Reklama

Po niesłusznym osadzeniu w więzieniu i spędzeniu tam aż 18 lat, Tomasz Komenda w 2018 roku wyszedł na wolność. Przez cały czas w jego niewinność wierzyła ukochana mama. Teresa Klemańska była dla syna największą ostoją i wsparciem. Później ich relacja znacznie się ochłodziła...

Reklama

Mama Tomasza Komendy o czasie, gdy odbywał karę

Jest mamą czterech synów, ale walka o jednego z nich kosztowała ją niemal pół życia w nerwach. Teresa Klemańska nigdy się jednak nie poddała. Gdy usłyszała wyrok - 25 lat pozbawienia wolności dla Tomka Komendy – nie przestała wierzyć, że ten koszmar kiedyś się skończy.

Jak często mogła widzieć syna? „Widywaliśmy się dwa razy w miesiącu, jak dostał pozwolenie. Najpierw przez lata przychodziłam do Zakładu Karnego we Wrocławiu, później do Strzelina. Tam mu coś zagrażało, dlatego wywieźli go do Rawicza. Półtora miesiąca później wrócił do Strzelina”, opowiadała Onetowi. Przez tyle lat Tomasz Komenda tylko raz mógł opuścić mury więzienne. Ale i wtedy – w 2012 roku – matce nie udało się go zobaczyć, chociaż na odległość. Funkcjonariusze zgodzili się, by skazany mógł pożegnać ukochaną babcię, ale nie przywieźli go na pogrzeb, a dwie godziny po nim. Nikt z rodziny nie zdążył się z nim zobaczyć.

W magazynie WPROST pani Teresa zdradziła z kolei, że wypracowała z synem system, który pozwolił im utrzymywać strzępki kontaktu trochę wcześniej. „Pytał mnie, jak się czuję, a ja mówiłam, że o 17 idę do lekarza. To oznaczało, że o 17 będę pod murem więzienia. On siedział przy oknie, a ja patrzyłam na niego przez lornetkę. Strażnicy mnie przeganiali, straszyli, że wezwą policję. A przecież ja tylko patrzyłam na swojego syna, jak zmieniał się z minuty na minutę", czytaliśmy.

Tomek dbał o mamę na co dzień i od święta. „Na każdy Dzień Matki przysyłał mi kartki z więzienia. Pierwszej nie zapomnę nigdy. Mam ją, chowam przed Tomkiem. On chce, by to zniszczyć, ja nie. Narysował na niej kraty, on w pasiakach, bukiet kwiatów i napis: „Żałuję mamusiu, że nie pachną, ale będą kiedyś pachnieć”. To trzymam do dziś. Listy pisane z więzienia chcemy spalić, ale tych kartek nie pozwolę”, mówiła mama Tomka Komendy w rozmowie z portalem Misyjne.pl w 2018 roku.

CZYTAJ TAKŻE: Walczył z groźną chorobą, odciął się od najbliższych. Tomasz Komenda spędził w więzieniu niesłusznych 18 lat

JACEK DOMINSKI/REPORTER

Teresa Klemańska - relacja z synem. Jak się dogadywali?

Gdy w marcu 2018 roku sąd oznajmij, że Tomasz Komenda był niewinny zarzucanych mu czynów i że może wrócić do normalnego życia, serce matki było radosne jak nigdy wcześniej. Teresa Klemańska nie wiedziała jednak, jak wiele ją i bliskich czeka trudności. „Ciągle Tomka targają, jeździ na przesłuchania, badają go, robią mu odciski. Musiałam im dać listy, które pisał do mnie z więzienia, bo chcieli sprawdzić charakter pisma, czy to na pewno on je pisał. Nic się nie dzieje w sprawie odszkodowania i nic się nie robi w sprawie ukarania winnych, przez których poszedł siedzieć. Wszystko stoi w miejscu”, skarżyła się Onetowi. Przez pandemię długo też prowadzono sprawę wypłacenia Tomaszowi Komendzie gigantycznego odszkodowania.

W codzienności bez sensacji nie pomagali też zwykli ludzie. Gdy Tomasz Komenda podjął się pracy na stacji benzynowej, stał się niestety – okrutnie mówiąc – atrakcją dla klientów. Każdy chciał go poznać i zrobić sobie zdjęcie. Jako matka, pani Teresa mocno to przeżyła. „Ja to widziałam. Zrobiłam na obiad gołąbki, wiedziałam, że Tomek jest w pracy, pojechałam mu je zawieźć. Chciałam mu zrobić niespodziankę. Siedziałam w samochodzie i go obserwowałam. Jak mnie zobaczył, podleciał tylko szybko, wziął gołąbki i powiedział, że musi szybko wracać. Jedno auto wyjeżdżało z mycia, zaraz wjeżdżało następne. Tomek robił za atrakcję, nawet na moment nie mógł zejść ze stanowiska. Powiedziałam mu: nie pozwól sobą tak pomiatać, ale jak nie masz ambicji, to pracuj tu dalej. Zaraz potem się zwolnił”, opowiadała Onetowi.

Gdy udało zamknąć się wszystkie sprawy, mama towarzyszyła mu w ważnych dla niego chwilach. Zakochanie się, narodziny syna, rozstanie z partnerką… „Mamy bardzo dobry kontakt. Jak nie przychodzi, to do siebie dzwonimy, jeden dzień on, jeden dzień ja. Proszę go tylko, żeby nie robił z siebie celebryty, bo nim nie jest, żeby pozostał normalnym Tomkiem. To ciągłe zainteresowanie mediów wcale mu nie służy”, opowiadała jakiś czas temu pani Teresa.

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Tomasz Komenda nie żyje. W więzieniu spędził 18 lat za niewinność

Jedyną pamiątką po trudnym czasie jest tatuaż Tomasza Komendy. Jedyny więzienny, którego nigdy się nie pozbędzie. Napis na nim głosi: Kocham cię mamo. „Powiedział, że to będzie jedyny tatuaż, który zostawi. Wiem, że Tomek nas kocha. Jak przyjdzie do nas, to jeszcze się przytuli, ale coraz rzadziej o sobie mówi, jakby się zamknął w sobie. Dalej wszystko w sobie dusi”, czytaliśmy.

Jakiś czas temu ich relacja znacznie się ochłodziła. Pani Teresa Klemańska z goryczą przyznała, że syn ją skreślił z życia. „Tomek w ogóle się już do nas nie odzywa. Udaje, że nas nie zna. Nie chce mieć z nami nic wspólnego. Z całą rodziną Klemańskich”, wyznała w tym roku w rozmowie z Onetem. „Dopóki mieszkał z nami, było wszystko okej. Teraz Tomek ma złych doradców. Jest pod wpływem Maćka, który nim steruje. To, co się stało z Tomkiem, to jest jego zasługa. Zobaczymy, jak daleko dojdzie. Spełnia marzenia wszystkich, tylko nie swoje”, kontynuowała.

„Jak tylko się dowiedział, że Tomek dostanie pieniądze, to odciął go od nas. Chciał nas skłócić i to mu się udało”, grzmiała. „Któregoś dnia Tomek bez słowa zostawił klucz na komodzie. I zniknął. Więcej telefonu od nas już nie odebrał. Mój syn okazał się tchórzem. Nawet nie potrafił się z nami pożegnać […] Chciałabym, żeby miał odwagę przyjść i powiedzieć: „Nienawidzę cię matka. Zrobiłaś coś źle. Nie tego się spodziewałem". A on po prostu zniknął, jak tchórz”, zwierzała się.

Podkreśliła wówczas, że nie zamierza prosić Tomasza o miłość. Do samego końca go kochała, choć nosiła w sobie żal. „Czy mnie boli ta sytuacja? Serce mi pęka. Nikomu nie życzę, by znalazł się w takiej sytuacji”, mówiła w tej samej rozmowie. „Wtedy, gdy siedział, potrzebował strasznie naszej pomocy. A on mi w ten sposób podziękował. Może kiedyś zrozumie swój błąd, ale mnie już wtedy nie będzie”, kwitowała. „Tomek chciał sam sobie życie ułożyć, ale nie udało mu się chyba, bo nie ma nic. Jeżeli może, to niech usunie tatuaż z rękawa z napisem "Kocham cię mamo", bo jest nieprawdziwy i fałszywy. To jest kłamstwo. Po co ten napis? Przecież ja już dla niego umarłam. On mnie pochował żywcem".

AKPA

Tomasz Komenda nie żyje

Dzisiaj media obiegła niezwykle smutna informacja. Dziennikarz programów informacyjnych: Uwaga! czy Superwizjer przekazał mediom tragiczne wieści. W wieku 46 lat zmarł Tomasz Komenda. Przypomnijmy, że jego historia była niezwykle smutna. Życiowe dramaty do samego końca go nie opuszczały. I choć chciał ułożyć sobie życie, nie udało się.

Na ten moment nie znamy przyczyny śmierci. Jakiś czas temu media donosiły, że Tomasz Komenda mierzy się z ciężką chorobą. Najbliższym składamy najszczersze kondolencje.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Tomasz Komenda i Anna Walter planowali ślub i doczekali się syna... Dlaczego ich związek nie przetrwał?

Reklama

Jakub Kaminski/Dzien Dobry TVN/East News

Reklama
Reklama
Reklama