Reklama

Śmierć Kobego Bryanta wstrząsnęła fanami sportu. 41-latek był legendą NBA. Zginął w niedzielę, w wyniku tragicznego wypadku. Helikopter, którym się poruszał uderzył w zbocze góry. Z nieoficjalnych ustaleń śledczych wynika, że zawiniły warunki pogodowe. Na pokładzie maszyny znajdowało się dziewięć osób. Wśród nich była także córka koszykarza, 13-letnia Gianna. Nikt nie przeżył. W mediach pojawiły się zdjęcia z miejsca katastrofy w Calabasas. Teraz opublikowano relację świadka zdarzenia. Co zauważył?

Reklama

Śmierć Kobego Bryanta – relacja świadka

Mężczyzna, który zdecydował się na rozmowę z The Sun wyznał, że był świadkiem tragicznego wypadku, w którym zginął legendarny koszykarz.

W niedzielę wybrał się na przejażdżkę rowerową. Jego uwagę zwrócił helikopter, który nagle wyłonił się z mgły.

„Maszyna uderzyła w zbocze. Kilkadziesiąt metrów od miejsca, w którym staliśmy. Znajdowaliśmy się tak blisko, że czuliśmy podmuch powietrza z obracających się śmigieł, a chwilę później nastąpił wybuch. To była ogromna kula ognia. Jedno z drzwi helikoptera wylądowało kilka metrów od nas. Wszędzie latały części maszyny. Nic z niej nie zostało”, mówił.

Mężczyzna wraz z przyjacielem natychmiast podbiegli na miejsce zdarzenia w celu udzielenia pomocy. Byli w szoku.

Na miejscu od razu pojawiły się służby ratunkowe. Ale górzysty teren nie ułatwiał im prac. Okazało się, że część fragmentów helikoptera znajduje się u stóp wzgórza, kadłub po jego przeciwnej stronie, a wirnik znaleziono 100 metrów dalej.

W sprawie katastrofy toczy się śledztwo, które ma wyjaśnić, co było przyczyną wypadku. Policja zabezpieczyła teren.

Reklama

„Sytuacja pogodowa nie spełniała minimalnych standardów do latania. Mgła była zbyt gęsta, aby pozwolić na bezpieczne latanie”, mówił Josh Rubenstein z policji wsparcia powietrznego.

East News
Reklama
Reklama
Reklama