Tomasz Komenda, Teresa Klemańska
Fot. PAP/Tomasz Gzell
NIEZWYKŁE HISTORIE

On zrobił dla niej tatuaż, ona zawsze wierzyła w jego niewinność. Taka jest relacja Tomasza Komendy z mamą

Teresa Klemańska przeszła bardzo wiele...

Rafał Kowalski 16 marca 2023 16:48
Tomasz Komenda, Teresa Klemańska
Fot. PAP/Tomasz Gzell

Po niesłusznym osadzeniu w więzieniu i spędzeniu tam aż 18 lat, dokładnie 5 lat temu Tomasz Komenda wyszedł na wolność. Przez cały czas w jego niewinność wierzyła ukochana mama. Teresa Klemańska była i jest dla syna największą ostoją i wsparciem. Tak wygląda ich relacja.

Mama Tomasza Komendy o czasie, gdy odbywał karę

Jest mamą czterech synów, ale walka o jednego z nich kosztowała ją niemal pół życia w nerwach. Teresa Klemańska nigdy się jednak nie poddała. Gdy usłyszała wyrok- 25 lat pozbawienia wolności dla Tomka Komendy – nie przestała wierzyć, że ten koszmar kiedyś się skończy.

Jak często mogła widzieć syna? „Widywaliśmy się dwa razy w miesiącu, jak dostał pozwolenie. Najpierw przez lata przychodziłam do Zakładu Karnego we Wrocławiu, później do Strzelina. Tam mu coś zagrażało, dlatego wywieźli go do Rawicza. Półtora miesiąca później wrócił do Strzelina”, opowiadała Onetowi. Przez tyle lat Tomasz Komenda tylko raz mógł opuścić mury więzienne. Ale i wtedy – w 2012 roku – matce nie udało się go zobaczyć, chociaż na odległość. Funkcjonariusze zgodzili się, by skazany mógł pożegnać ukochaną babcię, ale nie przywieźli go na pogrzeb, a dwie godziny po nim. Nikt z rodziny nie zdążył się z nim zobaczyć.

W magazynie WPROST pani Teresa zdradziła z kolei, że wypracowała z synem system, który pozwolił im utrzymywać strzępki kontaktu trochę wcześniej. „Pytał mnie, jak się czuję, a ja mówiłam, że o 17 idę do lekarza. To oznaczało, że o 17 będę pod murem więzienia. On siedział przy oknie, a ja patrzyłam na niego przez lornetkę. Strażnicy mnie przeganiali, straszyli, że wezwą policję. A przecież ja tylko patrzyłam na swojego syna, jak zmieniał się z minuty na minutę", czytaliśmy.

Tomek dbał o mamę na co dzień i od święta. „Na każdy Dzień Matki przysyłał mi kartki z więzienia. Pierwszej nie zapomnę nigdy. Mam ją, chowam przed Tomkiem. On chce, by to zniszczyć, ja nie. Narysował na niej kraty, on w pasiakach, bukiet kwiatów i napis: „Żałuję mamusiu, że nie pachną, ale będą kiedyś pachnieć”. To trzymam do dziś. Listy pisane z więzienia chcemy spalić, ale tych kartek nie pozwolę”, mówiła mama Tomka Komendy w rozmowie z portalem Misyjne.pl w 2018 roku.

CZYTAJ TAKŻE: Pięć lat temu Tomasz Komenda opuścił więzienie. Jak dziś wygląda jego życie? Czy udało mu się zaznać spokoju?

Tomasz Komenda, Teresa Klemańska
Fot. JACEK DOMINSKI/REPORTER

Teresa Klemańska i jej syn po wyjściu na wolność i dziś. Jak się dogadują?

Gdy w marcu 2018 roku sąd oznajmij, że Tomasz Komenda był niewinny zarzucanych mu czynów i że może wrócić do normalnego życia, serce matki było radosne jak nigdy wcześniej. Teresa Klemańska nie wiedziała jeszcze jednak, jak wiele ją i bliskich czeka trudności. „Ciągle Tomka targają, jeździ na przesłuchania, badają go, robią mu odciski. Musiałam im dać listy, które pisał do mnie z więzienia, bo chcieli sprawdzić charakter pisma, czy to na pewno on je pisał. Nic się nie dzieje w sprawie odszkodowania i nic się nie robi w sprawie ukarania winnych, przez których poszedł siedzieć. Wszystko stoi w miejscu”, skarżyła się Onetowi. Przez pandemię długo też prowadzono sprawę wypłacenia Tomaszowi Komendzie gigantycznego odszkodowania.

W codzienności bez sensacji nie pomagali też zwykli ludzie. Gdy Tomasz Komenda podjął się pracy na stacji benzynowej, stał się niestety – okrutnie mówiąc – atrakcją dla klientów. Każdy chciał go poznać i zrobić sobie zdjęcie. Jako matka, pani Teresa mocno to przeżyła. „Ja to widziałam. Zrobiłam na obiad gołąbki, wiedziałam, że Tomek jest w pracy, pojechałam mu je zawieźć. Chciałam mu zrobić niespodziankę. Siedziałam w samochodzie i go obserwowałam. Jak mnie zobaczył, podleciał tylko szybko, wziął gołąbki i powiedział, że musi szybko wracać. Jedno auto wyjeżdżało z mycia, zaraz wjeżdżało następne. Tomek robił za atrakcję, nawet na moment nie mógł zejść ze stanowiska. Powiedziałam mu: nie pozwól sobą tak pomiatać, ale jak nie masz ambicji, to pracuj tu dalej. Zaraz potem się zwolnił”, opowiadała Onetowi.

Gdy udało zamknąć się wszystkie sprawy, mama towarzyszyła mu w ważnych dla niego chwilach. Zakochanie się, narodziny syna, rozstanie z partnerką… Kontakt syna i mamy jest ciągle ważny dla obu stron. „Mamy bardzo dobry kontakt. Jak nie przychodzi, to do siebie dzwonimy, jeden dzień on, jeden dzień ja. Proszę go tylko, żeby nie robił z siebie celebryty, bo nim nie jest, żeby pozostał normalnym Tomkiem. To ciągłe zainteresowanie mediów wcale mu nie służy”, opowiadała pani Teresa.

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Los nie szczędził ciosów Jerzemu Treli. Tragiczna śmierć ojca, strata ukochanej żony i choroba

Dziś cała rodzina żyje z dala od kamer, prasy i telewizji. Jedyną pamiątką po trudnym czasie jest tatuaż Tomasza Komendy. Jedyny więzienny, którego nigdy się nie pozbędzie. Napis na nim głosi: Kocham cię mamo. „Powiedział, że to będzie jedyny tatuaż, który zostawi. Wiem, że Tomek nas kocha. Jak przyjdzie do nas, to jeszcze się przytuli, ale coraz rzadziej o sobie mówi, jakby się zamknął w sobie. Dalej wszystko w sobie dusi”, czytaliśmy…

„Jestem szczęśliwa, bo mam wszystkie dzieci”, podkreśla dziś Teresa Klemańska. Oby ten spokój trwał już zawsze. 

mama Komendy, Teresa Klemańska
Fot. AKPA

Wideo

Z Vito Bambino na boisku do kosza! O kulisach nowego albumu, rodzicach i pierwszym roku w Warszawie...

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

OMENAA MENSAH: Prowadzi trzy fundacje, organizuje aukcje charytatywne, a kilka razy w miesiącu… zapowiada pogodę. W jej słowniku nie ma słowa „niemożliwe”! JAN A.P. KACZMAREK: O czym marzy kompozytor i laureat Oscara? Niezwykła rozmowa! KATARZYNA KOLENDA-ZALESKA i ANNA ZALESKA: Matka i córka. Dziennikarka i prawniczka. Zawsze w kontakcie, lecz jest jedno „ale”. VITO BAMBINO: O muzyce, życiu na emigracji, miłości, ukochanym synku i o tym, jak to jest żyć pomiędzy.