Reklama

Znachor" Jerzego Hoffmana to dzisiaj kultowe dzieło polskiej kinematografii, do dzisiaj chętnie oglądane i emitowane każdego roku przy okazji świąt i spotkań rodzinnych. Film oparty jest na powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza i opowiada o losach wybitnego chirurga, profesora Rafała Wilczura — w tę rolę doskonale wcielił się Jerzy Bińczycki, który opuszczony przez żonę i córkę, szuka ukojenia w alkoholu. W wyniku bójki rani się w głowę i traci pamięć.

Reklama

[Ostatnia publikacja na VUŻ-u: 18.10.2024 rok]

Nowy Znachor

Kultowa produkcja Hoffmana doczekała się nowej wersji, w której główną rolę zagrał Leszek Lichota. Od samych zapowiedzi komentarze na temat nowej produkcji były skrajne. Wielu wiernych fanów produkcji z 80. lat nie widziało potrzeby tworzenia nowej wersji, jeden z użytkowników strony Filmweb.pl skwitował całą sytuację krótkim: "Po co poprawiać Boga?". Inni byli zdania, że nowa wersja przyciągnie przed ekrany także młodszych użytkowników. Na temat najnowszej produkcji wypowiedziała się także Elżbieta Bińczycka, wdowa po uwielbianym przez fanów odtwórcy głównej roli.

Migawki z planu zdjęciowego do filmu "Znachor", od lewej: Jerzy Bińczycki i Jerzy Hoffman

Lodz 10.1981 / Bielsk Podlaski 09.1981. Migawki z planu zdjeciowego do filmu "Znachor", n/z od lewej: aktor Jerzy Binczycki, rezyser Jerzy Hoffman.,Image: 428375320, License: Rights-managed, Restrictions: Cena minimalna dla publikacji drukowanych 250 zł, Model Release: no, Credit line: Andrzej Wiernicki / Forum
Andrzej Wiernicki/Forum

Anna Dymna i Tomasz Stockinger: historia relacji na planie "Znachora"

Tuż obok Jerzego Bińczyckiego, w "Znachorze" zachwyciła także Anna Dymna, która wcieliła się w rolę córki profesora Wilczura, Marysię. Aktorka również wypowiedziała się na temat współczesnej produkcji filmu, podkreślając, że to jak najbardziej pozytywna wiadomość. "Taka przygoda, jak moja w Znachorze — i z tą ekipą, i z tym filmem — daje człowiekowi radość życia nawet w najgorszych momentach", wyznała aktorka (cytat za kultura.onet.pl).

Potwierdzeniem jej słów był komentarz, który kilka lat temu wygłosił Artur Barciś, wcielający się wówczas w jedną z postaci drugoplanowych, Wasylka. "Myśmy się wszyscy od razu zaprzyjaźnili, nikt nie traktował mnie jak debiutanta. Marzyłem o tym, żeby zagrać w takim filmie. Scenariusz był świetny. Miałem poczucie, że złapałem Pana Boga za nogi", mówił aktor, dla którego była to pierwsza rola kinowa.

Czytaj też: "Małżeństwo to hazard", mawiał Jerzy Bińczycki. Prawdziwe szczęście odnalazł dopiero po czterdziestce u boku drugiej żony

Kadr z filmu "Znachor", Anna Dymna i Tomasz Stockinger

PHOTO: EAST NEWS/INPLUS ZNACHOR; THE QUACK; PRODUKCJA: ZESPOL FILMOWY ZODIAK; 1981; REZYSERIA: JERZY HOFFMAN; SCENARIUSZ: JACEK FUKSIEWICZ, JERZY HOFFMAN; ZDJECIA; JERZY GOSCIK
INPLUS/East News

W idealnej wizji reżysera, Jerzego Hoffmana, cały film miał opierać się na trzech zawodowcach, Jerzym Bińczyckim, Annie Dymnej i Danielu Olbrychskim. Za tym trzecim skłaniała się bardzo mocno żona reżysera, Walentyna i nie ukrywała swojego rozczarowania, kiedy okazało się, że aktor nie weźmie udziału w produkcji. Drugim wyborem był Piotr Garlicki, ale ostatecznie rolę przyjął młody Tomasz Stockinger, który zagrał hrabiego Leszka Czyńskiego, ogromnie zakochanego w filmowej Marysi.

"Żona Hoffmana dawała mi to do zrozumienia, że ktoś inny miał być zatrudniony na moje miejsce. Była niezadowolona. Ale jak widać rola w Znachorze była mi pisana", wspominał przed laty aktor w wywiadzie dla "Show".

Zagranie młodego hrabiego walczącego o serce Marii Wilczur było dla młodego aktora wielką szansą. Tomasz Stockinger zaledwie trzy lata wcześniej ukończył warszawską szkołę teatralną. 29-letnia wówczas Anna Dymna była już bardzo znaną aktorką, a młodszy od niej o cztery lata Stockinger dopiero zaczynał rozwijać swoją karierę. Widzowie mieli okazję widzieć go w popularnych serialach jak "Dom" czy "07 zgłoś się", ale nie został z nich szczególnie zapamiętany. "Znachor" dał aktorowi możliwość, aby rozwinąć skrzydła i dać się zapamiętać większej widowni, co też w pełni wykorzystał.

Dymna i Stockinger mieli się ku sobie?

Tomasz Stockinger razem ze swoją filmową partnerką stworzyli piękną parę. Aktor nie ukrywał, że bardzo szybko narodziła się pomiędzy nimi aktorska synchronizacja, dopasowanie, a także chemia. Mimo że oboje byli już wówczas w stałych związkach, zapałali do siebie ciepłym uczuciem.

"Stworzyliśmy piękną parę. Podczas zdjęć naprawdę się sobie podobaliśmy", wspominał w jednym z wywiadów Tomasz Stockinger. "Była między nami chemia. Ania była w kolejnym związku, ja byłem żonaty. Ale czasem korzystaliśmy z okazji, by się poprzytulać. Dobrze nam to szło, podobnie jak całowanie. Pocałunki były jak najbardziej prawdziwe, bo dobry aktor nie może udawać! Było mi cudownie. Granie z Anią było czystą przyjemnością. Ona swoją grą wywoływała we mnie tak naturalne reakcje, że już nic nie musiałem dodatkowo grać".

Czytaj też: Słynny tenor Wiesław Ochman i jego żona Krystyna są razem niemal 60 lat. Jak im się to udało?

Niedawno jeszcze więcej powiedział o uczuciach, jakie miał do Anny Dymnej... "Lubiliśmy bardzo sceny całowania, często prosiliśmy, żeby jeszcze jedną próbę zrobić. Naprawdę się sobie podobaliśmy", mówił w radiu Tomasz Stockinger, ale dodawał, że wiedział, że ta relacje nie przeniesie się na prawdziwe życie. On był żonaty, ona dopiero co się zaręczyła…

Tak czy tak film zmienił życie aktora. „Jak tylko "Znachor" pojawił się w kinach, to bił wszelkie rekordy. Poczułem uderzenie wielkiej popularności. Trudno mi było przejść niezauważonym ulicą. Koncentrowałem na sobie wzrok pięknych pań, dziewczyn. Na szczęście sodówka mi nie odbiła. To wszystko były zjawiska, które wynikały z tego, że po prostu Hoffman zrobił świetny film", opowiadał dla Radia RMF24.

Aktor opisał również kulisy pięknej, acz łamiącej serca widzów sceny, w której jego bohater zawozi róże na grób ukochanej. Kwiaty okazały się najdroższymi różami w historii polskiej kinematografii.

"Mistrz Hoffman wiedział, że w tej scenie kwiaty są ważniejsze od aktorów. Produkcja stawała na rzęsach, aby zdobyć je w okolicy, było kilka podejść. Te niespełniające marzeń różyczki doprowadzały reżysera do szału. Produkcja wysłała więc taksówkę z Bielska na warszawski bazar przy Polnej. Rachunek był astronomiczny. Na takie kwiaty mogli sobie pozwolić w owych czasach jedynie cudzoziemcy", opowiadał aktor.

Gra aktorska Tomasza Stockingera była na tyle przekonująca, że do hrabiego Czyńskiego pisało wiele dziewcząt, co w pewnym momencie doprowadziło do niebezpiecznej sytuacji. Jedna z fanek na skutek nieodwzajemnionego uczucia miała grozić aktorowi. "Kobieta miała zamiar zaczaić się i oblać mnie kwasem solnym - wspomina w wywiadzie. Ja tej pani na oczy nie widziałem! Musiałem jednak uważać przez parę wieczorów, wychodząc z teatru, czy gdzieś tam nie stoi zaczajona z czymś w ręku", opowiadał przed laty aktor.

Zobacz także: Danuta Szaflarska miała dwóch mężów. Kochała mężczyznę, za którego nigdy nie wyszła

Reklama

Źródła: kultura.onet.pl, film.wp.pl, swiatgwiazd.pl, RMF24

Reklama
Reklama
Reklama