje się prawdziwym domem. Jak pisze Anna Synoradzka-Demadre w książce „Jerzy Andrzejewski. Przyczynek do biografii prywatnej”, Maria nie została oszukana, nie wpadła w pułapkę, wiedziała o skłonnościach Jerzego. Trudno zresztą by było inaczej. Niemal w tym samym czasie, kiedy Jerzy Andrzejewski poznał Marię, spotkał Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. I zakochał się w nim.
Jerzy Andrzejewski: kochał Krzysztofa Kamila Baczyńskiego
Jerzy Andrzejewski poznał Krzysztofa Baczyńskiego w 1941 roku. Uważał poetę za miłość swojego życia. Zawsze trzymał na półce nieznane i piękne zdjęcie Krzysztofa. „Był moją największą miłością, może dlatego największą, bo nigdy całkowicie nie spełnioną, miłością niespełnioną całkowicie, ale zawsze odwzajemnianą, ponieważ znał dobrze charakter moich uczuć i, znając ich charakter, akceptował je, choć im się nie poddawał. Był jednak stworzony do wiernej, miłosnej przyjaźni w stosunku do starszego od siebie, którego traktował trochę jak ojca, trochę jak kochanka, a zawsze jak przyjaciela - był więc moją wzajemną miłością" - wspominał Andrzejewski.
„Gdybym kochał Krzysztofa mniej, niż go kochałem i kocham, na pewno łatwiej byłoby mi skierować do jego matki słowa nadziei czy współczucia. Myślę o Nim często i to myślenie jest dla mnie najboleśniejszą raną" - pisał w 1945 roku. Podobno, gdy podobali mu się jacyś mężczyźni, nawet czysto platonicznie, porównywał ich do Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Tak było przed laty z Markiem Hłasko, Ireneuszem Iredyńskim, Jerzym Skolimowskim. Janusz Głowacki pisał: „U Jerzego na półce z książkami stało zdjęcie pięknego chłopca z jasnymi, falującymi włosami. Chłopak ze zdjęcia był piękny naprawdę i to był Krzysztof Kamil Baczyński. A Jerzy był nim naprawdę zafascynowany i ile razy się kimś mniej albo bardziej przelotnie zachwycił, odkrywał w nim fizyczne podobieństwo do Baczyńskiego. (cytuję za Krzysztof Tomasik „Homobiografie”.)
Czy Baczyński go kochał? Na pewno uważał za jedną z najważniejszych postaci w życiu, tak jak mamę Stefanię i żonę Basię. Gdy brał ślub z Barbarą, w czerwcu 1942 roku Jerzy Andrzejewski był jego świadkiem. Pojawił się na tej ceremonii z Marią, nie byli jeszcze małżeństwem, bo pisarz nie miał rozwodu. Gdy w 1943 roku Andrzejewskiemu urodził się syn Marcin – Krzysztof Kamil Baczyński został jego ojcem chrzestnym.
Śmierć poety w Powstaniu warszawskim była dla Jerzego Andrzejewskiego nigdy niezagojoną raną. Ostatni raz widzieli się w lipcu 1944 roku. Długo zresztą miał nadzieję, że poeta żyje i żal do jego, także poległej, żony Basi, że zgodziła się, by poszedł do walki. Odejście Baczyńskiego było dla pisarza tym samym, co śmierć ukochanej matki. „Śmierć Krzysztofa to wspomnienia, których wolę nie dotykać, nie wnikać w nie. Odpycham też od siebie jego twarz, ruchy, uśmiech, wolę nie wywoływać jego głosu i różnych chwil, spotkań rozmów. Jedna taka chwila ożywienia - wskrzesza inne”, wspominał.
Żona Jerzego Andrzejewskiego zaakceptowała jego skłonności
Trudno sobie wyobrazić, że można zaakceptować związek z człowiekiem, który szuka spełnienia z innymi partnerami. I w gruncie rzeczy ma drugie życie. Ale Maria zaakceptowała skłonności męża, czasem bardziej dawało jej się we znaki jego pijaństwo – Andrzejewski cierpiał na chorobę alkoholową, był kilka razy na odwyku, który zresztą niewiele dał. Mąż nie ukrywał przed nią swoich pokus, pisał o chłopcach, których podrywał i płacił im za seks. W jednym z listów z Paryża pisał o „śmiertelnie zmęczonych chłopcach, którzy „godzinami stoją przy barze lub pustym stoliku oczekując forsiastego zbawiciela”. Żona odpowiadała praktycznie, by trochę pieniędzy zostawił także dla rodziny.
Nie godziła się, by przyprowadzał chłopców do domu, gdzie były małe dzieci. Zygmunt Mycielski, przyjaciel Andrzejewskiego, sam homoseksualista, pisał w Dzienniku, że Maria uważa czasem męża za potwora w domu. „Jerzy znowu pije, robi burdel w domu, sprowadza dwóch chłopców (…) Hipokryzja jest lepsza od tych prawd, roztaczanych jak pawi ogon przez osoby zakochane, wojujące o prawo do objawiania swych uczuć. Dwoje dzieci, żona - i cały ten pasztet- brrr”, notował w latach 60. w „Dzienniku”. Zarazem Maria Abgarowicz nie myślała nigdy żeby odejść od męża, chciała „trzymać dom”, organizowała życie pisarzowi, była jego opiekunką, strażniczką domowego ogniska, partnerką w codziennych trudach.
Andrzejewskim różnie się wiodło, nie tylko podczas wojny, ale i tuż po niej biedowali, tak, że nie było pieniędzy na opał. Maria sprzedawała rzeczy na jedzenie dla syna. Oboje byli dobrymi rodzicami, w tym domu nie brakowało miłości, troski o dzieci, zainteresowania ich sprawami, dbania o ich rozwój. Zarówno syn Marcin, jak i córka Agnieszka (urodzona w 1946 roku) byli bardzo związani z ojcem, mimo wszystkich jego koszmarów.
Jerzy Andrzejewski i Marek Hłasko pisał: historia relacji
Maria miała do zaakceptowania niejedno. Jerzy Andrzejewski miał wiele fascynacji, wielką miłością pisarza był Marek Hłasko. Ten związek to właściwie osobna opowieść. Tu dosyć powiedzieć, że Hłasko i Andrzejewski poznali się w 1954 roku u pisarza Wilhelma Macha (także geja, który popełnił samobójstwo w 1965 roku). Andrzejewski był oczarowany urodą Marka Hłasko, pisał że „promieniowała uwodzącym blaskiem”. I dodawał: „Jeśli powiem, że mnie oczarował i zachwycił, nie powiem wszystkiego". To on wybronił go przed wojskiem. Hłasko mieszkał nawet u Andrzejewskich, i romansował… z ich gosposią Urszulą. Owocem tego związku było dziecko, syn Janusz.
Marek Hłasko nie interesował się losem dziecka, zresztą dowiedział się o nim, gdy chłopiec miał 10 lat. Napisał wtedy z emigracji w liście do swojej matki: „Co do dziecka, to jak ładne – brać, brzydkie – zastanowić się.” Janusza usynowił przez uczucie i pamięć o Marku - Jerzy Andrzejewski. Pisarz bardzo był zakochany w Hłasce, prosił go, by się zdeklarował. "(…)mój stosunek do Ciebie jest chyba aż nadto jasny. Chcę, żeby Twój był też jasny". Autor „Pierwszego kroku w chmurach” nie potrafił jednak wejść w gejowski związek. Napisał do Jerzego Andrzejewskiego list, w którym go za to przepraszał. „Jesteś człowiekiem, dla którego mogę zmienić wyznanie, religie, nie wiem co, ale Jerzy – są przecież sprawy, o których ja nie decyduję. Ciężko mi o tym pisać”.
Ostatnią wielką miłością pisarza był młodszy od niego o kilkadziesiąt lat Marek Keller, poznany w 1962 roku.
Czytaj również: Monika Borys była u szczytu sławy, jednak w pewnym momencie usunęła się w cień. Jak dzisiaj wygląda jej życie?
Jerzy i Maria Andrzejewscy historia miłości
Maria zmarła nagle na serce w 1971 roku. Jej mąż bardzo to przeżył. Podobno zaczął nawet mówić z kresowym akcentem, który miała żona. Po jej śmierci z jednej strony zaangażował się jeszcze bardziej w opozycje. Był jednym z założycieli KOR-u, podpisywał wiele listów protestacyjnych i apeli. Był w ogóle odważnym człowiekiem. Na przykład w 1968 roku zaprotestował imiennie przeciwko interwencji wojsk Układu warszawskiego w Czechosłowacji. To było takim aktem odwagi, że niektórzy nie chcieli się z nim pokazywać, żeby nie ściągnąć na siebie gniewu władzy.
A z drugiej strony pił, uganiał się za młodymi chłopcami, czasem okazywało się, że byli podstawieni przez SB, donosili na niego, organizowali prowokacje. Jak pisał Mycielski o tym etapie życia Andrzejewskiego "myśli tylko o wartości tego, co pisze, niepokoi się, czy to nie grafomania, pije, bełkocze, i chwyta się nagich chłopców, chce utrzymać, złapać młodość". Pisarz zmarł w styczniu 1983 roku, znaleziono go rano, martwego, klęczącego przy łóżku. Został pochowany na warszawskich Powązkach
Korzystałam z książki Krzysztofa Tomasika „Homobiografie", Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2008, oraz książki Anny Synoradzkiej-Demadre „Jerzy Andrzejewski. Przyczynek do biografii prywatnej”, Wydawnictwo Krytyka Polityczna, 2017 rok.