Choć zmarła siedem lat temu, wielu wciąż nie może pogodzić się z jej śmiercią. Anna Przybylska miała zaledwie 35 lat, trójkę dzieci, oddanego partnera i… całe życie przed sobą. Niestety choroba odebrała jej szansę ma rozwój kariery i spełnianie kolejnych marzeń. Po siedmiu latach od jej śmierci, wciąż na jaw wychodzą szczegóły z jej życia. W rozmowie z Faktem w 2020 roku reżyser Radosław Piwowarski ujawnił ostatnie wiadomości od Anny Przybylskiej. Czytając je trudno się nie wzruszyć…

Reklama

Anna Przybylska i Radosław Piwowarski - co ich łączyło?

Anna Przybylska zadebiutowała w filmie Ciemna strona Wenus Radosława Piwowarskiego w 1997 roku. Reżyser zawsze ciepło wypowiadał się o aktorce. Jak mówił w wywiadzie dla magazynu VIVA!: „Ania była moim dzieckiem filmowym, odnalazłem ją, kiedy miała 16 lat i przyjechała na casting do Ciemnej strony Wenus. Była prawdziwą kosmitką, wielkie oczy, ostrzyżone włosy, głos z chrypką jak u Himilsbacha. Dookoła przepiękne dziewczyny, a tu takie coś z niezwykłymi oczami. To nie była łatwa decyzja. Kuba Morgenstern, producent tego filmu, powiedział: „Bierz ją, jak się nie boisz…”. Byłem jej akuszerem od narodzin aż do śmierci, przez tych 20 lat ciągle gdzieś jej towarzyszyłem”.

Zobacz: Planowali ślub, nie zdążyli go wziąć... Oto historia miłości Anny Przybylskiej i Jarosława Bieniuka

Szymon Szcześniak/LAF AM

Ostatnie wiadomości Anny Przybylskiej

Wówczas nie była jeszcze znaną aktorką, ale jak przyznaje reżyser już wtedy wiedział, że ma to coś. „Wszystkie inne aktorki natychmiast zapominają, w życiu im się nie przypomni, że ktoś im pomógł, nauczył, pokierował, dał role, coś powiedział. A Anka zawsze mówiła, że wszystko mi zawdzięcza. Nawet w takich ostatnich SMS-ach, które sobie zachowałem”, mówił w rozmowie z Faktem w 2020 roku.

Zobacz również: Piwowarski ostro o filmie: „Moja kochana Ania stała się produktem”

Zobacz także
Reklama

Reżyser wspominał, że wciąż ma wiadomości, jakie aktorka do niego wysyłała w ostatnich dniach jego życia. „Wysyłała je, gdy już była w szpitalu i było już bardzo źle, to pisała tak serdecznie do mnie. To było bardzo wzruszające. „Kochany reżyserze, nie damy się, wszystko Tobie zawdzięczam itd.”. Żadnego z nich nie skasowałem do dziś”, mówił poruszony. Czytając treść tych wiadomości ciężko się nie wzruszyć...

Iza Grzybowska/MOVE, Zuza Krajewska/LAF AM
Szymon Szcześniak/LAF AM
Reklama
Reklama
Reklama