Mieli być nierozłączni... Historia miłości Urszuli i jej pierwszego męża Stanisława Zybowskiego
Nie doczekali 10. rocznicy ślubu
Utalentowana wokalistka i gitarzysta, autor jej największych przebojów. Przez 13 lat tworzyli zgrany duet zarówno na scenie, jak i poza nią. Przyjaciele żartowali sobie z nich, że są od siebie uzależnieni. "Nie było takiej sytuacji, która by nas mogła wtedy złamać", mówiła Urszula o ich związku. Niestety ze względu na śmiertelną chorobę Stanisława Zybowskiego, nie doczekali 10. rocznicy ślubu. Ukochana towarzyszyła mu do końca jego dni... W ostatnich dniach pięknie mówiła o tej miłości...
[Ostatnia aktualizacja na VUŻ 07.02.2024 r.]
Urszula Kasprzak i Stanisław Zybowski: historia miłości
Urszula Kasprzak i Stanisław Zybowski poznali się w 1986 roku w Lublinie. 26-letnia wówczas wokalistka weszła do studia, żeby nagrywać kolejny utwór z zespołem Budka Suflera i... nogi się pod nią ugięły. Tego dnia do zespołu dołączył nowy gitarzysta, Stanisław Zybowski. Był bardzo utalentowanym muzykiem, a także, jak się później okazało, kompozytorem i autorem tekstów piosenek.
Zanim dołączył do Budki Suflera, należał do zespołu Rant, który słynął ze swoich wykonań utworów Led Zeppelin czy Jimiego Hendrixa, działał też w grupie jazzowej Integracja i w zespole Crash. Swoją przygodę z muzyką zaczął od nauki gry na wiolonczeli. Po latach zrozumiał, że to nie dla niego. Bardziej interesowała go gra na perkusji czy basie. Ostatecznie pasję odnalazł w gitarze i przy tym pozostał.
"Od razu wiedziałam, że ten facet z gitarą jest mi przeznaczony. Jeśli nie spotkalibyśmy się tam wtedy, los i tak w końcu by nas postawił na swojej drodze. Od dnia, w którym go poznałam, inni mężczyźni przestali dla mnie istnieć" - wyznała Urszula (cytat za pomponik.pl).
Praca z Budką Suflera okazała się dla Zybowskiego nie tylko świetnym zawodowym doświadczeniem, ale także przełomowym momentem w życiu. Spotkał Urszulę, przyszłą żonę i matkę jego syna. Mniej zachwyceni perspektywą ich związku byli rodzice artystki. Starszy o siedem lat od ich córki rozwodnik z dwójką dzieci, nie budził na początku ich zaufania. Wokalistka z kolei zostawiała za sobą czteroletni, burzliwy związek z Pawłem Markowskim, ówczesnym perkusistą Maanamu. "Staś ujął mnie tym, że ciepło mówił o swojej byłej żonie. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest dobrym człowiekiem" - opowiadała Urszula (cytat za pomponik.pl).
Urszula Kasprzak i Stanisław Zybowski: wyjazd do Ameryki
Rok później na świat przyszedł ich syn Piotr (dziś ma 36 lat), który w przyszłości poszedł w ślady rodziców, został perkusistą. Rok po jego narodzinach, Urszula i Stanisław zdecydowali, że czas rozstać się z Budką Suflera i spróbować sił we własnym zespole. Nazwali się Jumbo, zyskali niezależność, ale przez kilka kolejnych lat musieli mierzyć się z ciężką sytuacją finansową. Mieszkali w wynajmowanym mieszkaniu, a kiedy nie starczało im na bieżące wydatki, Stanisław sprzedał gitarę. Marzyli o wybudowaniu domu, więc żeby choć trochę zbliżyć się do realizacji tego życzenia, wyjechali do USA. W ramach działalności Jumbo wydali album i koncertowali, ale ich twórczość przeszła w Ameryce bez większego echa. W efekcie, żeby się utrzymać, para pracowała na czarno, dorabiając w restauracjach.
Wydawać by się mogło, że ten trudny finansowo i zawodowo czas był dla ich związku prawdziwym wyzwaniem, oni jednak wyszli z tego okresu mocniejsi. To właśnie w Stanach zdecydowali, że chcą przyrzec sobie miłość po grób i pobrali się w 1992 roku w Nowym Jorku. "Byłam z mężczyzną, który mnie kochał bezwarunkowo. Nie było takiej sytuacji, która by nas mogła wtedy złamać" - wyznała w rozmowie z Rewią Urszula.
Czytaj też: Słynny tenor Wiesław Ochman i jego żona Krystyna byli razem niemal 60 lat. Tę miłość przerwała śmierć
Sukces przyszedł dopiero w Polsce
Wrócili do kraju i zaczęli od zera. Znaleźli mieszkanie i rzucili się w wir pracy nad nową płytą. Ona pisała teksty, on komponował. "Jestem realistką, dlatego kiedy obiecywał, że niedługo będziemy mieć własny dom i studio, denerwowałam się i krzyczałam, że oszalał. Stach był jedyną osobą, która wierzyła, że nam się uda" - mówiła Urszula (cytat za Pomponik.pl).
Tak powstała płyta "Biała droga", która rozeszła się w niemal milionowym nakładzie. To z niej pochodzi śpiewany przez wszystkich Polaków przebój "Konik na biegunach". Dla Urszuli i Staszka zaczął się wówczas najszczęśliwszy czas. Rozpoczęli budowę domu, a na każdy kolejny sukces płyty cieszyli się jak dzieci — nic nie mogło ich wtedy rozłączyć. Po pierwszym tryumfie przychodziły kolejne. Stworzyli duet, który wszystkie kolejne albumy zamieniał w złoto. "Akustycznie", "Supernova" i "Udar" tylko potwierdzały wielki talent i popularność Urszuli i jej męża. Hitami takimi jak "Konik na biegunach", "Na sen" czy "Rysa na szkle" podbili serca Polaków.
Stanisław Zybowski: choroba
Ich kariera układała się na tyle dobrze, że Stanisław Zybowski zaczął myśleć o wydaniu solowego albumu. Powstały już nawet pierwsze teksty i kompozycje, a żona bardzo kibicowała mu w tym nowym projekcie, wielokrotnie podkreślając, że zaśpiewa u niego w chórkach. Na drodze stanęła choroba. Diagnoza, którą usłyszał muzyk, przekreśliła wszystkie plany... Stanisław Zybowski zachorował na raka wątroby.
Kolejne trzy lata były dramatyczną walką o jego życie. W ciągu kilku miesięcy stracił na wadze, nie mógł jeść, doskwierały mu silne bóle brzucha. "Chorowałam razem z nim. Zamieszkałam w szpitalu. Nasz świeżo wybudowany dom stał pusty. Wierzyłam, że lekarze zapanują nad chorobą" - wspominała ten trudny czas piosenkarka. "Zdawaliśmy sobie sprawę, że jest śmiertelnie chory, ale do końca mieliśmy nadzieję, że chorobę da się oszukać" (cytat za Plejada.pl).
Rozdzieliła ich śmierć
Urszula towarzyszyła ukochanemu do jego ostatnich chwil. "Myślałam, że mąż za chwilę wyzdrowieje, że znowu zaczniemy żyć normalnie. Trzymałam go za rękę. Nagle poczułam w sobie całą jego energię. I już wiedziałam, że odszedł", wyznała w wywiadzie dla "Rewii". Stanisław Zybowski zmarł 22 listopada 2001 roku.
W tamtym momencie skończył się dla niej świat. Nie wiedziała, co zrobić z domem, którym nigdy nie zdążyli się nacieszyć, a co gorsze, nie wiedziała, jak żyć dalej bez Staszka. Bardzo długo trzymała urnę z prochami męża w ich sypialni. W pewnym momencie pomyślała, że pozbędzie się wszystkiego. "Chciałam wszystko sprzedać, nic nie mieć. Mama i siostra bardzo się o mnie bały. Nie wyobrażały sobie nas osobno. Taki to był związek" - opowiadała (cytat za plejada.pl).
Ich syn miał 14 lat, kiedy stracił ojca. "Przestał oddychać, ale jego serce jest z nami" - powiedziała Piotrowi w dzień, kiedy odszedł Stanisław.
Zobacz także: Urszula i Tomasz Kujawski: „Mamy za sobą wiele zakrętów, ale na szczęście udało nam się pozbierać”
Urszula: nowy związek z Tomaszem Kujawskim
Dwa lata po śmierci Stanisława, Urszula związała się z młodszym o 20 lat Tomaszem Kujawskim, który wówczas zajmował się w jej zespole nagłośnieniem. Dziś jest jej mężem, menedżerem i ojcem ich dziecka, Szymona. "Nie planowałam tego związku. Dla mnie najważniejsze było to, że mój syn zaakceptował tę sytuację i wreszcie nie widział mnie przygnębionej i zapłakanej"- tłumaczyła wokalistka (cytat za pomponik.pl).
Stanisław Zybowski zawsze będzie miał w jej sercu szczególne miejsce. W jednym z wywiadów Urszula zdobyła się na bardzo poruszające słowa: "Czasami myśli o Staszku bolą mnie tak bardzo, że łamią mnie wpół. Bez szczęśliwej miłości wszystko traci sens" (cytat za onet.pl).
Zobacz też: W ich związku doszło do poważnego rozłamu. Z czasem Urszula i Tomasz Kujawski dali sobie drugą szansę
Poruszające wspomnienie Urszuli o mężu
W maju 2022 roku wokalistka tak pięknie mówiła o końcu tej miłości. „Pochowaliśmy Stasia w Józefowie, na naszym cmentarzu, ale... to tylko miejsce. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że on jest wszędzie, ale najmniej tam... Nawet zdjęcie wybrałam mu takie, na którym jest roześmiany i pokazuje palcami znak hipisowski: peace. Taki był! I jest”, przyznała w swojej autobiografii.
„Miłość się nie kończy. Trwa, tyle że w innym wymiarze. Gdybym w to nie wierzyła, chyba bym zwariowała! Nikt z nas nie wie, jak tam jest, tak naprawdę, i nie dowiemy się tego za życia, ale... trzeba w coś wierzyć. Zostaje po nas tylko energia, efekty naszej pracy. Twórczość. Ona nigdy nie przemija. Sztuka, w każdej dziedzinie! To jest wspaniały sposób na przetrwanie w tym świecie, bycie nieśmiertelnym. Przecież moi panowie z zespołu już tyle lat grają piosenki Stasia - te wszystkie akordy riffy, które on wymyślał, będąc przy mnie. A potem kolejny koncert, koncert, koncert... To jest fajne! I dzieci. Mam z nim syna, Piotra. A on ma już swoje dziecko: Manię. Ona też ma pewne geny Stasia. To wszystko”, dodała.
W pewnym momencie spisywania wspomnień emocje wzięły górę. „To nie jest tak, że Staś jest daleko. Że jak teraz ci o nim mówię, to jego tu nie ma. Jest! On jest mną. Jest we mnie. I trudno mi mówić... No i koniec wywiadu. Chyba musimy zrobić przerwę”, czytamy…
Źródła: plejada.pl, gwiazdy.wp.pl, onet.pl, pomponik.pl