Małgorzata Rozenek-Majdan w ostrych słowach o przeciwnikach in vitro. Prezenterka uderza w polityków i nie pozostawia na nich suchej nitki!
Małgorzata Rozenek-Majdan nie pozostawiła suchej nitki na politykach, przez których projekt zakładający m.in. dofinansowywanie in vitro trafił do kosza. Prezenterka, której synowie Stanisław oraz Tadeusz zostali poczęci tą metodą, jest oburzona opieszałością opozycji i podkreśla, że przez ich bierność szansę na posiadanie potomstwa straciło wiele par!
Polecamy też: TYLKO U NAS! Małgorzata Rozenek-Majdan i Radosław Majdan o tym, dlaczego jeszcze nie mają dziecka
Małgorzata Rozenek-Majdan o projekcie Ratujmy Kobiety i dofinansowywaniu in vitro
O tym, że projekt „Ratujmy Kobiety”, który m.in. zakładał dofinansowywanie metody in vitro, trafił do kosza, głośno było w zeszłym tygodniu. Co gorsza stało się tak, ponieważ udziału w głosowaniu nie wzięła lwia część posłów opozycji, związanych m.in. z Platformą Obywatelską i Nowoczesną. Oliwy do ognia dolewa fakt, że poparcie dla inicjatywy wyraził nawet prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński i kontrowersyjna posłanka Krystyna Pawłowicz. Jeden z dzienników poprosił Małgorzatę Rozenek-Majdan o komentarz w tej sprawie: gwiazda TVN nigdy nie ukrywała, że jej 12-letni syn Stanisław i 8-letni Tadeusz zostali poczęci dzięki in vitro.
„Temat in vitro od zawsze budził emocje. Ale każdy z nas powinien mieć wolny wybór i decydować o swoim życiu. Nie narzucajmy innym ludziom swojego światopoglądu. Państwo powinno pomagać swoim obywatelom, dlatego likwidacja programów wspierających i dofinansowujących metodę in vitro jest ciosem poniżej pasa dla kobiet, które marzą o dziecku i mają problem z zajściem w ciążę”, grzmi prezenterka na łamach „Super Expressu”.
Dodaje również, że nieobecność posłów opozycji w trakcie głosowanie nad projektem „Ratujmy kobiety” do dziś budzi w niej oburzenie i niezgodę na tak dużą opieszałość polityków.
„Niezwykłe niedbalstwo i lenistwo sprawiły, że bardzo ważny projekt »Ratujmy kobiety« został odrzucony. Setki tysięcy kobiet domagających się swoich praw zostały tym samym zignorowane. I nawet fakt, że posłów PO wyrzucono z partii, nie sprawi, że projekt zostanie ponownie rozpatrzony, nie zmieni to nic dla kobiet, bo jest już za późno. Tyle Polek, które wyszły na ulice, wymaga wysłuchania, a nie zignorowania. Ta sytuacja sprawi, że trudno będzie następnym razem zmotywować kobiety do walki o swoje prawa”, podkreśla z mocą Małgorzata Rozenek-Majdan.
Synowie Małgorzaty Rozenek-Majdan
Synowie Małgorzaty Rozenek-Majdan i Jacka Rozenka, 12-letni Stanisław i 8-letni Tadeusz, zostali poczęci metodą in vitro, czego gwiazda TVN nigdy nie ukrywała. To nie pierwszy raz, gdy wypowiada się głośno na ten temat: rok temu odniosła się do słów jednego z polityków, że „dzieci z in vitro są jak truskawki bez smaku”: Polityk: dzieci z in vitro są jak truskawki bez smaku. Jest cięta riposta Małgorzaty Rozenek-Majdan
Małgorzata Rozenek-Majdan o in vitro i synach w rozmowie z Elżbietą Pawełek w 2012 roku
– In vitro odarte jest z romantyzmu?
Tak, ale to nie ma znaczenia. Oczywiście, można usiąść i dramatyzować. Ale łatwiej wziąć się w garść i zrobić to, co należy. I tak nie jestem najbardziej pechową osobą na świecie.
– Udało się za pierwszym razem?
Od początku wiedziałam, że się uda i że to będzie syn. Mówiłam do niego „chłopczyku”, nim ktoś stwierdził, czy utrzymam tę ciążę. To, jak się myśli, programuje świat wokół nas. W pozytywnym myśleniu jest siła. Chociaż to była ciągła walka, należało zrobić ileś zastrzyków. Aż doszło do transferu zarodka. Na szczęście lekarze zwracają dużą uwagę, żeby odbyło się to w miłych i godnych warunkach, z piękną muzyką w tle.
– Pani drugi synek też jest dzieckiem z in vitro?
Czekaliśmy, że może coś się zdarzy. Po czterech latach zdecydowaliśmy się, żeby nie było za dużej różnicy wieku między dziećmi. Znów udało się za pierwszym podejściem. Dziś Staś ma sześć lat, a Tadzio dwa. Obie ciąże wspominam cudownie – to był dla mnie najpiękniejszy okres jako dla kobiety. Utyłam w każdej 30 kilogramów i jakoś mi to nie przeszkadzało. Macierzyństwo to jest kosmos. Najtrudniejsza w nim jest świadomość, że to będzie już do końca życia. Pamiętam, jak przyjechałam ze Stasiem do domu, wzięłam go na ręce i powiedziałam: „Synku, od teraz jesteśmy na siebie skazani. Zrobię wszystko, żebyś był szczęśliwy”. Ale już nie wyjadę na pół roku do Afryki dokarmiać słoniątek, nie wyruszę gdzieś w październiku, bo Staś akurat wtedy ma szkołę.
– Co Pani powie swoim synom, jak dorosną?
Oni wiedzą, że lekarze pomogli mamie, aby się pojawili na świecie.
Polecamy też: Radosław Majdan: "Synowie są dla Małgosi bardzo ważni". Jak dogaduje się z dziećmi żony?
– Jest Pani osobą wierzącą?
Nie chciałabym o tym rozmawiać, żeby nie wylewać swoich frustracji albo wyjść na hipokrytkę. Moja sytuacja utrudnia mi trzeźwy osąd. Nie mam problemu z Panem Bogiem, mam problem z Kościołem. Ten temat budzi ogromne emocje i każdy ma swoje racje.
– Uważa Pani, że zapładnianie wielu jajeczek jest etyczne?
O liczbie zarodków decydują lekarze, podobnie jak o tym, które z nich zostaną wykorzystane. Tak stało się w naszym przypadku. Można stworzyć tyle zarodków, ile zostanie wykorzystanych. Rozumiem jednak kobiety decydujące się na ich większą liczbę, żeby zwiększyć swoją szansę.
Polecamy też: Zaskakujące wyznanie Małgorzaty Rozenek-Majdan. Co powiedziała zapytana o ciążę?