Kościół umywa ręce od sprawy księdza Jankowskiego. Nie będzie dochodzenia w jego sprawie
Powód? Rzekomy brak ofiar molestowania...
- VIVA!
Po reportażu o księdzu Henryku Jankowskim, który ukazał się w Dużym Formacie, coraz większa część opinii publicznej chce wyjaśnień w sprawie molestowania dzieci, których miał według artykułu dopuścić się wieloletni kapelan Solidarności. Niektórzy liczą nawet na proces w tej sprawie. A co na to kuria? Jej przedstawiciele unikają wyjaśnienia zajść z przeszłości.
Kuria o aferze z księdzem Jankowskim
Pytany o całe zamieszanie przedstawiciel gdańskiej archidiecezji oznajmił w rozmowie z KAI, że według zapisów wstępnego dochodzenia kanonicznego, by podjąć jakiekolwiek działa w sprawie takiej, jak ta księdza Jankowskiego, potrzebne jest wniesienie oskarżenia przez poszkodowanego. A takiej osoby oficjalnie nie ma. „Jak dotąd do archidiecezji nie zgłosiła się żadna osoba z oskarżeniem wobec ks. Jankowskiego” – ksiądz Krzysztof Szerszeń, delegat gdańskiej kurii do spraw ochrony dzieci i młodzieży.
Kapłan dodał też, że nie można przyjąć, iż zdarzenia, o których mówi cała Polska miały w ogóle miejsce. „Ponadto nie podejmuje się działań jedynie na podstawie artykułu prasowego, bez zgłoszenia ze strony świadków zdarzeń”, usłyszeli pracownicy Katolickiej Agencji Informacyjnej. A co z procesem, czy jest na niego szansa? W odpowiedzi na to pytanie padła odpowiedź, że ciężko prowadzić sprawę przeciwko komuś, kto już nie żyje. Kapelan Solidarności zmarł 8 lat temu.
Zarzuty przeciwko księdzu Jankowskiemu
Przypomnijmy, że autorka reportażu z Dużego Formatu zebrała informacje według których ksiądz przez lata miał dopuszczać się molestowania dzieci w różnym wieku. Jedna z jego ofiar opisała swój przypadek szczegółowo. „„Dopadł mnie z 10, może nawet 20 razy, ale nie jestem w stanie odtworzyć tego w porządku. Pamiętam strzępy zdarzeń, wyrwane z czasu, z chronologii. Był jak bestia. Dopadł mnie, gdy szarpałam się z klamką. Dotykał piersi, powiedział, że pokaże mi, co to znaczy od tyłu. Wkładał ręce w majtki i próbował je zdjąć. Nie udało mu się. Pamiętam, że miałam spódniczkę na gumce, naciągnęłam majtki tak, że trzymałam je w zębach i odpychałam się rękoma. Byłam przerażona, nie rozumiałam, czego chce, co to znaczy od tyłu. A on mówił: Ja ci pokażę, jak się spuścić. Był obleśny. (...) Pamiętam, jak złapał mnie za buzię i próbował otworzyć usta. Pomyślałam, że jak mi wsadzi, to go ugryzę”, wyznała dorosła dziś Barbara Borowiecka. Dodała też, że jej sąsiadka Ewa zaszła z księdzem w ciążę. Miała 16 lat, gdy popełniła samobójstwo, bo nikt nie chciał uwierzyć w jej historię. „Nie będę miała dziecka Jankowskiego. Może teraz uwierzycie, że zostałam zgwałcona”, napisała w pożegnalnym liście.
Newsweek przywołał z kolei przypadek chłopca Piotra J, który był zmuszony do stosunku z księdzem w wieku 14 lat. Kapłan zaprosił na plebanię. Nakarmił, a później zaczął głaskać po głowie i całować po całym ciele. Następnie zaproponował obejrzenie filmu. Ten okazał się materiałem pornograficznym o charakterze pedofilskim. Mężczyzna zgłosił sprawę do prokuratury, ale w jego opowieść też nikt nie uwierzył…
Może jednak przy odrobinie dobrej woli pracownicy gdańskiej archidiecezji mogliby zrobić coś w celu przybliżenia wszystkich do prawdy? Ofiarom księdza Jankowskiego naszym zdaniem się to po prostu należy.
Ksiądz Henryk Jankowski
Decyzją prezydenta Gdańska pomnik na cześć księdza zniknie z przestrzeni miasta.