Reklama

Był maj 2011 roku, kiedy Małgorzata Dydek zasłabła i upadła w swoim domu w australijskim miasteczku Brisbane. Polska koszykarka została odwieziona do szpitala i wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. Zmarła tydzień później. Wraz z nią życie straciło też dziecko, ponieważ mistrzyni Europy była w 4. miesiącu ciąży. Do tej pory uważano, że do zgonu Dydek przyczyniła się arytmia serca, na którą cierpiała w stopniu średnim od dziecka. Okazało się, że przyczyna śmierci była zupełnie inna... Dziś mija 12. rocznica śmierci wybitnej koszykarki.

Reklama

Na co naprawdę zmarła Małgorzata Dydek?

W rozmowie z dziennikarzem Onetu Dariuszem Dobkiem, przeprowadzonej w 2019 roku, siostra koszykarki wyznała, że to wcale nie arytmia serca, o której mówiło się w mediach, spowodowała nagłą śmierć Małgorzaty Dydek. „Małgosia miała tzw. arytmię sportową, tak jak wielu innych sportowców, ja zresztą też. Już po jej śmierci postawiono diagnozę, że to nie był zawał serca, tylko zatrzymanie akcji serca”, powiedziała Katarzyna Dydek Onetowi.

Czytaj także: Jarosław Kukulski we wspomnieniach córki: „Czuję, jakbyśmy się dopiero co widzieli”. Jakim był ojcem?

Okazuje się, że lekarze sami nie wiedzą, co dokładnie zadziało się w organizmie ciężarnej koszykarki. Choć bliscy próbowali się tego dowiedzieć, zlecając dodatkowe badania… „Chciałam się tego dowiedzieć, bo Małgosia zostawiła dwójkę dzieci, a wiadomo, że między nami są więzy krwi. Ja też mam dziecko, dlatego drążyłam ten temat. Poprosiliśmy jeszcze o gruntowne badania i odpowiedź ze szpitala w Brisbane wykluczyła zawał serca, nie wykryto najmniejszego siniaka przy aortach czy na mózgu. Zostaliśmy tak naprawdę z niczym. Po prostu przyczyna śmierci to zatrzymanie akcji serca. Dlaczego, co i jak - do tej pory nie wiemy. Wydaje mi się, że lekarze sami tego nie wiedzą. Nie ma na to odpowiedzi”, zdradziła Katarzyna Dydek w wywiadzie dla Onet.Sport.

Małgorzata Dydek, 2003

Marian Zubrzycki / Forum

Śmierć Małgorzaty Dydek - pożegnanie siostry

Pani Katarzyna wspomniała także, że w trakcie, gdy siostra była w śpiączce, początkowo liczyła na szczęśliwe zakończenie nieprzewidzianych wydarzeń. „Nasza mama poleciała do Australii z przekonaniem, że jak Małgosia usłyszy jej głos, to po prostu wybudzi się ze śpiączki. Miała 100-procentowe nastawienie, że z tego wyjdzie. Wszyscy na to liczyliśmy. Nadzieja była nawet wtedy, gdy zaczęła w połowie oddychać dzięki samej sobie, co dawało sporą szansę na przeżycie. Okazało się to jednak bardzo mylne, w pewnym momencie ta nadzieja zgasła. […] Tamtej nocy w ogóle nie spałam, tylko siedziałam na łóżku i czekałam na telefon. Zadzwoniła najmłodsza siostra z mamą i miałam możliwość pożegnania się z Małgosią. Telefon został przystawiony jej do ucha, miałam okazję wypowiedzieć do niej kilka słów, pożegnać się”, czytamy.

Dziś synowie Małgorzaty Dydek są w wieku nastoletnim i dalej mieszkają w Australii. Ojcu chłopców pomaga od czasu do czasu wychowywać ich mama koszykarki.

Reklama

Sprawdź również: Michał Szpak w wyjątkowy sposób uczcił pamięć o ukochanej mamie

Reklama
Reklama
Reklama