Córka pokazała jej, co jest w życiu naprawdę ważne. Lucyna Malec samodzielnie opiekuje się Zosią
„Możemy tylko cieszyć się każdym kolejnym dniem”
Dwadzieścia sześć lat temu Lucyna Malec została mamą Zosi. Aktorka dość dobrze wspomina ciążę i powitanie dziewczynki na świecie. Niestety pierwszej nocy po urodzeniu, córka aktorki dostała drgawek i wylewu krwi do mózgu. Przestała też oddychać. Lekarzom udało się uratować jej życie, ale do dziś Zofia żyje z porażeniem mózgowym. „Wiem, że moja córka jest piękna. Widzę, że jest i mądra, i dowcipna, i bystra, ale jestem matką, więc mogę nie być obiektywna”, mówiła w archiwalnym wywiadzie VIVY!. Z córką łączy ją wyjątkowa więź. Dziś aktorka świętuje swoje urodziny.
Lucyna Malec o życiu z córką z porażeniem mózgowym: największe obawy
Samodzielne macierzyństwo to ogromne wyzwanie. A gdy mowa o opiece nad dzieckiem z niepełnosprawnością, które jest już dorosłe, lista zadań i chwil poświęcenia jest jeszcze dłuższa. Właśnie w takiej sytuacji jest lubiana przez widzów aktorka Na wspólnej, która od ponad 2 dekad sama zajmuje się córką z porażeniem mózgowym. W rozmowie, którą Lucyna Malec odbyła w grudniu 2021 roku z Pauliną Smaszcz, wyznała, że nie wie, jak będą wyglądały kolejne lata, gdy sama będzie coraz starsza…
„Najbardziej brakuje mi pomysłu na przyszłość, ale także staram się za bardzo o tym nie myśleć. Bo właściwie nie wiem, co mogę wymyślić. Staram się ten temat odpuścić. Coś samo musi przyjść, bo sama tego nie wymyślę. Ale nie wiem, jak będziemy funkcjonowały”, wyjawiła mama Zosi.
Lucyna Malec dodała, że ten rodzaj niepokoju towarzyszy jej właściwie od zawsze. Każdy etap wychowania i opieki nad córką wymagał bowiem od niej nowych umiejętności, na które ciężko być gotowym. „Tak samo jak Zosia była mała, to nie miałam pojęcia, jak ona będzie funkcjonowała, jak będzie miała 10, 15 czy 20 lat. Tej przyszłości naszej też nie wymyślę. Możemy tylko cieszyć się każdym kolejnym dniem”, zakończyła pozytywnie.
Lucyna Malec o samodzielnym macierzyńtwie
Gwiazda serialu TVN odniosła się też do kwestii samodzielnego rodzicielstwa. Zdarza się jej bowiem słyszeć pytanie: „kiedy znajdziesz sobie drugą połówkę?”. Lucyna Malec ma na to jedną odpowiedź, w której podkreśla, że każdy z nas musi być – bez względu na uczucie – samowystarczalny.
„Nie jesteśmy żadną połówką, nie czekamy na żadną drugą połówkę jabłka czy pomarańczy. Jesteśmy całością. A kobiety mają tendencję, że czekają na kogoś, kto je dopełni. Ale kto ma cię dopełniać?!”, zastanawiała się głośno podczas spotkania z Pauliną Smaszcz. W rozmowie z VIVĄ! dodawała: „Jestem bardzo samotną osobą, ale nie jest mi z tym źle. Samotność to stan ducha, a ja nie mam na to czasu. Chociaż tak naprawdę to obie z Zosią jesteśmy bardzo samotne, mamy tylko siebie. Ale jestem optymistką, nie poddaję się czarnym myślom i być może kiedyś się jeszcze zakocham i, jak w „Deszczowej piosence”, będę tańczyć na ulicy. Moje życie miało być właśnie takie”.
Lucyna Malec o codzienności z Zosią
W wywiadzie, którego Lucyna Malec udzieliła Faktowi, opowiedziała, jak wygląda jej codzienność z córką. Nienormowane godziny pracy aktorki w połączeniu z opieką nad dorosłym dzieckiem stanowią dla mamy Zosi duże wyzwanie, ale z biegiem czasu i z kilkoma innymi pomocnymi dłońmi, udaje się okiełznać niełatwą rzeczywistość. "Nauczyłam się zarządzania moim czasem. Zosia ma 24 lata i mamy wypracowane mechanizmy pomocy. Jak już mówiłam, aktor pracuje w zupełnie zwariowanych godzinach. Muszę mieć pomoc zaufanej osoby, ale też mogę liczyć na wsparcie przyjaciół", wyznała Lucyna Malec.
Mama Zosi poruszyła wtedy także temat osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów w Polsce. Czy cokolwiek zmienia się na lepsze? Okazuje się, że jest światełko w tunelu. "Zosia jest osobą z niepełnosprawnościami. Może to dzięki temu, że jestem osobą rozpoznawalną, nigdy nie spotkałam się z jakimiś nieprzychylnymi reakcjami ludzi. Ale wiem też, że jako społeczeństwo na szczęście stajemy się coraz bardziej otwarci na jakąkolwiek inność. Mam nadzieję, że nastąpi jeszcze więcej zmian. Chciałabym, czego życzę wszystkim nam, rodzinom osób z niepełnosprawnościami, żeby nasze państwo było silne i bogate. Żeby nam się żyło milej, bo opiekunom dorosłych niepełnosprawnych nie jest lekko", mówiła dla Faktu aktorka.
Jakiś czas temu Lucyna Malec ponownie miała okazję porozmawiać z dziennikarzem serwisu. Opowiedziała o tym, co sądzi o pomocy państwa w ramach programu „Za życiem"? Szlachetny zamysł objęcia wsparciem opiekunów dzieci z niepełnosprawnościami nie jest do końca tym, czego oczekiwała mama Zosi. „Wiem, że w innych krajach rodzice dzieci niepełnosprawnych mogą liczyć na dużo większe wsparcie, choćby refundację turnusów rehabilitacyjnych", przyznała. Tym, co dodatkowo oburza aktorkę, jest krzywdzące myślenie Polaków. Choć mama Zosi przyznaje, że jej zawód ułatwia w pewnym stopniu opiekę nad niepełnosprawną córką, to finansowo wiedzie się jej naprawdę różnie... „Nawet patrząc na siebie, jako aktorkę, która tyle lat gra w popularnym serialu, nie leżę na pieniądzach. Nie jesteśmy tak opłacani, jak aktorzy za zachodnią granicą", mówiła rozżalona Lucyna Malec w rozmowie z Faktem.
Jak wygląda życie córki Lucyny Malec? Zofia choruje na porażenie mózgowe
Przypomnijmy, że w 2018 roku Lucyna Malec udzieliła VIVIE! wywiadu, w którym przybliża między innymi, jak wygląda życie rodzica osoby z dziecięcym porażeniem mózgowym, które potrzebuje stałej opieki i rehabilitacji. „Długo wypierałam z głowy fakt niepełnosprawności córki, a powiedzenie o tym publicznie było dla mnie bardzo, bardzo trudne”, mówi. Dramatyczne wydarzenia z sali porodowej sprzed 25 lat nadal w niej są. Zosia przyszła na świat 21 sierpnia 1998 roku. „Wszystko działo się bardzo szybko i bardzo dramatycznie. Nie mogłam Zosi urodzić, użyto vacuum i włożono moje dziecko do inkubatora, a ja zasnęłam, bo byłam bardzo zmęczona. Kiedy spałam, córka umierała, ale nie umarła. Wszystko się wydarzyło w trakcie porodu i zaraz po. Choć to było 20 lat temu, nadal tkwię na tej sali porodowej. Następnego dnia zobaczyłam ją zaintubowaną, taką małą biduleczkę”, opowiadała.
Lucyna Malec całą ciążę przechodziła cudownie. Dramat wydarzył się podczas pierwszej nocy życia Zosi. „Dostała drgawek, przestała oddychać, dlatego ją zaintubowano. Podobno zdarzył się też wylew krwi do mózgu, dostała leki przeciwpadaczkowe. [...] Od razu zresztą włączono Zosi rehabilitację, jeszcze w inkubatorze. W szpitalu przy Żelaznej była pod bardzo dobrą opieką neonatologiczną. Zosia jest rehabilitowana do dzisiaj. [...] Zosia dostała tylko cztery punkty na dziesięć w skali Apgar, zdążyłam ją przytulić i od razu ją ode mnie zabrano. Niedotlenienie nastąpiło później w nocy", mówiła.
Czy Zosia mogłaby żyć w przyszłości bez pomocy innej osoby? „Jest chora, nie mówi, nie chodzi samodzielnie, nie potrafi się sobą zająć. Gdyby teraz siedziała tu z nami przy stoliku w tej kawiarni, przywitałaby się z tobą, byłaby uśmiechnięta, piłaby sok albo kawę, uczestniczyłaby milcząco w naszej rozmowie, ale gdy zostawi się ją samą, nie wykaże żadnej inicjatywy, nie wykona wokół siebie żadnej czynności. Cały czas trzeba ją stymulować, pobudzać do życia”, powiedziała Krystynie Pytlakowskiej aktorka. Lata pomogły jej przywyknąć do choroby córki. Coraz częściej martwi się o to, jak będzie wyglądała przyszłość Zosi, gdy jej już zabraknie, i co dalej będzie się działo z jej dzieckiem. „Ale ciągle się boję, a nawet coraz bardziej, że gdy odejdę z tego świata, co stanie się z moim dzieckiem. Ja muszę być nieśmiertelna. Przeczytałam o jakiejś kobiecie w Irlandii, ona żyła 140 lat. Pomyślałam sobie, że może i ja dam radę. Ona tak długo żyła dla swojej ziemi, której chciano ją pozbawić. Tylko że ja nie mam ziemi”, zaznaczała w rozmowie z Krystyną Pytlakowską. Lucyna Malec jest dzielna, a ta dzielność często ją zaskakuje. „Czuję, że mam w sobie ogromną siłę, a poza tym wokół mnie jest mnóstwo wartościowych ludzi, na których pomoc mogę liczyć”, tłumaczy.
Jeszcze do niedawna córka aktorki uczęszczała do szkoły specjalnej. Obecnie formalna edukacja jest już za nią, ale Zosia wciąż jest regularnym gościem w OWiRON-ie (Ośrodku Wsparcia i Rehabilitacji dla Osób Niepełnosprawnych), gdzie jak podkreśla jej mama, "jest tam zadbana, zadowolona i szczęśliwa. A kiedy ona jest szczęśliwa, to jej szczęście spływa i na mnie", mówiła w wywiadzie dla Faktu Lucyna Malec.
Aktorka podkreślała, że choć państwo oferuje niewiele, to jest wdzięczna, że córka może uczęszczać do ich placówki. „Jedno, za co mogę podziękować, to ośrodek, do którego uczęszcza Zosia, już jako osoba, która skończyła edukację. Wiem, że takich ośrodków nie jest wiele, a potrzeby są ogromne…", dodawała.
Lucyna Malec z córką na teatralnej premierze
W październiku 2022 roku Zosia miała po raz pierwszy okazję towarzyszyć mamie podczas premiery sztuki „Za jakie grzechy” w warszawskim Teatrze Kwadrat. 26-latka odwiedzała teatr już wielokrotnie, ale do tej pory przebywała głównie za kulisami, gdzie mogła poznać kolegów i koleżanki z pracy swojej mamy. Oficjalna premiera postawiła przed Zosią nowe wyzwania.
"Postanowiłam, żeby Zosia była pierwszy raz w swoim życiu na premierze. Zosia wprawdzie często bywa w Teatrze Kwadrat, ale głównie w mojej garderobie. Zna ten teatr od kulis i oczywiście wszystkich moich kolegów i koleżanki", opowiadała wówczas Lucyna Malec w wywiadzie dla Faktu.
Jesteśmy pełni podziwu dla wszystkiego, co robi Lucyna Malec i inni rodzice w jej sytuacji. Przesyłamy najlepsze myśli Zosi, która — tak jak mówi jej pełna miłości mama — jest wspaniałą młodą kobietą.
Lucyna Malec z córką Zosią na premierze spektaklu "Za jakie grzechy?", Teatr Kwadrat, Warszawa, 15.10.2022 r.