Ada Rusowicz i Wojciech Korda: ich związek przerwała tragiczna śmierć Ady
Razem żyli i występowali. Ich sielanka zakończyła się tragedią
- Redakcja VIVA!
Byli jedną z ikonicznych par złotej ery polskiego bigbitu. Śpiewali w popularnym zespole „Niebiesko- Czarni”, ale nie od razu byli razem. Wojciech Korda, któremu podobno zawsze podobała się Ada, „sympatyzował" z Heleną Majdaniec, królową polskiego twista, znaną z przebojów „Alibaba, książę z bajki" i „Rudy rydz”. Ada Rusowicz podbiła serce Czesława Niemena, to on ją odkrył, pisał dla niej przeboje, m.in „Za daleko mieszkasz miły”. Jak to się stało, że Ada i Wojtek Korda postanowili być razem?
Ada Rusowicz i Wojciech Korda: historia znajomości
Ada, a właściwie Adrianna Rusowicz urodziła się w 1944 roku w Wilnie. Całe dzieciństwo spędziła jednak w Dzierzgoniu, niewielkim miasteczku na Pomorzu. Miała być nauczycielką, przeniosła się nawet do Olsztyna, żeby zacząć naukę w tym kierunku, ale interesowała się od zawsze muzyką, zaczęła więc współpracować z zespołami studenckimi. W 1964 roku wypatrzył ją Czesław Niemien, który był wtedy młodym muzykiem, fascynował go czarny amerykański soul. Marzył, by kiedyś założyć taki zespół. Ale w połowie lat 60. jeździł po Polsce i szukał dziewczyn do chórku, który miał wspomagać „Niebiesko-Czarnych”.
Zobacz: Niezwykłą karierę przerwała tragiczna śmierć. Jak wyglądało życie Ady Rusowicz?
To była jedna z najchętniej słuchanych polskich kapel. Nazywano ją wylęgarnią talentów, bo grali w niej m.in Czesław Niemen, Michaj Burano, Krzysztof Klenczon. Zespół patronował akcji „Polska młodzież śpiewa polskie piosenki” i był jedną z tych grup, która rozpoczęła modę na bigbitowe i rockandrollowe brzmienie. Ada Rusowicz jako 19-latka wygrała przesłuchania, do których stanęły dziesiątki dziewczyn i wraz z Marią Dziecielską i Katarzyną Wasilewską zaczęła śpiewać w chórku „Niebieskie pończochy”. Kariera „Pończoch” nie trwała jednak długo, bo muzycy uznali, że tak naprawdę chórek nie jest im konieczny. I w 1967 roku Ada Rusowicz została po prostu wokalistką „Niebiesko-Czarnych”.
Zobacz także
Zobacz też: Callie Rogers wygrała w loterii mając zaledwie 16 lat. Fortuna zamieniła jej życie w koszmar
Ada Rusowicz: ikona mody, hipiska
To były czasy, kiedy polska młodzież dzieliła się na wielbicieli Heleny Majdaniec i Ady Rusowicz z „Niebiesko-Czarnych” albo Kasi Sobczyk i Karin Stanek z „Czerwono-Czarnych”. Cztery dziewczyny, cztery wielkie talenty, Ada Rusowicz była chyba z nich największą gwiazdą, fanki chciały malować się i ubierać jak ona. Maria Szabłowska opowiadała, że naśladując styl Ady, ucinała swoje spódnice nad kolana. W końcu lat 60. Ada nosiła już mini, eksponując zgrabne nogi. Z zagranicznych występów przywoziła niedostępne wówczas w Polsce powłóczyste, kwieciste sukienki, duże kapelusze, ogromne okulary przeciwsłoneczne, dżinsy-dzwony, koszule w stylu dzieci-kwiatów.
Fanki śledziły kreacje, w których występowała i starały się je kopiować. Mocny makijaż oczu upodabniał ją do słynnej modelki Twiggy. Na pewno robiła wrażenie. „Pamiętam, że poznałam ją w „Hybrydach", które wtedy mieściły się na ul. Mokotowskiej w Warszawie”, wspominała Maria Szabłowska w rozmowie z Lesławem Dutkowskim. „To był chyba początek lat 70. Ada była taką osobą, z którą łatwo nawiązywało się kontakt i bardzo fajnie się z nią gadało. (…) Bardzo ładna kobieta, bardzo miła, o zniewalającym wręcz uśmiechu”.
Zobacz też: Miłość Ewy i Krzysztofa Krawczyków pokonała wszelkie przeszkody... Byli razem przez prawie 40 lat
Wojciech Korda: kariera
Wojciech Korda urodził się jako Wojciech Kędziora w Poznaniu w 1944 roku. Nazwisko Korda wzięło się stąd, że jeden z konferansjerów, żeby dodać mu odwagi przed występem, zawołał: Sursum corda! - Serca w górę. Ukończył Technikum Geodezyjno-Drogowe. W latach 1951-1957 śpiewał w poznańskim Chórze Chłopięcym Stefana Stuligrosza. Swoje pierwsze kroki w muzyce wspominał następująco: „Mój tato śpiewał w Operetce Poznańskiej i znał profesora Stuligrosza. Któregoś dnia Druh Stefan powiedział do niego: .
Egzamin przebiegł pomyślnie. Przez dwa lata byłem w klasie solfeżu, a potem trafiłem do „Słowików”. Zadebiutował w Requiem Mozarta. Nie był to jednak jego jedyny repertuar, świetnie śpiewał piosenki Elvisa Presley’a. Grał w zespole jazzowym, ale prawdziwa kariera czekała go dopiero w „Niebiesko-Czarnych”. Do zespołu trafił tak, jak Ada w 1964 roku. Zaśpiewał wiele przebojów, m.in wielki hit: „Ale za to niedziela, niedziela będzie dla nas.” Miał estradowy talent, na YouTubie można zobaczyć jego koncert jako 70-latka i to, jak potrafił bawić i porwać publiczność.
Miłosny trójkąt
Ada Rusowicz zawsze mu się podobała. Helena Majdaniec była o nią zazdrosna, mówiono nawet, że wyjechała z Polski, bo nie mogła pogodzić się, że ukochany wolał inną kobietę. Ale Ada do 1966 roku była z Czesławem Niemenem i bardzo przeżyła rozpad tego związku. Dziennikarz Marek Gaszyński opowiadał, że kiedy Czesław Niemen odszedł z zespołu i założył własną grupę „Akwarele”, Ada przestała mu być potrzebna. „Czesław nie chciał dzielić kariery z nikim innym. Była to taka jego potrzeba chwili. Bardzo był skupiony na sobie”, tłumaczył. Podobno po tym rozstaniu pocieszał ją… David Bowie.
Poznali się w 1968 roku na Malcie. Bowie był jednym z uczestników odbywającego się tam festiwalu i od razu zwrócił uwagę na śliczną Polkę. „Zaczęli spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Ona na chwilę zapomniała o rozterkach serca. Dla niego był to także trudny okres, bo ukochany ojciec zmagał się ze śmiertelną chorobą. Między Adą i Davidem rosła wzajemna fascynacja”, pisał tygodnik „Na żywo”.
Z biegiem czasu sympatia zaczęła przeradzać się w uczucie. Ada Rusowicz pojechała do Londynu, do wokalisty. Czy to spotkanie było rzeczywiście miłosną przygodą? Podobno Wanda Kwietniewska, znana wokalistka i przyjaciółka Ady Rusowicz, opowiedziała o tym romansie córce artystki - Ani Rusowicz. Wsród pamiątek po mamie, Ania ma także miłosny liścik do jej mamy od brytyjskiego gwiazdora. Tak czy inaczej żaden stały związek się z tego nie narodził, a w Polsce na Adę czekała prawdziwa miłość i zakochany w niej Wojciech Korda.
Zobacz też: David Bowie wiedział, że umiera... Ostatnie zdjęcie wykonano mu w szczególnych okolicznościach
Ada i Korda: dobrany duet
Wojciech Korda po odejściu Czesława Niemena stał się najważniejszą postacią w zespole. Głosy Ady i Wojtka bardzo dobrze brzmiały. To ich kojarzono wokalnie z formacją. Wojciech Korda mówił, że zbliżyli się do siebie dzięki pracy. Zespół był jak rodzina, do tego wspólne wyjazdy, hotele. Nie wiadomo, kiedy układ koleżeński zmienił się romans. Dużo koncertowali w Polsce i zagranicą, bo na zachodzie była wtedy moda na mocne uderzenie zza Żelaznej kurtyny. Ada śpiewała swoje hity: „Czekam na miłość", „Mogło być inaczej", „Nie pukaj do moich drzwi", „Za daleko mieszkasz, miły”. Korda miał własne przeboje, napisaną dla Ady piosenkę „Ty i ja i noc", „Andrea Dorię” i sentymentalne „Adagio Cantabile”. W latach 70. występowali jako Ada i Korda. Ślub wzięli w 1971 roku, wyglądali na nim jak prawdziwie rockandrollowa para, ona we wzorzystej sukience, on w połyskliwym kombinezonie. Przedstawiono ich jako duet zgodny na scenie i zgodny w domu.
W rozmowie z Lesławem Dutkowskim Wojciech Korda mówił, że w tym małżeństwie to on był głową, ale żona szyją, która tą głową kręciła. Doczekali się dwojga dzieci: w 1977 roku urodził się syn Bartłomiej, a w 1983 córka Anna. Dlatego Ada postanowiła trochę zwolnić i wycofać się z koncertów, by móc poświęcić swój czas dzieciom. Była ciepłą, opiekuńczą mama. „Wspaniale gotowała, reperowała krany, malowała płoty. Chyba mam po niej dryg do tych rzeczy, bo sama położyłam kafelki w swojej łazience (śmiech)”, wspomina mamę Ania Rusowicz. O domu rodzinnym mówi: „Dom był bardzo otwarty. Pamiętam, że odwiedzało nas wiele osobistości ze światka muzycznego i nie tylko. To był dom pełen muzyki. Mama nawet wykonując czynności domowe cały czas coś nuciła pod nosem, tata coś komponował, brat grał na gitarze” (cytuję za Onet.pl).
Ada Rusowicz: tragiczna śmierć
1 stycznia 1991 roku Ada Rusowicz i Wojciech Korda wracali z noworocznego koncertu w Warszawie. Wsiedli do samochodu z nowo poznanymi ludźmi, pewnie skorzystali z okazji, by w komfortowych warunkach dojechać do domu. Auto pod Poznaniem wpadło w poślizg, zginęli wszyscy, oprócz Wojciecha Kordy. Ania Rusowicz wspominała, że jako dziecko czuła nerwową atmosferę w domu, oczekiwanie na przyjazd rodziców. I zmartwienie babci, że tak długo ich nie ma. Zapamiętała widok posiniaczonego ojca w poszarpanym ubraniu. Jakieś narady dorosłych. Ada Rusowicz zginęła w wieku zaledwie 47 lat, została pochowana na Cmentarzu Miłostowskim w Poznaniu.
Zobacz też: Tragiczny wypadek, brak kontaktu z córką. Trudne życie Wojciecha Kordy
Dla rodziny to była nie tylko straszna tragedia, ale też kompletna zmiana życia. Wojciech Korda zdecydował, że przy nim zostanie syn Bartek, córka została oddana na wychowanie do rodziny, zajęła się nią Krystyna, siostra Ady i jej mąż Adolf Gryniczowie. Długo nie mogła wybaczyć ojcu, że ją odrzucił. Praktycznie przez lata nie mieli ze sobą kontaktu. Wojciech Korda w 1993 roku ożenił się po raz drugi, jego żona Aldona została też jego menedżerką.
Tymczasem to Ania Rusowicz okazała się kontynuatorką rodzinnej muzycznej tradycji. Przede wszystkim chciała przywrócić pamięć o swojej mamie, której nazwisko przejęła, rezygnując z nazwiska ojca. W 2012 roku nagrała płytę „Mój Big-Bit”, na której znalazły się m.in. piosenki jej mamy, na przykład „Ślepa miłość”. Płyta podbiła serca fanów i krytyków. Ania została za nią nagrodzona czterema Fryderykami. I choć dzisiaj śpiewa inny repertuar, potrzeba oddania hołdu mamie i rozliczenia się z przeszłością była dla niej ważna.
Zobacz także: Tragiczny wypadek, brak kontaktu z córką. Trudne życie Wojciecha Kordy
Wojciech Korda ma dzisiaj 78 lat, jest po 6 udarach, ciężko choruje, ma problemy z oddychaniem, z mięśniami. Jego bliscy już kilka razy prosili o wsparcie, także finansowe, by mógł być dalej leczony. Jest dzisiaj jednym z ostatnich bigbitowców, legendą tamtej muzyki. Dawni fani, ale i nowe pokolenia chętnie wracają do dawnych czasów, choć jak ktoś słusznie zauważył, dzisiaj polski bigbit to już nie jest muzyka popularna, a niszowa
Autorką tekstu jest Aleksandra Paradowska