Reklama

„Milionerzy” Huberta Urbańskiego powróciły w tym roku w wielkim stylu. „Tak – to jest poprawna odpowiedź!” – na te słowa Urbańskiego czeka każdy uczestnik show. W tym sezonie programu mieliśmy okazję usłyszeć naprawdę banalne, ale i bardzo trudne pytania. Jak o programie wypowiada się sam prowadzący program? Przeczytajcie wywiad Beaty Nowickiej z Hubertem Urbańskim.

Reklama

Polecamy: Koszmarna wpadka w „Milionerach”. Na zadane pytanie... nie było poprawnej odpowiedzi!

Hubert Urbański o Milionerach

Beata Nowicka: - Twój program funduje widzom prawdziwą huśtawkę emocji. Niektórzy uczestnicy zachwycają wiedzą, inni zaliczają wpadkę za wpadką. Kto się bardziej stresuje mężczyźni czy kobiety?

Hubert Urbański: Nie zauważyłem różnicy. Stres jest nieprzewidywalny ale zawsze obecny. Trzeba pamiętać, że zawodnicy, którzy przychodzą do nas, a zwłaszcza ci, którzy już siadają na fotelu podlegają presji jeszcze przed rozpoczęciem nagrania. Już na wstępie ciągle ktoś coś do nich mówi, tłumaczy, o coś pyta, aż do końca, zanim nie wejdziemy na wizję: przepraszam, czy mógłby pan przesunąć krawat, przypnę
mikrofon. Przepraszam, jak będzie koniec programu i klakson to proszę nie wstawać, Hubert do pana podejdzie poda panu rękę. Ale jeśli będzie koniec programu bez klaksonu to proszę zejść z drugiej strony fotela, stanąć z przodu, Hubert do pana podejdzie, poda rękę… Proszę nie odpinać mikrofonu, zanim pan nie wstanie, ale jak pan wstanie, to proszę...

- Faktycznie, można zwariować, ja już mam dość.

H.U.: (śmiech) No właśnie. A jak ci tak cały czas trajlują nad głową, to człowiek ma mętlik, a jeszcze myśli: ciekawe, jakie pytanie dostanę, nie doczytałem o dopływach Amazonki, wyłożę się na tym, jeśli mnie zapytają.... To jest nieprzerwana gonitwa myśli.

- A to wszystko tworzy mieszankę stresogenną.

H.U.: Ostatnio miałem zawodnika, siedział już na fotelu, przypinano mu mikrofon, widzę, że na widowni jest jego żona w ciąży, więc żartuję: „No, to jak będzie emisja w telewizji, już się wam urodzi. Chłopiec czy dziewczynka?” Dziewczynka – odpowiada. „A jak się będzie nazywać?”. „Staszek...”. Ludzie są w takim stresie, że nie pamiętają imienia córki.

- Na czym uczestnicy Milionerów najbardziej się wykładają?

H.U.: Na wszystkim. Na przykład na Leszku Kołakowski, ale i na pytaniu jak się woła na wiewiórkę.

- Jak ktoś się męczy nad prostym pytanie, co wtedy myślisz?

H.U.: Musimy przez to przejść. Piętnaście lat temu padło pytanie o klasyczny styl pływacki, do wyboru była żabka i kraul. Byłem święcie przekonany, że klasycznym i eleganckim stylem jest kraul, a to była pospolita żabka. Gdybym grał, odpadłbym, a dla wielu Polaków jest to z pewnością pytanie banalne. Zawsze powtarzam z uporem maniaka: pamiętajcie, że siedząc przed telewizorem i mieszając herbatę, nie czujecie nawet części tego stresu co ten człowiek, który siedzi w studio, przed kamerami. Kiedy mówicie: jak on może tego nie wiedzieć, spróbujcie sobie wyobrazić, że to wy pocicie się na tym fotelu. Wtedy już nie jest tak komfortowo.

- Żal Ci ludzi, którzy odpadają na pytaniach o wiewiórki i z których potem kpią i śmieją się internauci?

​​​​​​​H.U.: To jest element gry. Ostatnio zupełnie przypadkiem spotkałem zawodnika, muzyka zresztą, który odpadł na pytaniu o kanon Polski imprezowej, a mianowicie utwór: „Góralu czy ci nie żal”. I ten muzyk nie znał tego zaśpiewu, który znają wszyscy, jak nie na trzeźwo, to po alkoholu na sto procent. Pytałem, czy bardzo z niego szydzono po programie i czy było mu z tym ciężko, a on odpowiedział, że w gronie najbliższych przyjaciół i rodziny było dużo śmiechu, ale szybko to wyparowało i nie ma żadnej traumy, nikt go palcami nie wytyka. Więc myślę, że to jest tak, jak poślizgnąć się na skórce od banana. Każdy się obejrzy, ale za dwie minuty nikt już o tym nie pamięta.

- Domyślasz się wcześniej kto na wizji będzie się bardziej stresował

H.U.: Tu spotykają mnie non stop niespodzianki. Im dłużej robię Milionerów, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie znam się na ludziach, nie umiem „czytać” ludzi, bo co chwilę mam sytuacje, które sprawiają, że przestaję cokolwiek rozumieć. Przychodzi ktoś, kto wygląda na mega bystrzaka i odpada na trzecim pytaniu, a potem pojawia się osoba, za którą jak to się mówi potocznie, nie dałabyś pięciu groszy, a gra bardzo wysoko. Więc trzymam się tej starej, banalnej zasady, żeby nie osądzać książki po okładce.

- Zdarza się, że nie możesz powstrzymać się od śmiechu jak ktoś wygaduje bzdury?

​​​​​​​H.U.: Ja jestem bardzo powściągliwy w tych reakcjach. Nie gram, niczego nie ryzykuję, więc mam do tego większy dystans i mniejsze emocje. Ja ten program robię dwadzieścia lat. Moją naczelną emocją jest wyrozumiałość.

- Co się liczy najbardziej, wiedza?

​​​​​​​H.U.: Mam ogromny szacunek dla erudycji, a to jest wartość coraz mniej dzisiaj doceniania i promowana, a zawsze świadczy o jakości człowieka. Wiedza jest niezwykle cenna. Ale z drugiej strony nigdy nie wiadomo o jaką wiedzę w Milionerach chodzi, czasami o kolejność planet w układzie słonecznym, a kiedy indziej o nazwisko głównego bohatera jakiegoś serialu. To są rzeczy, których można nie wiedzieć. Nie uważam, że ktoś, kto nie wiedział, jak woła się do wiewiórki, jest niedouczony, czy że ma jakieś braki w wykształceniu. Są rzeczy, które wypada znać, ale to pytanie akurat do tej kategorii nie należy.

- Miała pecha.

​​​​​​​H.U.: Tak. To jest ten element losowy, nigdy nie wiesz na co trafisz. Ilość wiedzy popkulturowej rośnie w sposób lawinowy i niekontrolowany, w pewnym momencie zawsze trafiasz na ścianę, czegoś nie wiesz. Sam od lat oglądam seriale, bardzo je lubię, bardzo dużo ich wdziałem, ale wczoraj rozmawiałem z kolegą i mówię, że
gdzieś tam piłem kawę kolumbijską, a on na to: „A, kolumbijską... „Narcos” to mój ulubiony serial”. I ja, oglądacz seriali, owszem słyszałem o nim, ale akurat tego nie widziałem, nie znam nawet nazwiska głównego bohatera, więc cała moja wiedza o serialach w niczym by mi nie pomogła.

- Do kogo Ty byś wykonał „telefon do przyjaciela”?

​​​​​​​H.U.: Gdybym ja był na miejscu zawodnika, to przede wszystkim obstawiałbym kluczem merytorycznym. Zawodnicy w 95 % ewidentnie obstawiają towarzysko- rodzinnym, bo zazwyczaj razem przyjeżdżają na nagranie: mama, siostra, dziewczyna, teściowa, kolega, brat- mama usiądzie na widowni, a brat będzie pod telefonem. A tymczasem w otoczeniu każdego z nas jest tzw. mózg, omnibus, ktoś kto skończył trzy fakultety, albo jest super w krzyżówkach. Ja bym brał kogoś takiego, przy całej sympatii dla rodziny i przyjaciół. Sam mam takiego kolegę - Paweł - o cokolwiek go zapytasz, on wie wszystko. Byłby moim telefonem do przyjaciela, definitywnie.

Polecamy: To było najbardziej kontrowersyjne pytanie w „Milionerach”. Pokazało, że kluczem do sukcesu są plotki

Reklama

oraz: „Teraz jest dużo większa szansa na milion"! Hubert Urbański zdradza tajemnice „Milionerów"

Reklama
Reklama
Reklama