Spędzili razem 58 lat. Kim była Zofia, pierwsza żona Andrzeja Łapickiego?
Poznał ją, gdy była młodą wdową i matką rocznego synka
Niekwestionowany mistrz i ikona. Wybitny aktor, piekielnie inteligentny. Trochę indywidualista, przy tym niezwykle wszechstronny, ceniący wszelkie odcienie życia. Miał w sobie coś światowego. Tak był właśnie Andrzej Łapicki. Grywał zarówno w komediach romantycznych (jak choćby „Lekarstwo na miłość” z lat 60.) oraz w filmach uważanych za bardziej ambitne, jak „Wszystko na sprzedaż”, „Wesele” czy wspaniała, skandalizująca „Zazdrość i medycyna”. Prywatnie był przez 57 lat mężem Zofii Chrząszczewskiej, dziewczyny z dworku, z ziemiańskiej rodziny, kompletnie niezwiązanej z tak zwanym szołbiznesem. Jako młoda dziewczyna grała w tenisa, a chłopcy śpiewali: „Panna Zofija z rakietą się uwija”. Doczekali się córki Zuzanny Łapickiej-Olbrychskiej. Jaką historię miał Andrzej Łapicki i jak poznał swoją żonę?
Andrzej Łapicki: dzieciństwo, czasy wojny
„Kochałyśmy się w nim wszystkie. Studentki szkoły teatralnej, aktorki, wszystkie kobiety w Polsce. W PRL-owskich siermiężnych czasach był symbolem światowości, elegancji, taktu, wolności osobistej”, pisała na swoim blogu Krystyna Janda. 21 lipca mija jedenaście lat od śmierci Andrzeja Łapickiego. Był jednym z najwybitniejszych aktorów powojennej Polski i jednym z największych amantów. Miał klasyczną urodę, cudowny głos i sznyt przedwojennego inteligenta. Gdyby urodził się w Ameryce, w młodości byłby pewnie odpowiednikiem Roberta Redforda, na pewno nie gorzej zagrałby rolę „Wielkiego Gatsby’ego”.
Andrzej Łapicki urodził się w 1926 roku w Rydze, na Łotwie. Ale całe dzieciństwo spędził w Warszawie, jego ojciec Borys Łapicki wykładał prawo rzymskie na Uniwersytecie Warszawskim. Mały Andrzej pochodził z bogatej ziemiańskiej rodziny z dużymi tradycjami (pradziad, Hektor Łapicki był starostą w Mińsku). W dzieciństwie był ulubieńcem mamy, która świata poza nim nie widziała i poświęcała mu każdą wolną chwilę. Była wielbicielką teatru i często zabierała do niego syna. Łapicki miał piękną kartę w czasie wojny. Studiował w konspiracyjnym Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej. Występował w podziemnym teatrze, walczył w Powstaniu Warszawskim. Gdy złapali go Niemcy i wyznaczyli do rozstrzelania włożył ręce do kieszeni i zagwizdał amerykański standard „Cheek to cheek”, uznał że jak umierać to z fasonem. Potem kopał sobie grób, ocalał cudem – zrobiło się zamieszanie i on zdołał uciec. Mimo koszmaru tamtych lat, wspominał je też jako czasy młodości. „Choć była wojna, bawiliśmy się, piliśmy wódeczkę, tańczyliśmy, kochaliśmy się”.
Zobacz też: Związek Andrzeja i Kamili Łapickich do dziś budzi kontrowersje. Dzieliło ich 60 lat…
Andrzej Łapicki: kariera aktorska
Po wojnie szybko zrobił karierę. W teatrze zagrał wiele wspaniałych ról, ale nigdy nie marzył np. o roli „Hamleta”. Lubił opowiadać, że aktorem został przez przypadek – miał być prawnikiem, lekarzem, ale poszedł do szkoły teatralnej bo „były tam ładne panienki”. Mówił, że ma za dużo dystansu do siebie, a aktor powinien siebie kochać, zatracać się w sobie. „Ja się nie zapalam, nie jestem od świętego ognia. Jak potrzebuję ognia, to kupuję zapalniczkę”, tłumaczył chłodno. Za to sporo ognia wzbudzał, gdy jako Ketling w „Panu Wołodyjowskim” mówił słynny monolog o miłości: „Kochanie to niedola ciężka, bo przez nie człek wolny niewolnikiem się staje. Kochanie to kalectwo, bo człek jak ślepy, świata poza swoim kochaniem nie widzi…”.
Miał wspaniałą, fotograficzną pamięć, której zazdrościł mu sam mistrz Aleksander Zelwerowicz. Kiedyś poprosił, by Łapicki nauczył się z dnia na dzień „Świętoszka” Moliera. „Rano stanąłem przez nim: No ciekawe ciekawe, słucham. Więc ja mówię: Akt pierwszy, scena pierwsza wchodzi ten i ten… scena druga… scena trzecia. W połowie aktu już się załamał: Dosyć, dosyć, szarlataneria”, opowiadał Łapicki. Podobno reżyserzy lubili obsadzać go w roli siebie, np. Wajda we „Wszystko na sprzedaż”, bo jak pisała jego córka Zuzanna, miło było, chociaż przez dwie godziny filmu wyglądać tak dobrze, jak Łapicki.
Andrzej Łapicki i Zofia Chrząszczewska: historia miłości
Andrzej Łapicki herbu Syrokomla poznał Zofię Chrząszczewską herbu Trzaska w 1947 roku w warszawskim klubie Albatros. „Czuło się tam jakiś erotyczno-matrymonialny nastrój”, wspominał. Ona była panienką z dworku, z majątku Wierzbinek na Kujawach. Nowoczesną dziewczyną, która biegała po korcie z rakietą tenisową. Rodzina żony podejrzewała, że młody aktor czyha może na majątek Zofii, co było śmieszne, bo nie zobaczył z niego ani grosza; przeciwnie, to on utrzymywał rodzinę. I uważał. że tak powinno być. Bo zapracowane kobiety „tracą seksapil”. Kiedy się poznali Zofia była młodą wdową po baronie Lauberze i matką rocznego synka, Grzesia. Jej pierwszy mąż zmarł na gruźlicę, siedziała przy nim do końca, nie zważając na ryzyko choroby. Z Andrzejm Łapickim pobrali się w 1947 roku. Aktor usynowił chłopca i nadał mu swoje nazwisko, ku rozpaczy rodziny Lauberów.
Po latach Grzegorz wyjechał do USA, został fizykiem, wykładowcą uniwersyteckim. Ale przyjeżdzał do Polski, do Juraty na wakacje ze swoim synem, czuli się zawsze rodziną. Kilka lat później na świecie pojawiła się córka, Zuzanna, przedwcześnie zmarła dziennikarka, producentka telewizyjna, w latach 1978-88 żona Daniela Olbrychskiego. Opowiadała, że słynna uroda ojca wpłynęła na jej dorastanie i stosunek do mężczyzn. Wybierała jego przeciwieństwo – blondynów z niebieskimi oczami.
Zofia Łapicka nigdy nie pracowała, zajmowała się domem i dziećmi. Sam Łapicki opowiadał, że przed wojną taka rola „przy mężu” miała swój oficjalny status. Wpisywało się ją nawet do paszportu. O żonie mówił, że była kapitanem portu. „A ja przypływałem czasem z poobijanymi bokami, po sztormach, ale zawsze ten port był".
Zobacz też: Kiedy Grażyna Łobaszewska myślała, że umiera, prosiła Boga, by dał jej jeszcze przeżyć miłość
Andrzej Łapicki: żona była jego przyjacielem
Dla niego najważniejsze było to, by w każdej chwili mieć przy sobie wielkiego przyjaciela. A żona była jego najbliższym przyjacielem, drugim był pisarz Tadeusz Konwicki. Zofia dawała mu emocjonalne wsparcie, wyciągała go z "dołków". Kiedy wracał do domu po spektaklach, kładł się na tapczanie i do północy rozmawiał z żoną, w ten sposób schodziło z niego napięcie. Przez całe życie mieszkali w 54-metrowym mieszkaniu na Karłowicza, na warszawskim Mokotowie. Żona próbowała czasem namówić Andrzeja na dom albo kupno większego lokum, ale on zawsze wtedy powtarzał: „Po co nam Łapickim cokolwiek, myśmy już wszystko mieli, pół Białorusi do nas należało”.
W ich domu nie było żadnych rytuałów, wspólnego zasiadania w niedzielę do obiadu. Zofia wiedziała, że nie można krępować męża. „Miałem pewne przyzwolenie na szaleństwa, na życie nocno-knajpiane. Poza tym nigdy nie pytała mnie, dokąd idę, skąd wracam i dlaczego o tak późnej godzinie”. Państwo Łapiccy przyjaźnili się m.in. pisarzem Tadeuszem Konwickim i jego żoną Danutą, z Edwardem Dziewońskim, z Dygatami. Latem jeździli do Chałup na Półwyspie Helskim albo do Kazimierza Nad Wisłą.
Zofia Łapicka przymykała oko na romanse męża
Czy to była ich recepta na długi związek? Żona dawała Andrzejowi Łapickiemu przyzwolenie na bujne życie towarzyskie. Przymykała oczy na jego zdrady. Jego nazwisko łączono z wieloma pięknymi aktorkami: Elżbietą Czyżewską, Beatą Tyszkiewicz, Anną Nehrebecką, Gabrielą Kownacką. Jego córka Zuzanna wspominała: „Pamiętam, jak kiedyś narzekał na bezsenność, więc poradziłam mu, żeby przed snem liczył swoje blondynki. - Nie zasnąłbym do rana - jęknął”. Podobno romansowął też z Ireną Krzywicką, która załatwiła mu rolę w głośnej sztuce w reżyserii Erwina Axera „Biederman i podpalacze”. Zebrał po niej świetne recenzje.
Na egzaminie do szkoły teatralnej Krystynę Jandę poprosił by wyznała mu miłość fragmentem z „Niebezpiecznych związków”. „Zrobiłem sobie taką przyjemność. Mówiła to tak świetnie, że jedna z pań (zasiadających w komisji-red.), przerwała jej w połowie i poprosiła o zmianę egzaminatora”. .„Wspaniały, piękny i niewierny mężczyzna. Wierny był tylko sobie i zawodowi uprawianemu na jego warunkach”, mówiła o nim Krystyna Janda. A Zuzanna Łapicka-Olbrychska opowiadała, że ojciec przeżywając jej rozwód z Danielem Olbrychskim - m.in. przez jego niewierność i związek z aktorką Barbarą Sukovą, zorientował się, ile bólu mógł sprawić swojej żonie. „Myślę, że bolało go to wtedy podwójnie”, wspominała.
Zobacz też: Anna Nehrebecka wierzyła, że będzie z pierwszym mężem na zawsze. Zostało jej po nim tylko nazwisko
Andrzej Łapicki: drugie małżeństwo
Andrzej Łapicki, choć może nie był wierny żonie, to jednak bardzo ją kochał. Nigdy nie przyszło mu do głowy, by ją zostawić. Kiedy w 2005 roku zmarła, załamał się. Na cztery lata wycofał się z życia publicznego, przestał występować. W dniu śmierci żony, w swoim dzienniku, który prowadził przez ponad 20 lat napisał wielkimi literami „KONIEC”. Mówił, że wszedł w szlafrokowy okres życia. Nawet nie chciało mu się wychodzić z domu. Dlatego wszystkich zadziwił jego ślub w 2009 roku z młodszą o 60 lat teatrolożką Kamilą Mścichowską.
Mówił, że ten związek to jego sprzeciw wobec starości, że tworzy sobie „potem”. „On po prostu odrzucał starość”, mówiła w „Wysokich Obcasach” Zuzanna Łapicka. „Dla niego to było upokorzenie, na które się nie godził. (...) To było dość brawurowe, ale myślę, że wynikało też z ogromnej samotności ojca po śmierci mojej mamy, bo choć ja bardzo starałam się przy nim być, nie byłam w stanie zastąpić mu żony. A on żądał obecności non stop, tak jak to kiedyś zapewniała mama. Ożenił się z młodą dziewczyną, która - co normalne - miała swoje zawodowe ambicje, a to się ojcu za szczególnie nie podobało. (…) Ale jeśli jeszcze przez jakiś czas był szczęśliwy, to dlaczego miałabym to oceniać”. Małżeństwo okazało się rozczarowaniem, aktor wydziedziczył młodą żonę, ona potem wyrzuciła pamiątki po nim. Stale biegali za nimi paparazzi, co musiało go męczyć. Chorował ciężko na nerki, jeździł na dializy, pytał lekarzy co będzie, gdy to zaniedba. Mówili: „Zaśnie Pan”. Powiedział córce, że chciałby zostać pochowany obok żony, na warszawskich Powązkach. Zmarł we śnie, w swoim mieszkaniu 21 lipca 2012 roku, miał 88 lat.
Korzystałam m.in. z książki: Andrzej Łapicki „Jutro będzie zemsta”. Dzienniki 1984-2005, z przedmową Zuzanny Łapickiej-Olbrychskiej, wyd. Agora, 2018