Tomasz Komenda: „Jeden siadł mi na nogach i zacząć nap*****ać tak, że krew lała się strumieniami’’
Wstrząsające wyznanie 42-latka!
Tomasz Komenda przeszedł przez prawdziwe piekło. Kiedy w 2000 roku został zabrany na przesłuchanie do komendy miejskiej, nie wiedział, że ten dzień odmieni jego życia. „Pokazali zdjęcie Małgośki, jak leżała martwa za tą stodołą, gdzie ją zgwałcili. Powtarzali: „Zobacz, co jej zrobiłeś”. Kazali mi się przyznać, a jak się nie przyznawałem, to zaczęli bić’’, powiedział w rozmowie z Ewą Wilczyńską dla Dużego Formatu.
Tomasz Komenda o pobycie w więzieniu
„Nie, tego nie można nazwać biciem. Jeden siadł mi na nogach i zacząć napierdalać tak, że krew lała się strumieniami. Na 72 godziny wrzucili mnie na dołek. Jak po mnie przyszli, to mieli już napisane zeznania. Głupoty takie, że pojechałem w nocy autobusem do Gajkowa, stamtąd na piechotę do Miłoszyc, gdzie uprawiałem seks z jakąś Kaśką. Grozili, że nie wyjdę żywy, jak tego nie podpiszę. To podpisałem’’, kontynuuje Komenda. 42-latek zaznacza, że nie było tam mowy zarówno o gwałcie, jak i morderstwie. Policjanci obiecali mu, że, jeśli podpisze zeznania, wyjdzie z komisariatu. Nie wyszedł. Został przewieziony do aresztu śledczego. „Klawisz na bramie powiedział: Wchodzisz do piekła. nie wiedziałem, że podpisuję na siebie wyrok’’.
Metody przemocy, które inni więźniowie stosowali wobec Komendy, są niewyobrażalne. Nikt nie postrzegał go jako człowieka, lecz patrzyli na niego jak na potwora. I, niestety, wszyscy na własną rękę wymierzali sprawiedliwość. „Trafiłem do morderców. Jak się wchodzi do celi, to oni od razu muszą wiedzieć, za co się siedzi. Zabrali mi białko, znaczy papiery, które się dostaje po przyjęciu. Też byłem mordercą, ale z gratisem, kulawym paragrafem 197. Takich się w więzieniu gnębi, samosądy robi. Mnie skatowali mydłami na łaźni. Otacza cię kółko osadzonych, mydła zawijają w skarpety i uderzają nimi po gołym ciele. Mydło zadaje więcej bólu niż pięści. Czy strażnicy reagowali? Oni nie patrzyli na mnie jak na człowieka, tylko śmiecia, którego trzeba codziennie dojeżdżać, żeby żałował tego, co zrobił’’, wspomina były więzień.
Źródło: Duży Format