Reklama

„Nie będę się domagał specjalnych warunków” – mówił Nicolas Sarkozy we wrześniu, tuż po tym, jak sąd skazał go na pięć lat więzienia. I rzeczywiście, specjalnych warunków nie dostał. Choć z zakładu karnego Sante wyszedł po zaledwie trzech tygodniach, to pobyt za kratami zapamięta do końca życia. To, co tam przeżył, opisał w książce „Dziennik więźnia”, która dziś ukazała się we Francji.

„Modliłem się o siłę, by dźwigać krzyż tej niesprawiedliwości”

21 października tego roku Nicolas Sarkozy napisał nowy rozdział w historii Francji. Nigdy wcześniej były prezydent tego kraju nie został skazany na karę więzienia. Zanim tam wszedł, pożegnał się z ukochaną żoną Carlą Bruni i pomachał do kamer relacjonujących to wydarzenie dziennikarzy. Co stało się potem, dowiadujemy się z książki „Dziennik więźnia”, która ma premierę 10 grudnia. „Uderzyła mnie nieobecność jakiegokolwiek koloru. Szarość dominowała nad wszystkim, pochłaniała wszystko, pokrywała każdą powierzchnię” – wspomina swoje pierwsze w Sante były prezydent.

Czytaj również: Były prezydent Francji w więzieniu za skandal, który zmienił wszystko. Za kratki odprowadziła go ukochana żona

Choć Sarkozy trafił do pojedynczej celi i ze względów bezpieczeństwa był izolowany od innych skazanych, to i tak poznał ponure realia życia za kratami. "Najbardziej nieludzka przemoc była codziennością tego miejsca", wspomina. Pierwszą noc przetrwał dzięki modlitwie, do której zachęcił go więzienny kapelan. „Było to pierwsze pozytywne doświadczenie mojego życia jako więźnia” – wspomina na kartach książki były prezydent. Z księdzem spotykał się każdego dnia, każdego dnia klękał też do modlitwy. „Modliłem się o siłę, by dźwigać krzyż tej niesprawiedliwości” – pisze Sarkozy, który w książce podkreśla, że został niesłusznie skazany.

Pierwsze godziny w więzieniu umiliło też Sarkozy’emu oglądanie transmisji meczu jego ukochanego klubu PSG z Bayernem Leverkusen. Ale już poranek zaczął się traumatycznie. Sarkozy’ego obudził potworny hałas. Jakiś więzień z pobliskiej celi "bezlitośnie uderzał metalowym przedmiotem w kraty swojej celi”.

Zapach rozmiękniętej bagietki przyprawiał o mdłości

Sporo miejsca w swojej książce poświęca ciężkim warunkom w więzieniu. Swoją celę, numer 11, przyrównuje do pokoju w „niskobudżetowym hotelu, z tą różnicą, że w hotelach nie ma opancerzonych drzwi i krat w oknach. Były prezydent skarży się też na niewygodne łóżko. „Nigdy nie spałem na twardszym materacu i plastikowej poduszce”, wspomina. Kłopot sprawiał mu też prysznic, z którego leciał tylko cienki strumień wody. „Najgorsze było to, że ten cienki strumień wody zatrzymywał się bardzo szybko. Ciągle trzeba było szukać przycisku i go naciskać” – narzeka Sarkozy.

Zobacz także: Carla Bruni o szczęściu i wolności: „To jest niesamowite prowadzić teraz normalne życie”

Najgorsze jednak były posiłki. Sarkozy spodziewał się, że w więzieniu nie będzie jadał frykasów, ale to, co dostał, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Były prezydent już pierwszego dnia zrezygnował z​ posiłków podawanych na małych plastikowych tackach. Znalazł na niej bowiem "papkowatą, rozmoczoną bagietkę”, której zapach „przyprawiał o mdłości”. W więzieniu Sarkozy odżywiał się tylko „produktami mlecznymi, batonami zbożowymi, wodą mineralną, sokiem jabłkowym i kilkoma słodkościami”.

Carla Bruni odprowadza męża do więzienia
Carla Bruni odprowadza męża do więzienia fot. Pierre Suu/Getty Images

„Umyć się, ogolić, ubrać się odpowiednio. Żadnej piżamy, żadnego zaniedbania”

Oprócz niewygodnego łóżka i paskudnego jedzenia byłemu prezydentowi najbardziej doskwierała monotonia. Większość dnia spędzał w swojej celi. „W więzieniu nie ma nic do oglądania, nic do roboty” – napisał w swojej książce. Ale zaraz potem dodał, że to odosobnienie „umocniło jego życie wewnętrzne”. Pomogła mu w tym nie tylko codzienna modlitwa i rozmowy z kapelanem. Do więzienia zabrał ze sobą dwie książki – powieść „Hrabia Monte Christo” Aleksandra Dumasa i historyczne dzieło „Jésus” Jeana-Christiana Petitfilsa. Poza czytaniem Nicolas Sarkozy zajmował się też spisywaniem swoich wspomnień, dlatego wydał je w formie książki zaledwie miesiąc po tym, jak jego prawnicy doprowadzili do tego, że wyszedł na wolność.

Czytaj również: Ostre słowa Carli Bruni o romansie z Donaldem Trumpem! Czy wywołają medialną burzę?

W więzieniu 70-letni Sarkozy bardzo dbał o to, by się nie rozleniwić. Opracował sobie codzienną rutynę, której konsekwentnie się trzymał. „Wstać wcześnie. Natychmiast pościelić łóżko. Umyć się, ogolić, ubrać się odpowiednio. Żadnej piżamy, żadnego zaniedbania” – opisał swoje rytuały w książce „Dziennik więźnia”. Codziennie przez godzinę ćwiczył też na siłowni. Jak wspomina, zależało mu na tym, by być w dobrej formie, dlatego regularnie korzystał z bieżni, wioślarza i roweru stacjonarnego.

Przed nudą chroniły go też odwiedziny ukochanej żony i dzieci, a także przyjaciół. Często odwiedzali go też jego prawnicy, na pogawędki wpadał też dyrektor więzienia oraz ministra sprawiedliwości, Gérald Darmanin.

Carla Bruni zachwycona książką męża. Napisała krótką recenzję

Nicolas Sarkozy był prezydentem Francji w latach 2007-2012. Wyrok, który zapadł we wrześniu tego roku, dotyczył kampanii wyborczej. Sąd uznał, że były prezydent brał na nią pieniądze od rządu Libii, co uznano za udział w „przestępczej zmowie”. Francuski kodeks karny przewiduje za ten czyn do 10 lat więzienia. Fakt, że Sarkozy po zaledwie 20 dniach wyszedł na wolność nie oznacza, że ma spokój. Czeka teraz na proces apelacyjny, który rozpocznie się w marcu przyszłego roku.

Do tego czasu był prezydent będzie podróżował po całej Francji i promował swoją nową książkę. Na pewno odwiedzi Lourdes, bo tuż po opuszczeniu bram więzienia zapowiedział, że zamierza pojechać do tamtejszego sanktuarium maryjnego. W tej podróży zapewne będzie mu towarzyszyć żona. Carla Bruni, która jako pierwsza przeczytała „Dziennik więźnia”, jest zachwycona tą książką. Wymowną recenzję opublikowała niedawno na Instagramie. W poście pokazała okładkę i dodała symbol serca.

Reklama
Reklama
Reklama