Lewandowski o hejcie w sieci: „Przeżyliśmy to z Anią. Jesteśmy twardzi, ale nie ze skały”
Piłkarz komentuje okładkę „Newsweeka”
Druzgocącą porażka na mundialu w Rosji odbiła się z pewnością na wizerunku Roberta Lewandowskiego. Niemieckie media wyśmiały jego chęć przejścia do Realu Madryt i podkreśliły, że nie pokazał w trakcie mistrzostw niczego, co byłoby godne miana jednego z najlepszych piłkarzy na świecie. Z kolei w Polsce Newsweek na czarno-białej okładce zastanawiał się czy porażka na mundialu oznacza załamanie kariery sportowej kapitana biało-czerwonych i jego żony.
Robert Lewandowski o czarno-białej okładce Newsweeka
Robert Lewandowski nie ukrywa, że cała sytuacja była dla niego niezrozumiała i jest rozgoryczony tym, że w materiale wypowiadały się głównie osoby, z którymi nie miał wcześniej do czynienia.
„Dziwnie czyta się o sobie opinie ludzi, którzy mnie nie znają. Ja bym tak nie potrafił. Jak można oceniać osobę, z którą nie miało się zupełnie kontaktu lub ten kontakt był bardzo znikomy? Buduje się opinię i przedstawia ludziom na zewnątrz. To nie fair. Uderza to w moją rodzinę. Traktuję to jako zwykły hejt. Mam tylko nadzieję, że nie był to materiał inspirowany przez ludzi, którzy przestali mi być przychylni. Bliscy czytają takie historie, nie wiedzą, jak to funkcjonuje i się przejmują. My z Anią też to przeżyliśmy, bo nie da się przejść ponad wszystkimi sprawami. Jesteśmy twardzi, ale nie ze skały. Musimy sobie dać z tym radę. Merytoryczna krytyka na temat występu kadry na mundialu jest OK. Ale coś takiego? Co ma do tego Ania, która tylko mnie wspierała?”, pyta retorycznie kapitan reprezentacji Polski w rozmowie z Przemysławem Rudzkim i Tomaszem Włodarczykiem z Przeglądu Sportowego.
Robert Lewandowski o zdjęciu z Anią Lewandowską po meczu z Senegalem
Dziennikarze zapytali go również o to, dlaczego po meczu z Senegalem zamiast od razu do szatni, podszedł do barierki, pod którą czekała na niego Anna Lewandowska, co wywołało duże emocje wśród kibiców.
„Proszę... Naprawdę normalnym ludziom nie spodobało się, że szukałem pocieszenia u Ani, czy ktoś im tak powiedział i duża część to podchwyciła? Po każdym meczu tak jest – idziesz się cieszyć lub szukasz pocieszenia u bliskich. Przecież to trwało 30 sekund, a w szatni byłem szybciej niż niektórzy piłkarze. Co to zmieniło? To szukanie dziury w całym. Rozumiem, gdy ktoś powie, że zagrałem źle, bo to prawda. Ale danie buziaka osobie, która rozumie, jak wiele poświęciłem i jak boli porażka w sporcie, bo sama jest sportowcem?”, podkreśla z mocą Robert Lewandowski.
Dziennikarze zapytali go również czy nie była to zaplanowana akcja reklamowa szamponu, ponieważ piłkarz wyciął sobie na głowie piorun, zaś „Ania zaplotła warkoczyki w ramach kampanii jednej z firm kosmetycznych”.
„Bzdura. Nawet tak nie żartujcie. Zwykłe emocje. W ogóle o tym wtedy nie myślałem, tym bardziej w życiu nie przypuszczałbym, że nawet z czegoś takiego można zrobić temat do dyskusji. Byłem zły, rozgoryczony, smutny. Szukałem wsparcia. Niech każdy odpowie sobie na pytanie, czy to coś nienormalnego”, grzmi wyraźnie poruszony Robert Lewandowski.
Robert Lewandowski o reklamach z udziałem swoim i kolegów z kadry przed mundialem
Przemysław Rudzki i Tomasz Włodarczyk dociekali również czy według niego obecność reprezentantów Polski przed mistrzostwami w Rosji w wielu kampaniach reklamowych nie wpłynęła negatywnie na grę drużyny.
„Warto to wyjaśnić. Jest tego sporo, ale nie wszystko wychodzi z mojej inicjatywy. Część reklam kręcimy w ramach indywidualnych kontraktów, ale spora ich część to także kontrakty PZPN, który ma prawa do naszego wizerunku w reprezentacji. Musi wypełnić zobowiązania wobec sponsorów, którzy wykładają środki pozwalające dobrze funkcjonować kadrze. To normalne. Przed i w trakcie mundialu nagle następuje wysyp reklam z Lewandowskim, Glikiem, Błaszczykowskim, Grosickim czy Krychowiakiem, które były wyprodukowane wiele miesięcy wcześniej.
Swoje sprawy zamknąłem w marcu. Potem miałem jeden krótki event i to wszystko. W żaden sposób nie koliduje to ze sportem, z przygotowaniem do meczu. To wszystko jest wszystko bardzo precyzyjnie zaplanowane. Przeważnie na dni wolne. Funkcjonuję w ten sposób od wielu lat i dobrze wiem, kiedy mogę coś robić, a kiedy nie. Końcowy efekt na ekranie telewizora czy billboardzie a proces powstawania, to dwie odrębne rzeczy. Kibice nie powinni tego w żaden sposób łączyć. Wielki sport zawsze będzie szedł w parze z marketingiem. Ale jeśli ktoś chce się do czegoś przyczepić, to się przyczepi”, twierdzi Robert Lewandowski.
Przekonują Cię jego wyjaśnienia?