Apollo 13
Fot. NASA/Associated Press/East News
O TYM SIĘ MÓWI

Dziś Dzień Kosmosu! Co naprawdę wydarzyło się na pokładzie kosmicznego statku Apollo 13?

To najbardziej udana… porażka NASA!

Beata Nowicka 7 maja 2021 11:12
Apollo 13
Fot. NASA/Associated Press/East News

Z okazji Dnia Kosmosu wracamy wspomnieniami do niesamowitego wydarzenia, którego celem było trzecie lądowanie ludzi na Księżycu. To najbardziej udana… porażka NASA. Podczas tej wyprawy świat usłyszał słynne zdanie: Houston, mamy problem. Co naprawdę wydarzyło się na pokładzie Apollo 13?

Misja Apollo 13

Po raz pierwszy na Księżycu wylądował Neil Armstrong 16 lipca 1969 roku. Został pierwszym człowiekiem stąpającym po powierzchni Księżyca. Wypowiedział wtedy legendarne słowa:

To jest mały krok dla człowieka, ale wielki sok dla ludzkości.

W listopadzie tego samego roku na srebrnym globie szczęśliwie wylądował Apollo 12. W kwietniu 1970 roku zorganizowano trzecią misję – Apollo 13. Okazało się, że rutynowa misja szybko zamieniła się w walkę o życie trzech astronautów.  

Czytaj też: Zginął za sterami… Odkrywamy tajemnice Jurija Gagarina, pierwszego człowieka w kosmosie

Sukces dwóch poprzednich misji był tak duży, że amerykańska agencja kosmiczna NASA nie spodziewała się żadnych problemów. Dla lotu Apollo-13 NASA zaplanowała lądowanie na Księżycu w rejonie Fra Mauro, którego nazwa pochodzi od XV wiecznego włoskiego mnicha i twórcy map. Fra Mauro charakteryzuje się górzystym krajobrazem, co sprawia, że lądowanie w tym miejscu jest dużo trudniejsze i bardziej niebezpieczne od płaskich terenów księżycowych, gdzie wylądowały Apollo 11 i Apollo 12.

Za formowanie składów załóg odpowiedzialny był jeden z pierwszych astronautów NASA, Donald Slayton. Do lotu Apollo-13 zaproponował jako dowódcę James’a Lovella, na pilota modułu załogowego Kena Mattingly, a pilotem modułu księżycowego został Fred Haise. Sam statek Apollo 13 składał się z lądownika księżycowego i statku macierzystego. Start rakiety zaplanowano na 11 kwietnia 1970 roku.

Trzy dni wcześniej doszło jednak do incydentu, który o mały włos nie doprowadził do przerwania misji. Oczywiście, podobnie jak wcześniejsze wyprawy i ta posiadała załogę rezerwową. Jeden z jej członków Charles Duke zachorował. Odwiedził przyjaciela, którego dziecko było chore na różyczkę i zaraził się. Ponieważ wszyscy astronauci przygotowujący się do lotu pracowali razem, lekarze uznali, że jeśli któryś z pozostałych zdążył się zarazić, może zachorować dokładnie w drodze powrotnej z Księżyca na Ziemię. Natychmiast wykonano badania kontrolne, które wykazały, że Thomas Mattingly, nie ma przeciwciał na różyczkę – i tydzień dni później naprawdę zachorował! Jego start został wykluczony ze względów bezpieczeństwa. To do jego obowiązków należało wprowadzenie statku w korytarz wlotu w atmosferę Ziemi.

Zobacz również: Wizjoner, który wyprzedził swoje czasy. Kim jest Elon Musk?

Czas - start!

72 godziny przed startem miejsce Mattingly’ego zajął John Swigert. To był szok dla wszystkich, trudno się więc dziwić, że załoga w nowym składzie nie była ze sobą za bardzo zgrana, ale mimo to misję kontynuowano. 11 kwietnia 1970 roku o godzinie 19:13 rakieta z astronautami na pokładzie wystartowała z platformy z Centrum Kosmicznego Kennedy’ego na Florydzie. Apollo 13 wykonał półtora okrążenia Ziemi i wszedł na tor lotu do Księżyca.

Już podczas wchodzenia w atmosferę jeden z silników startowych wyłączył się wcześniej niż planowano, przez co pozostałe silniki musiały pracować dłużej, aby wynieść statek na odpowiednią wysokość. Incydent nie był jednak groźny dla załogi. Misja przebiegała spokojnie, aż do godzin porannych 13 kwietnia. Kiedy Apollo 13 był 320 000 km od Ziemi, a więc już bliżej Księżyca niż domu, Kontrola Misji poleciła załodze włączyć mieszacz w zbiornikach ciekłego tlenu. Była to rutynowa procedura. W momencie kiedy John Swigert wykonał polecenie i przekręcił przełącznik, doszło do wstrząsu i włączyły się alarmy. Astronauci początkowo myśleli, że to meteoroid uderzył w moduł księżycowy, ale kiedy spadło napięcie sieci elektrycznej statku, dowódca James Lovell zameldował: Houston, mamy problem.

Houston, mamy problem

Na początku załoga nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Zresztą ekipa specjalistów na Ziemi również spokojnie przyjęła doniesienia o tym, co dzieje się na pokładzie statku. Sądzono, że powstała niewielka awaria, której skutki szybko zostaną usunięte i nic nie przeszkodzi w kontynuowaniu lotu. Nic nie zwiastowało dramatu, który miał się rozpocząć.

Pół godziny po pierwszej awarii, przestaje działać drugie ogniwo paliwowe.

Okazało się, że eksplodował zbiornik z ciekłym tlenem, który uszkodził kabinę statku kosmicznego, w którym znajdowali się astronauci. Houston nakazuje wyłączenie wszystkich urządzeń elektrycznych z wyjątkiem tych, które zapewniają życie załodze. Dotyczy to między innymi komputerów, które kontrolowały kurs i analizowały namiary statku. Tę rolę przejmują komputery ośrodka kosmicznego w Houston. Apollo-13 ogranicza zużycie energii elektrycznej do niezbędnego minimum. Po kolejnej godzinie astronauci zauważyli, że w zbiorniku tlenu numer jeden, który – jak się wydawało – ocalał po wybuchu w stanie nienaruszonym, powoli, ale nieustannie spada ciśnienie. Lovell melduje: „Ucieka tlen! Chyba będziemy musieli użyć pojazdu księżycowego jako łodzi ratunkowej”.

Stało się oczywiste, że nie ma mowy o lądowaniu na Księżycu. Cała uwaga astronautów i specjalistów misji w ośrodku kosmicznym Houston skupiła się na opracowaniu najbezpieczniejszego wariantu awaryjnego powrotu statku na Ziemię. Powołano specjalny sztab. Nikt już nie miał wątpliwości, że rozpoczyna się wyścig o życie astronautów!

Wyścig o życie

Dwaj astronauci Fred Haise i John Swigert przeszli do pojazdu księżycowego i uruchomili urządzenia pokładowe. Działają normalnie, ale wrogiem astronautów jest czas. Każda minuta zużywa zapasy tlenu, energii elektrycznej i wody.

Ziemia rozważa warianty awaryjnego powrotu statku. Spośród czterech możliwości,  które są brane pod uwagę zespół musi wybrać najbezpieczniejszą. Czas kurczy się bezlitośnie. Apollo-13 z ogromną prędkością zbliża się do Księżyca. Wszyscy mają świadomość, że należy błyskawicznie podjąć decyzję. Tylko nie wiadomo, która będzie najlepsza!

Zobacz też: To miejsce trzeba zobaczyć! Nowe muzeum iluzji optycznych w Warszawie!

Ostatecznie  postanowiono, że Apollo-13 okrąży Księżyc i wykorzystując siły grawitacyjne Ziemi przejdzie na tor powrotu do domu. Obliczono, że wodowanie wypadnie 17 kwietnia na Oceanie Spokojnym, między archipelagiem Samoa, gdzie Stany Zjednoczone mają bazę wojskową, a Nową Zelandią. Po zakończeniu okazało się, że wybrany wariant akcji ratunkowej naprawdę okazał się najlepszy i potwierdził, że personel Houston to naukowcy o wybitnych umysłach.

Sytuacją na Apollo 13 obserwował cały świat. Przy telewizorach i radiach miliony ludzi z niepokojem, ale też nadzieją, śledziły rozwój wypadków i kibicowali trójce astronautów walce o życie. Oczywiście telewizja amerykańska przerwała swój  program i na żywo transmitowała to, co działo się w Houston i w kosmosie.

Astronauci wracają w bardzo trudnych warunkach, ale wierzą, że przy racjonalnym zużyciu zapasów energii elektrycznej, tlenu, wody i paliwa zdołają dotrzeć do Ziemi. Starają się nie myśleć o groźbie – która wisi nad nimi – następnego wybuchu. Wszyscy trzej są potwornie zmęczeni. Nie mogą spać z powodu straszliwego zimna w kabinie, udaje mi się jedynie zdrzemnąć kilka minut co jakiś czas. Na dodatek, od czasu do czasu tracą łączność z Houston z powodu źle działającej anteny kierunkowej.

Otuchy dodaje im świadomość, że od 16 kwietnia na Oceanie Spokojnym, na mocy międzynarodowego układu o pomocy kosmonautom powracającym z przestrzeni kosmicznej czeka na ich powrót wiele jednostek morskich: radzieckie statki Akademik Rykaczow i Nowopołock, sześć okrętów brytyjskiej floty Dalekiego Wschodu, okręty francuskiej Marynarki Wojennej i statki włoskie.

Happy end

Dramatyczna wyprawa kosmiczna zakończyła się po 87 godzinach walki i astronautów i specjalistów ośrodka kosmicznego w Houston. Opadającą kabinę Apolla-13 śledzono z samolotów biorących udział w akcji. Wpadła do wody niecałe siedem kilometrów od oczekującego na lądowanie astronautów lotniskowca Iwo Jima.

Nad kabiną Apolla-13 zawisły trzy śmigłowce. Ekipa ratowników zabezpieczyła kapsułę przed zatonięciem. Pierwszy wyszedł z niej Fred Haise, po nim John Swigert i dowódca James Lovell. Wszystkich trzech przetransportowano na pokład Iwo Jimy, gdzie przeszli badania lekarskie. Byli wycieńczeni, ale szczęśliwi.

Na podstawie tych wydarzeń w 1995 roku powstał hit filmowy „Apollo 13” w reżyserii Rona Howarda, z Tomem Hanks’em w roli dowódcy Jamesa Lovella. 

Pierwsza załoga Apollo 13: James Lovell, Thomas Mattingly (w ostatniej chwili zastąpiony przez Johna Swigerta), Fred Haise, 1970 rok

Apollo 13
Fot. East News

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Maciej Musiał zadzwonił do Dagmary Kaźmierskiej z przeprosinami. Wcześniej zamieścił w sieci niestosowny komentarz

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MAŁGORZATA ROZENEK-MAJDAN: czy tęskni za mediami, kiedy znowu… włoży szpilki i dlaczego wpada w „dziki szał”, gdy przegrywa. MICHAŁ WRZOSEK: kiedyś sam się odchudził, dziś motywuje i uczy innych, jak odchudzać się z głową. EWA SAMA swoje królestwo stworzyła w… kuchni domu w Miami. ONI ŻYJĄ FIT!: Lewandowska, QCZAJ, Steczkowska, Chodakowska, Klimentowie, Jędrzejczyk, Danilczuk i Jelonek, Paszke, Skura…