Barbarze małżeństwo z Frankiem Sinatrą wydawało się snem na jawie
Kiedy Sinatra śpiewał „Stranger in the Night”, kobiety mdlały z zachwytu. Był hojny i despotyczny
- Agnieszka Dajbor
Kiedy go poznała w początku lat 70., był już znudzony sławą, bogactwem, kaprysami, które mógł do woli spełniać. Potrzebna mu była podnieta – choćby czwarta żona. Sporo zresztą od niego młodsza. Sinatra był największym idolem Amerykanek od czasów Rudolfa Valentino. Ale był też kimś więcej – miał bowiem niebywały głos i to coś, co sprawiało, że ładna melodia i parę prostych słów w jego wykonaniu zmieniały się w sztukę. Był też dobrym aktorem. Za rolę w głośnym filmie „Stąd do wieczności” (na podstawie książki Jamesa Jonesa) dostał nawet w 1953 roku Oscara. Wybaczano mu podejrzenia o relacje z mafią i obyczajowe skandaliki, do których należał m.in. ślub z młodszą o 33 lata, początkującą wtedy aktorką Mią Farrow. Można powiedzieć, że Barbara wyszła za mąż nie tylko za swojego idola, ale też za dobro narodowe Ameryki, jakim był „The Voices” – „Głos”, jak nazywano Franka Sinatrę.
Czytaj także: Kobiety Władysława Bartoszewskiego, kim były żony profesora?
Kiedy Sinatra śpiewał „Stranger in the Night”, kobiety mdlały z zachwytu
Manhattan, rok 1944. Na świecie toczy się jeszcze wojna, ale nowojorczycy żyją własnymi sprawami. Jesienią w Paramount Theatre na Brodwayu odbywa się koncert Franka Sinatry. W ciasnych uliczkach wokół budynku na swego idola czeka blisko 30 tysięcy fanów. Głównie młodych kobiet, które krzyczą histerycznie: „Frankie, Frankie!”. Chcą go posłuchać, zobaczyć, dotknąć. Niektóre mdleją z emocji. Najbardziej zagorzałe są gotowe przekupić pokojówki w hotelu, by tylko dotknąć jego łóżka.
Takich tłumów jeszcze nikt nie przyciągał, dziennikarze uznają koncert za jedno z najbardziej spektakularnych wydarzeń w amerykańskim show-biznesie.
Sinatra największe przeboje – „Stranger in the NIght”, „My way”, czy „Something stupid” – ma jeszcze przed sobą. Ale już wiadomo, że zjawił się ktoś niezwykły. Dlaczego tak ekscytuje? Nie ma urody amanta, jest strasznym chudzielcem, a jednak skupia na sobie absolutną uwagę otoczenia. Mówią o nim: „Niebieskooki” albo „Głos”. Bo głos ma ciepły, zmysłowy, zapadający w pamięć. Śpiewa z takim uczuciem, jakby każdemu ze słuchaczy opowiadał bardzo osobistą historię.
Jego przyszłej żony Barbary nie ma wśród wiwatującego tłumu na Manhattanie. W małym miasteczku Wichipet słucha czasem piosenek Sinatry przez radio. A gdy on z taką czułością śpiewa: „Nic nie szkodzi, że jestem samotny, gdy serce mi mówi, że samotna jesteś i ty” – drży z emocji, jak jej nastoletnie koleżanki. Gdyby ktoś powiedział, jej wtedy, że za 30 lat zostanie żoną swojego idola, uznałaby to za żart? Nie, raczej za dobry życiowy plan, który warto zrealizować. Barbara nie ma krzty talentu Sinatry, ale tak jak on pochodzi z biednej rodziny. I wie, że drogę na szczyt trzeba sobie samemu utorować, a najlepiej wydrzeć ją życiu pazurami.
Barbara Marx i Frank Sinatra: historia miłości
Drogi Franka i Barbary przecinały się kilka razy, ale Frank zauważa ją naprawdę w latach 60. W Palm Springs – miasteczku, które obok Las Vegas i Los Angeles było ulubionym przystankiem hollywoodzkiej society. Frank ma 55 lat i liże rany po małżeństwie z 21-letnią Mią Farrow. Barbara jest żoną jego sąsiada i przyjaciela Zeppo Marxa (najmłodszego z klanu słynnych komików). Trudno powiedzieć, żeby była szczęśliwa. Zeppo jest sporo od niej starszy, niezbyt atrakcyjny, zdradza ją, a co gorsze „skąpi pieniędzy”. Ten związek ma jednak jedną wielką zaletę – jest dla Barbary przepustką do świata hollywoodzkich bogaczy. Barbara jako młodziutka dziewczyna była modelką, kręciła się trochę w świecie celebrytów, próbowała sił jako aktorka, ale bez sukcesu. Ruszyła w świat, wiedząc, że jej jedynym atutem jest uroda poparta tytułem Miss Missouri. Musiała naprawdę robić wrażenie, skoro sam Gregory Peck widząc ją kiedyś, zawołał: „Mmmm, co za pyszność!”.
Zanim poznała Zeppo, pracowała w jednym z teatrzyków rewiowych w Las Vegas, była tancerką i hostessą. Małżeństwo zapewniło jej awans społeczny, o jakim marzyła. Była w stanie wiele wytrzymać, by zażywać słodkiego życia w luksusie. Wspominała je tak: „Nasze życie codzienne biegło zwyczajnym torem: drinki, tenis, golf i korty, imprezy charytatywne, koktajle, przyjęcia i uroczyste kolacje”.
Czas umilały jej wizyty sławnych gości. Gregory’ego Pecka z żoną Veroniqe, Marilyn Monroe z Arturem Millerem, Clarka Gable’a. Rozmowy skrzyły się od anegdot, za które kolorowe pisma zapłaciłyby grube pieniądze. Na przykład o przyjęciu niespodziance, jakie Kirkowi Douglasowi wyprawiła na urodziny jego żona Anna – zaprosiła do ich willi wszystkie jego kochanki. „Ożeniłbym się z tą, która to zorganizowała, bo okazała się sprytniejsza ode mnie” – komentował przytomnie Douglas.
Zobacz też: Ich miłość stała się legendą: Monica Vitti i Michelangelo Antonioni, twórca słynnego „Powiększenia”
Barbara ma okazję przyjrzeć się sąsiadowi zza żywopłotu – Frankowi Sinatrze. Gdy do Palm Springs wpada prezydent Kennedy, zatrzymuje się... właśnie u niego. W ciągu tygodnia Sinatra buduje na tę wizytę nową posiadłość, lądowisko i budynek dla agentów Secret Service. Kiedy indziej, gdy na parę godzin zapowiada się jego była żona, słynna aktorka Ava Gardner, buduje specjalnie dla niej kort tenisowy. Ava znana choćby z klasycznego melodramatu „Ostatni brzeg”, czy z filmu „Noc Iguany”, była miłością życia Sinatry. Wydawali się dla siebie stworzeni, mieli talent, sławę, fantazję. W latach 50. całymi nocami bawili się w nowojorskich klubach. Ale ich małżeństwo pełne konfliktów i wzajemnej, obsesyjnej zazdrości nie wytrzymało próby czasu, Sinatra zawsze jednak miał dla Avy czas.
Na Barbarze styl życia Sinatry robił wrażenie wrażenie. Korzysta z każdej okazji do złożenia sąsiedzkiej wizyty. Znudzona mężem, coraz chętniej odpowiada na zaloty gwiazdora. Podobnio Sinatra, kiedy upatrzył sobie jakąś kobietę, patrzył jej głęboko w oczy i pytał: „Czy miałabyś dzisiaj ochotę zjeść ze mną kolację, słoneczko?”. Nie naczej było z Barbarą. Kiedy po wspólnie spędzonej nocy Frank proponuje jej podróż do Monako, ona nie waha się ani chwili.
Frank Sinatra: kobieciarz
Sinatra jest w swoim żywiole, uwielbia uwodzić kobiety, jakby mimo sławy i talentu musiał stale przeglądać się w ich oczach. Ma za sobą romanse z największymi pięknościami: Marilyn Monroe, Grace Kelly, Sophią Loren, Kim Novak, Lauren Bacall. Wobec Barbary jest czuły, uważny, szarmancki, obsypuje ją kwiatami, zaprasza na rauty do pałacu księcia Rainiera i księżnej Grace. Gdy Barbara jest smutna, proponuje jej „terapię zakupową” w najdroższych butikach świata. Chce ją olśnić. Któregoś dnia rzuca: „Mam ochotę na grecką kuchnię”. Zaprasza przyjaciół, wynajmuje prywatny samolot i zabiera wszystkich na wycieczkę do Aten. Na widok Barbary podśpiewuje: „Nawet, jeśli będzie trzeba czekać całe wieki, będę czekał na ciebie”. Zostawia jej karteczki z podpisem: „Kocham cię. Zgadnij kto?”. Albo: „Tak bardzo cię kocham, że aż boli”.
Przeczytaj również: Frances McDormand i Joel Coen – ich związek jest jak skała od 38 lat
Barbara zażywa wszelkich przywilejów, jakie daje bycie u boku wielkiej gwiazdy. Wspomina to tak: „Któregoś wieczoru przygotowywaliśmy się do wyjścia na galową kolację w Monte Carlo i fryzjerka czesała mi włosy. Do pokoju wszedł Frank już w smokingu i spytał: – Co dzisiaj włożysz, kochanie? – Tę suknię z perłowego jedwabiu, którą tak lubisz, odparłam z uśmiechem. – A jaka biżuteria? – Ach, sama nie wiem. Może wybiorę ten naszyjnik z brylantami i rubinami, ale jeszcze się waham. Wtedy Frank sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął najpiękniejszy naszyjnik, jaki widziałam. Wprost kapał brylantami i szmaragdami, a w samym środku miał kamień wielkości przepiórczego jaja. – Przymierz to – powiedział. – Zrobiono go dla madame Cartier. Moja fryzjerka jęknęła z zachwytu”.
Frank Sinatra: geniusz, jaki potwór
Obserwują się nawzajem. Barbara szybko zauważa, że Frank to Dr Jeckyll i Mr Hyde. Potrafi być romantycznym kochankiem, ale i potworem. Nie znosi sprzeciwu. Pije i terroryzuje otoczenie. Znudzony bogactwem i każdym kaprysem, jaki może spełnić, nieustająco domaga się nowych wrażeń, podniet, zabaw. Sławne było przyjęcie, na które goście musieli wspinać się po drzewie, a Sinatra rzucał w nich talerzami z jedzeniem, zaśmiewając się przy tym do łez.
Ale ma też w sobie jakiś niepokój, boi się bezczynności, bezruchu. Może dlatego w wywiadzie dla amerykańskiego „Playboya” mówi: „Wierzę we wszystko, co pozwala przetrwać noc. Może to być modlitwa, benzydryna, albo butelka Jacka Danielsa”.
Gdyby odnieść go do współczesnych gwiazd, można by powiedzieć, że miał wiele z wdzięku George’a Clooneya i coś z infantylizmu Michaela Jacksona. Pochodził z rodziny biednych, sycylijskich emigrantów, szczęśliwe dzieciństwo przeżywał więc w dorosłym życiu. W swojej ukochanej posiadłości „Compound” miał na przykład pokaźną kolekcję kolejek elektrycznych, którymi uwielbiał się bawić. W wywiadzie z lat 60. dla magazynu „Life” powiedział: „Jestem jednym z najszczęśliwszych na świecie ludzi, jakich znam”. Ale niewielu w to uwierzyło.
W dzieciństwie wychowywany był przez silną matkę, która na przemian lała go albo tuliła. Później przenosił tę toksyczną miłość na swoje relacje z kobietami. Wielbił je i upokarzał. Wielu jego biografów twierdzi, że w życiu miał wszystko, prócz miłości. Z matką związany był niemal chorobliwie – zginęła w katastrofie samolotu, gdy on miał 62 lata, a ona 83. Przez całe życie zabiegał o jej uznanie.
Miał też drugą naturę. Daje wielkie pieniądze na cele charytatywne, w ogóle chętnie wspomaga potrzebujących. Kocha dzieci. Barbara wcześnie została samotną matką. Ma jedynego syna Boba, którego uwielbia. Mówi, że ona i jej syn są jednością. Ale kolejni mężczyźni, jakich spotyka na swojej drodze, widzą w niej kochankę, a nie matkę z dzieckiem. Zastanawia się, czy Frank zaakceptuje jej syna. Bob jest już studentem, ale Barbara cały czas ma poczucie, że musi być dla niego opoką. Właściwie niezależnie od tego, ile ma pieniędzy, myśli o sobie, jako o samotnej matce, która walczy, żeby jej dziecku niczego nie brakowało. Na szczęście Sinatra przyjął Boba z otwartymi ramionami.
Frank Sinatra o żonie: "Szkoda tylko, że jest taka brzydka"
Frank też obserwuje Barbarę. Jest atrakcyjna, a zarazem dojrzalsza od kobiet, z którymi się wiązał. Podobno miłością jego życia była druga żona, Ava Gardner. Ale spędzili ze sobą tylko sześć lat, byli za wybitni, za egoistyczni i za porywczy, by ze sobą wytrzymać. W 1968 roku, niedługo po rozstaniu z Mią Farrow, w wywiadzie dla magazynu „Life” mówi: „Jeśli w ogóle miałbym się jeszcze raz ożenić, musiałby być to ktoś spoza show-biznesu. Jedyne, czego chcę, to żeby żona opiekowała się mną”. Barbara jest kochanką, towarzyszką i organizatorką codziennego życia. Pielęgniarką i psychologiem. Ślub biorą w lipcu 1976 roku. W jednym z wywiadów Sinatra mówi, że ten związek dał mu rodzaj „cudownego spokoju”. „Były takie chwile, kiedy było zbyt cicho, kiedy gdzieś czegoś brakowało. Ale gdy wzięliśmy ślub z Barbarą, odkryłem, że to jednak dla mnie lepsze życie. Ona jest cudowną kobietą – tłumaczy i dodaje, żeby nie było zbyt słodko: – Szkoda tylko, że jest taka brzydka”.
Barbara była czwartą i ostatnią żoną Franka Sinatry
Gdy się pobierali, on miał 61 lat, ona – 46. Była też kobietą, przy której wytrwał najdłużej. Co oczywiście nie znaczy, że jej nie zdradzał. Ale Barbara wiedziała, że Frank nie zmieni swoich nawyków. Pisał: „Kocham cię tak bardzo, że chyba przestanę pić”. I zaraz dodawał: „Nie, z tym to jednak przesadziłem”. Spędzili ze sobą 26 lat. Rytm ich życia wyznaczały koncerty, światowe tournée, podróże. Paparazzi, których nienawidził, nie odstępowali go na krok.
Barbara patrzyła, jak Frank się starzeje i jak desperacko walczy, by być w formie. Mówił: „Najgorszą rzeczą, jaką mógłbym usłyszeć, byłoby, że nie mogę już pracować. Będę robił cokolwiek, ale muszę pracować”. Powtarzał zawadiacko: „Żyje się tylko raz, ale tak, jak ja żyłem, raz wystarczy”. Nie chciał dać się pokonać starości i chorobom. Barbara pocieszała go, obiecywała, że razem zawsze się pozbierają. „Oboje doświadczyliśmy w życiu trudnych chwil, ale umieliśmy powiedzieć – to minie”, wspomina. Z wiekiem jednak Sinatra zapada na kolejne choroby. Kiedy umiera w 1998 roku, Barbara siedzi przy jego łóżku dzień i noc. Trzyma go za rękę. Frank rzadko odzyskuje przytomność. Nie poznaje nawet swoich piosenek. Pyta kiedyś: „Kochanie, kto to śpiewa? Lubię go”. W ostatnich dniach życia woła: „Mamo, mamo gdzie jesteś?”.
Czytaj także: Nieznany romans Gabrieli Kownackiej i Krzysztofa Janczara. Przez cztery lata byli nierozłączni
Barbara przeżyła Franka Sinatrę o 19 lat. Zmarła w 2017 roku na swoim rancho „Mirage” w Kalifornii. Jej życie do końca opromieniała sława „Niebieskookiego”. W 2011 roku wydała książkę, która natychmiast stała się bestsellerem. Mówiła, że najbardziej lubi słuchać opowieści o Franku. Wspominała, jak na jego koncertach siadywała w pierwszym rzędzie, a on śpiewał dla niej: „Pragnienie ciebie jest wszystkim/ Będziesz moją muzyką / Będziesz moją piosenką”.
***
Materiał ukazał się w miesięczniku „Uroda życia” 3/2016. Korzystałam z książki Barbara Sinatra „Jesteś moją muzyką. Moje życie z Frankiem Sinatrą" (Wyd. „Pascal", Warszawa)