Reklama

Jej życie wyglądało jak z podręcznika historii rasizmu. Doświadczyła prześladowań na każdym etapie i w każdym aspekcie życia – jako kobieta, artystka, obywatelka. A wszystko za sprawą jednej piosenki. Bez niej nie byłoby legendy Billie Holiday, ale może byłaby inna Billie, szczęśliwa.

Reklama

„Strange Fruit”

„Dziwny rodzą owoc południowe drzewa, krew jest na liściach i krew na korzeniach, czarne ciała w południowym kołyszą się wietrze” – słowa piosenki „Strange Fruit” odnoszą się do fali linczów, która przetoczyła się przez południowe stany USA na początku XX wieku. I chociaż dziś to jeden z najbardziej znanych protest songów w historii, który śpiewali najwięksi – od Niny Simone przez Jeffa Buckleya po Kanye Westa – to właśnie wykonanie Billie Holiday uznawane jest za najważniejsze. Nie tylko ze względu na jej talent. Biografia i kariera Billie Holiday były nierozerwalnie związane z tą piosenką. Miała ją w repertuarze przez całe życie i w jakimś sensie zapłaciła za to najwyższą cenę.

Film „United States Vs. Billie Holiday” (w Polsce po prostu „Billie Holiday”) Lee Danielsa, ukazuje konsekwencje, jakie spadły na legendarną wokalistkę z powodu wykonywania „Strange Fruit”. W rolę artystki wcieliła się Andra Day, która otrzymała za nią nominację do Oscara dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej.

Zobacz także: „And the Oscar goes to...” czyli Oscary 2021. Zapraszamy na relację z gali!

Billie Holiday – dzieciństwo, czyli gwałt, burdel i więzienie

„Mamusia miała 16 lat, tatuś 19, a ja miałam trzy” – tak zaczęła swoją autobiografię „Lady Sings the Blues”. Ale tatuś szybko zniknął, a mamusia z dnia na dzień stała się bezdomna. Zamieszkały w Baltimore u dalekiej rodziny, ale Billie wychowywały głównie sąsiadki. Mama pracowała dorywczo po kilkanaście godzin na dobę, odkładała na własną restaurację, a kiedy udało się ją otworzyć, Billie w wieku 11 lat przerwała edukację, żeby pomagać w kuchni. Ale o tym nie pisze w autobiografii. Ani o tym, że sąsiad zgwałcił ją, kiedy miała 12 lat, ani o tym, że została potem rozłączona z mamą i umieszczona w sierocińcu, a w wieku 14 lat została prostytutką, za co rok później trafiła do więzienia. Kiedy wyszła na wolność, miała 15 lat i bagaż traumatycznych doświadczeń, którymi mogłaby obdzielić całą dzielnicę. Zdecydowała, że nie wróci do burdelu. Będzie śpiewać.

Karierę zaczynała w podrzędnych klubach Harlemu, ale w tym czasie właśnie tam spotkać można było Duke’a Ellingtona i Louisa Armstronga. Ona spotkała Counta Basie’ego i dołączyła do jego zespołu. Ale nie zabawiła tam długo – podobno Basie wyrzucił ją nie tyle za pijaństwo, ile za siarczyste przekleństwa. W obu dyscyplinach nie miała sobie równych. Potem dołączyły jeszcze narkotyki.

FOT. ALAMY STOCK

Czego nie może gwiazda

W 1938 roku Billie Holiday zostaje pierwszą czarnoskórą kobietą, która występuje przy akompaniamencie białej orkiestry i z zespołem (białego) Artiego Shawa rusza w trasę po rasistowskim Południu. A tam przeżywa dokładnie to samo, co Don Shirley (Mahershala Ali) w filmie „Green Book”, tyle że nie miała Tony’ego Lipa (Viggo Mortensen) do obrony. Niby jest gwiazdą zespołu, ale nie może jeść z muzykami w tych samych restauracjach, spać w tych samych hotelach ani pić w tych samych barach. Śpiewa jako solistka na największych scenach, ale w przerwie nie może skorzystać z toalety. A do tego „południowa” publiczność obraża ją na każdym kroku. Kiedy w końcu nie wytrzymuje i na obelgę odpowiada obelgą, dostaje policyjną eskortę. Po niespełna roku sama odchodzi z zespołu.

USA kontra Billie Holiday

„Strange Fruit” po raz pierwszy zaśpiewała w legendarnym lewackim klubie Cafe Society w Nowym Jorku wiosną 1939 roku. Wielki sukces – wieść o niezwykłej piosence, której słowa brzmią jak deklaracja wojny wobec systemowego rasizmu w Stanach Zjednoczonych, roznosi się na cały kontynent. Billie Holiday śpiewa ją podczas każdego występu. Powstaje tradycja, która będzie towarzyszyć jej już zawsze: kiedy padają pierwsze słowa, gaśnie światło, reflektor oświetla tylko twarz Billie z białą gardenią wetkniętą we włosy, kelnerzy przestają obsługiwać stoliki. Pod koniec piosenki zapada ciemność, a kiedy światła ponownie się zapalają, scena jest już pusta. Cisza.

Ale wraz z rozgłosem pojawiają się problemy. Rządowi nie spodobały się słowa piosenki ani to, że stała się hymnem ruchu na rzecz praw człowieka. Najpierw Billie próbuje zastraszyć policja, utrudniają jej życie, chodzą za nią krok w krok, wdzierają się na scenę, wyprowadzają ją siłą. Ale zawsze wraca. I zawsze śpiewa „Strange Fruit”. W umowach z klubami umieszcza klauzulę, że zgadza się na występ tylko pod warunkiem zaśpiewania tego finałowego numeru. W końcu do akcji wkracza Federalne Biuro ds. Narkotyków. Uzależnienie jest jej słabością, heroina powoli ściąga ją na dno, a władza nie ma skrupułów, wykorzysta to przeciwko niej. Po raz pierwszy trafia do więzienia wiosną 1947 roku pod pretekstem posiadania narkotyków, dzień po tym, jak wbrew zakazowi zaśpiewała „Strange Fruit” na koncercie w Filadelfii.
„To jest sprawa USA kontra Billie Holiday” – mówiła z ironią i właśnie taki tytuł nosi nowy film o jej życiu, w którym zagrała ją Andra Day.

Podczas procesu Billie prosi o skierowanie do szpitala na odwyk, ale sąd jest nieugięty – dostaje trzy lata więzienia, wychodzi po roku ze względu na dobre sprawowanie. Coraz więcej klubów boi się ją zatrudniać, radiostacje nie grają jej piosenek, przepadają kolejne kontrakty.

Życie miłosne Billie Holiday

Nie miała szczęścia w miłości. Nie dopuszczała do siebie nikogo, ukrywała się pod maską cynicznej, wulgarnej i zepsutej gwiazdy. Uważała, że nie zasługuje na czułość, zawsze wybierała nie tych mężczyzn. O mężu, który ją bił i poniżał, napisała słynną piosenkę „Don’t Explain”: „Wiem, że zrobisz piekło, ale cieszę się, że wracasz. Nie tłumacz się”. Uważała, że jej sława i to, że dużo zarabia, sprawia, że mężczyźni czują się przy niej niekomfortowo, niewystarczająco męsko. I dlatego od czasu do czasu muszą pokazać jej, gdzie jest jej miejsce – pięścią. Kiedy się rozwiodła, wybierała praktycznych kochanków, którzy zajmowali się dostarczaniem jej narkotyków. Miewała też romanse z kobietami i o tym więcej dowiadujemy się z filmu „United States Vs. Billie Holiday”.

Czy kochała kogoś naprawdę? Psa, boksera o imieniu Mister, którego rozpieszczała na wszelkie sposoby, a on w obroży przechowywał jej w zamian heroinę.

Zobacz także: Kirby, Hopkins, Davis, Oldman. Kto otrzyma Oscara za najlepszą rolę pierwszoplanową?

Śmierć Billie Holiday

W szpitalu, gdzie w wieku 44 lat umierała na marskość wątroby, była sama – wycieńczona, opuszczona, zaszczuta. Strażnika policyjnego wyprowadzono ze szpitalnego pokoju zaledwie kilka godzin przed jej śmiercią. Biuro Federalne liczyło jeszcze na to, że odzyska przytomność i będzie można znów postawić ją w stan oskarżenia. Uniknęła tego i zmarła – w lipcu 1957 roku.

Po jej śmierci „New York Times” zamieścił o niej zaledwie notkę na piętnastej stronie, ale legendy Billie Holiday nie udało się powstrzymać. Jednym z pierwszych, którzy złożyli jej hołd, był Frank Sinatra. Uruchomił lawinę: przyznano jej pośmiertnie 23 nagrody Grammy, Diana Ross, wcielając się w jej rolę w filmie „Lady Sings the Blues”, otrzymała Złoty Glob, a jej wykonanie „Strange Fruit” zostało uznane przez amerykańskie wytwórnie muzyczne za jedną z 10 Piosenek Stulecia.

MAT. PRASOWE
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama