Jedna zawsze w świetle reflektorów, druga w jej cieniu. Jaka relacja naprawdę łączyła królową Elżbietę II i księżniczkę Małgorzatę?
Co o relacji sióstr Windsor odkrył słynny dziennikarz i biograf Andrew Morton?
- Agnieszka Dajbor
Były różne, a jednak wyjątkowo sobie bliskie. O relacji sióstr Windsor pisze w nowej książce słynny dziennikarz i biograf Andrew Morton. Co odkrywa?
Elżbieta i Małgorzata – Lil, a czasem Lilibet i Margot, tak do siebie mówiły. Każdy, kto oglądał „The Crown”, ma je przed oczami. Ale w serialu Małgorzata była tylko jedną z bohaterek. Andrew Morton w książce „Elżbieta i Małgorzata. Prywatny świat sióstr Windsor” opisuje ich relacje bardzo szczegółowo i z szerszej perspektywy. Podkreśla różnice ich charakterów, a były jak jin i jang. Jedna odpowiedzialna, obowiązkowa, introwertyczna. Druga żywiołowa, emocjonalna, ekstrawertyczna. Ale też kapryśna i depresyjna. Jedna kochała wieś, naturę, polowania (niestety), konie i psy. Królowa mówiła, że zwierzęta nigdy nie nadużyły jej zaufania, nie zawiodły jej, nie przysporzyły problemów. Jej młodsza siostra lubiła błyszczeć w tłumie ludzi, brylowała wśród artystów, kochała balet, teatr, imprezy.
Siostry Windsor: o łączącej je relacji
Gdyby Małgorzata zasiadła na tronie, byłaby królową przypominającą hollywoodzkie gwiazdy. Drobna, seksowna, świetnie ubrana, była drugą, obok Elizabeth Taylor, najczęściej fotografowaną kobietą na świecie. Podobno miała oczy jak „toń tropikalnego morza”. Według Andrew Mortona byłaby królową bardziej inteligencką, na pewno związaną mocniej z wielkomiejskimi elitami.
Pewnie tak, ale w przeciwieństwie do siostry Małgorzata dużo romansowała, często z młodszymi mężczyznami. Przypominała prawdziwą kuguarzycę, tak niebezpieczną, że wielu „chciało zamknąć ją w klatce”. Dorobiła się opinii skandalistki, nieprzychylni jej dziennikarze szydzili, że lubi „tanich mężczyzn i drogie alkohole. Najgorszą prasę miała pod koniec lat 70. w czasie romansu z młodszym o 17 lat projektantem ogrodów Roddym Llewellynem. Dużo wtedy piła, rezygnowała z wielu książęcych obowiązków, uprawiała z kochankiem seks na plaży. Z trudem znosiła twarde rygory, które jeszcze w latach 70. obowiązywały na brytyjskim dworze.
Była pierwszą rozwodniczką w brytyjskiej rodzinie królewskiej od czasów Henryka VIII – rozstała się ze swoim mężem, fotografem Antonym Armstrongiem-Jonesem w 1978 roku. Podobno miała wtedy myśli samobójcze – któregoś dnia przyjaciel Windsorów zadzwonił do Elżbiety, bo rozchwiana emocjonalnie Małgorzata groziła, że rzuci się z okna swojej sypialni. „Nie przerywajcie przyjęcia”, odpowiedziała chłodno Elżbieta. „Jej sypialnia jest na parterze”, wyjaśniła.
Potrafiły być wobec siebie naprawdę złośliwe. „Gdybyś nie była królową, nikt z tobą by nie rozmawiał”, wykrzyczała Małgorzata siostrze. A to oznaczało: jesteś tak żadna, że nikogo nie interesujesz. Z kolei Elżbieta miała powiedzieć: „Małgorzata chce zawsze tego, co mam ja”. A jednocześnie łączyła je bliskość. Małgorzata rozumiała Elżbietę jak nikt inny. Była jej przyjacielem i stronniczką. Przykład? Pierwszy z brzegu: księżniczka kochała księcia Karola i bardzo ucieszyła się z jego narodzin, chociaż ucinało to jej marzenia o tronie. Wiedziała też, że Elżbieta wyznaczyła na swojego regenta (króla w zastępstwie) ukochanego Filipa, odbierając tę rolę Małgorzacie.
Trudno sobie wyobrazić, pod jaką żyły presją. Podczas koronacji królowej Małgorzata strzepnęła z munduru swojego kochanka Petera Townsenda kawałek puchu. Był to zapewne nieświadomy gest, ale musiał być czuły, bo dziennikarze natychmiast go wychwycili i prasa zaczęła rozpisywać się o romansie księżniczki z koniuszym. W pałacu Buckingham zapanowało przerażenie, że romans Małgorzaty przyćmi udaną koronację Elżbiety. Że zamiast nowego otwarcia wrócą stare demony. Wciąż żywa była pamięć o skandalu, jaki wywołał stryj Elżbiety – Edward VIII, porzucając brytyjski tron dla „jakiejś amerykańskiej rozwódki Wallis Simpson”. Na szczęście nic się nie stało. Ale romanse Małgorzaty były zmorą Elżbiety.
Czytaj też: Królowa Elżbieta II i księżniczka Małgorzata nie miały łatwej relacji. To je poróżniło
Elżbieta i Małgorzata: dzieciństwo
Długo były wychowywane i traktowane jak bliźniaczki. Matka ubierała je w takie same dziewczyńskie garsonki. Tak samo układano im włosy w brązowe loki. Chodziło o to, żeby ze sobą nie rywalizowały i żeby Elżbieta nie traktowała siostry z góry. Lilibet potrafiła być wyniosła. Słynna jest historia, jak lokaj powiedział do niej „damo”. A ona odpowiedziała: „Nie jestem damą. Jestem księżniczką Elżbietą”. Babka, królowa Maria, temperowała ją, tłumacząc: „Masz rację, urodziłaś się księżniczką i minie wiele lat, zanim nauczysz się być damą”. Kiedy 14-letnia Elżbieta wygłaszała swoje pierwsze publiczne przemówienie, w radiu towarzyszyła jej 10-letnia siostra. Obie złożyły życzenia świąteczne brytyjskim dzieciakom, przekazując słowa otuchy.
Elżbieta kochała siostrę od chwili jej narodzin. Kiedy dowiedziała się, że na świat przyszła Margaret Rose, przygotowała swoje najdroższe lalki, ulubione misie i najlepsze sukienki, by natychmiast obdarować nimi siostrę. Na chrzcie miała powiedzieć do małej: „Będę nazywać cię Bud – Pączkiem, bo różą jeszcze nie jesteś”. Pytanie, czy Małgorzata kiedykolwiek poczuła się różą? W końcu przez całe życie była „tylko” księżniczką, poddaną swojej siostry. Akceptowała to i… buntowała się.
Postać z cienia
Andrew Morton pisze, że w każdym pokoleniu rodu Windsorów występuje para: dobry kontra zły członek rodziny królewskiej. Buntowniczy ekstrawertyk kontra rozsądny introwertyk. William – uczciwy i godny zaufania, Harry – nieposłuszny. Diana była skromna, a Fergie ciągle szukała kłopotów. Słońce i księżyc. Małgorzata była w cieniu Elżbiety. Sama, jako już dorosła kobieta, opowiadała: „Kiedy jedna z dwóch sióstr jest królową, która musi być źródłem cnót i wszystkiego, co dobre, drugiej nie pozostaje nic innego, jak stać się ogniskiem najbardziej twórczej złośliwości, złą siostrą”.
O tym, że będzie „tą drugą”, przekonała się już jako dziecko, w 1936 roku. To wtedy po abdykacji Edwarda VIII tron objął ojciec dziewczynek – król Jerzy VI. Elżbieta stała się następczynią tronu i zaczęła być szykowana do roli monarchini. Wtedy też Małgorzata po raz pierwszy poczuła, że ich drogi się rozchodzą. Każde dziecko boleśnie odczułoby zejście na drugi plan. Dla Małgorzaty, która uwielbiała być w centrum uwagi, było to trudne do zniesienia.
Zobacz także: Życie w złotej klatce. Tak wyglądało dzieciństwo królowej Elżbiety II i księżniczki Małgorzaty
Zabaweczka
Gdy Elżbieta patrzyła na ich wspólne dzieciństwo, pamiętała je zapewne trochę inaczej niż siostra. Widziała uwielbianą Małgorzatę, „zabaweczkę”, która do wszystkich się przytulała i potrafiła każdego rozbawić. Ojciec pobłażał jej i rozpieszczał córkę, chcąc jej wynagrodzić gorszy status. Elżbieta uchodziła za sumienną i porządnicką. Zawsze musiała ciężej pracować i odznaczać się większą odpowiedzialnością, uprzejmością i dorosłością niż jej siostra. Chciała sprostać oczekiwaniom rodziców, bała się, że jeśli ich zawiedzie, może zostać odrzucona. Ojciec mówił: „Elżbieta jest moją dumą, Małgorzata jest moją radością”, to mogło trochę boleć.
Jako dorosłe kobiety prowadziły zupełnie inny tryb życia. Elżbieta mieszkała w pałacu Buckingham. Królestwem Małgorzaty był pałac Kensington albo posiadłość na karaibskiej wyspie Mustique. Elżbieta o 8.30 zasiadała do pracy. Małgorzata wstawała późno, zaczynała dzień od whisky i papierosów, pokojówki robiły jej kąpiel, ubierały ją, malowały. Jej tryb życia budził niechęć brytyjskiej prasy i pytania o pieniądze wydawane na monarchię. Ale kiedy królowa polowała, Małgorzata chodziła na wystawy, spotykała się z artystami, w jej domu bywali Mick Jagger, John Lennon (nazywał ją Priceless Margarine – Bezcenną Margaryną), Elton John, pisarz Gore Vidal.
Zakochane siostry
Nigdy nie były zazdrosne o swoich chłopaków. Małgorzata zachwalała rodzicom księcia Filipa, widząc zakochanie Lilibet. Ale z Elżbietą sytuacja była prosta – pokochała Filipa w wieku 13 lat i zawsze była tej miłości wierna. Życie uczuciowe Małgorzaty było burzliwe. Nie mogła wyjść za mąż za Petera Townsenda – lotnika i bohatera wojennego, a potem królewskiego koniuszego. Poznała go, gdy miała 14 lat, Peter oświadczył się Małgorzacie w 1953 roku, ale był już wtedy rozwodnikiem z dwójką dzieci. Na taki ślub zgodę musiała wydać królowa jako głowa Kościoła anglikańskiego. Elżbieta nie lubiła wdawać się w miłosne dramaty siostry, zwykle wolała czekać, aż sprawy same się rozwiążą. Ale w tym przypadku na początku panowania musiała podjąć decyzję – wybrać między szczęściem siostry, którego pragnęła, a jednością monarchii, którą miała chronić.
Zobacz również: Gorący romans, małżeństwo pełne skandali. Tak wyglądało życie uczuciowe księżniczki Małgorzaty
W rękach królowej
Andrew Morton przypomina, dobitniej niż pokazano to w „The Crown”, pod jaką presją była 26-letnia Elżbieta ze strony Kościoła, parlamentu, premierów Churchilla, a potem Edena. Małgorzata była bohaterką wszystkich postępowych kobiet w Anglii oburzonych archaiczną ustawą o małżeństwach królewskich z 1772 roku. Lewicowy „The Guardian” na pierwszej stronie opowiadał się za tym, że Małgorzata powinna mieć prawo do wolności, którą cieszą się inne kobiety. Kiedy Elżbieta zdecydowała się wysłać Petera Townsenda do Brukseli, żeby na trochę rozdzielić kochanków i wyciszyć aferę, prasa pisała, że „Królowa skazuje na wygnanie asa lotnictwa powiązanego z księżniczką Meg”.
Przypisywano jej bezwzględność, tak jak i później, za czasów Diany. Udało się ustalić, że zakochana para poczeka do 25. urodzin Małgorzaty, kiedy księżniczka będzie mogła podjąć decyzję sama. Do ślubu jednak nie doszło, bo – jak sugeruje Andrew Morton – namiętność między kochankami jednak osłabła. Małgorzata nie chciała konfliktu z Kościołem (była bardzo wierząca). I nie była gotowa na utratę swoich królewskich przywilejów. Peter Townsend napisał we wspomnieniach, że nie mógłby zapewnić Małgorzacie życia, do jakiego była przyzwyczajona. W 1960 roku księżniczka poślubiła utalentowanego fotografa Antony’ego Armstronga-Jonesa. Elżbieta nadała mu tytuł hrabiego Snowdona. Oboje z Filipem bardzo go lubili, ale było to burzliwe małżeństwo, które szybko stało się fikcją, choć oficjalnie trwało 18 lat.
Problem z szacunkiem
Małgorzata mówiła czasami: „Dobrze, że Lilibet urodziła się jako starsza”. I chyba miała rację. Elżbieta dobrze rozpoznała swoje powołanie. Stała się wspaniałą królową i nigdy nie wypadła z tej roli. Nie chciała być królową Brytyjczyków i królową mody czy superimprezowiczką. Małgorzata nie wiedziała do końca, kim chce być. Romansowała, piła, awanturowała się, a jednocześnie wierzyła, że wszystko zostanie jej wybaczone z racji urodzenia. Jako córka króla oczekiwała automatycznie szacunku od poddanych. Denerwowały ją królewskie ograniczenia, ale lubiła swoje przywileje i luksusy.
Andrew Morton twierdzi, że była niekonwencjonalna w zachowaniu i bardzo konwencjonalna w myśleniu, że rodzina królewska może więcej. Że są toujours sans reproche – zawsze bez winy. „Mówiąc mniej górnolotnie, pisze Morton, chciała mieć ciastko i zjeść ciastko”. Mówiono, że ma „spojrzenie Windsorów” i że wbrew jej swobodnemu zachowaniu ludzie w jej towarzystwie czuli się skrępowani – nikt nie mógł zapomnieć, że jest księżniczką. Lubiła artystów, ale nigdy nie należała do ich grona.
Cięgi dla Margot
W trakcie słynnej wizyty w Ameryce, gdzie z misją posłała ją Elżbieta, potrafiła być wulgarna, pijana, protekcjonalna. Władczym tonem rozkazała Judy Garland, by dowiodła, że potrafi śpiewać. Hollywoodzka gwiazda omal nie spadła z krzesła, ale odpowiedziała przez sąsiadów przy stole: „Powiedzcie jej, że zaśpiewam, ale niech ona najpierw ochrzci jakiś statek”.
Dzisiaj to brzmi jak anegdota. Jednak nieprzewidziane zachowania Małgorzaty uderzały w królową. Podważały budowaną z trudem powagę brytyjskiego dworu. Dziennikarze pytali natychmiast, kto sfinansował podróż Małgorzaty prywatnym samolotem i dlaczego miała aż tak dużą świtę. Elżbieta nieraz musiała przełknąć gorzką pigułkę, prawdę mówiąc, miała do siostry anielską cierpliwość. Księżniczka tego nie rozumiała, uważała, że zbiera cięgi, żeby jej siostra mogła jeszcze bardziej błyszczeć na jej tle.
Kiedy królowa płacze
W serialu „The Crown” obie są fascynujące, choć w inny sposób. W rzeczywistości wyniosła Małgorzata nie była chyba aż tak urocza i lubiana. Z siostrą często wzajemnie się drażniły, ale codziennie rozmawiały przez telefon. Małgorzata była lojalna wobec Elżbiety, nigdy nie wystąpiła publicznie przeciwko niej. Nigdy nie zdradziła żadnych jej sekretów. Stała przy siostrze murem w trudnym czasie konfliktu z księżną Dianą. Szybko zaczęła chorować. Zmarła po trzecim wylewie w 2002 roku. Żartowała: „Po tylu latach nadal gram w drugiej lidze, więc do grobu też chyba pójdę druga”. A jednak zmarła przed królową matką. Dla Elżbiety był to ogromny cios. Po raz pierwszy na pogrzebie siostry publicznie płakała.