Lucyna Malec: „Zosia jest taką, a nie inną dziewczyną, i to ona pokazuje, co w życiu jest ważne”
Lucyna Malec poruszająco o niepełnosprawnej córce Zosi
- Krystyna Pytlakowska
Znana między innymi z serialu „Na Wspólnej” Lucyna Malec i jej 23-letnia już córka Zosia, która cierpi na mózgowe porażenie dziecięce, spędzały kwarantannę w Konstancinie. Choć teatr, w którym występuje aktorka, był nieczynny, Lucyna Malec nie zaprzestała działalności zawodowej. Jak odnalazła się w nowej rzeczywistości? Dlaczego pomagało jej czytanie „Lesia” Joanny Chmielewskiej? I jak sytuację związaną z pandemią znosi jej córka Zosia? Przypominamy poruszającą rozmowę aktorki z Krystyną Pytlakowską.
Gdzie ukryłaś się przed koronawirusem?
Skorzystałam z zaproszenia siostry i jej małżonka. Jestem w Konstancinie w gościnie. Cudowne, że mamy tutaj kawałeczek ogródka. I przy tym zamknięciu, ogródek jest wielką wartością, nadspodziewanie wielką.
Wychodzisz poza teren?
W bardzo ograniczonym czasie. Staramy się spędzać czas w domu, dużo czytamy, śpiewamy, tańczymy, rysujemy. Trochę chodzimy po schodach, trochę się gimnastykujemy. Jeżeli na spacer, to w kółko po ogródku, jak Felicjan Dulski. W Konstancinie jest piękny park zdrojowy, ale trzymamy się zakazów, respektujemy je, dlatego jak pan Dulski, idziemy na Kopiec.
Zosia rozumie, co się dzieje?
Zosia jest szczęśliwa, że otacza ją więcej ludzi niż zwykle, bardzo lubi ciocię i wujka. Sporo rozumie. Ale jak sobie przypominam siebie, gdy miałam 15 lat i ogłosili stan wojenny, wstyd się przyznać, ale trochę się ucieszyłam, że nie pójdę w poniedziałek do szkoły. Taka jest prawda.
Ale ona lubi chodzić do szkoły?
Woli być w domu. To duża wartość – od tak dawna nie byłyśmy razem. Okazuje się, że ten czas spędzony wspólnie przez 24 godziny na okrągło nie jest straszny czy męczący. Można się zorganizować. Ja wiem, że czasami bycie razem bywa trudne, ale dajemy radę.
Masz okazję obserwować, co jest w niej nowego?
Tak. Zosia jest bardzo spostrzegawcza. Ma bardzo dobre serce, jest chętna do pomocy. Najmniej chce robić to, co robią w szkole. Zosia rozgranicza szkoła – szkołą i to się robi w szkole, a tu jest dom. Nie chce rysowanek, wyklejanek, woli siedzieć ze mną, woli poczytać.
Ile ona ma teraz lat?
22, jest dorosłą kobietą. Muszę się pochwalić, że przy tej smutnej okazji koronawirusa założyłam Facebooka. Wiele rzeczy robię tu nieświadomie, bo się cały czas uczę. I chyba najbardziej dla siebie czytam codziennie fragment „Lesia” Joanny Chmielewskiej, żeby nie czytać tylko poważnych rzeczy. To się skrzy dowcipem. My aktorzy mówimy, że jak się czyta literaturę, to albo ona „układa się w pysku”, albo nie. A to absolutnie się układa, tu lecą perełki, to się czyta z wielką przyjemnością. Balsam na nasze smutki i lęki.
Zosia włącza się jakoś?
Nie, siedzi cichutko i słucha. To nasz wspólny, wieczorny rytuał. Mam kamerkę i codziennie o 20.15 na Facebooku idzie transmisja. To dla mnie ważny moment. Już 30 lat jestem w zawodzie i organizm czuje, że jest godzina 19. Musi iść do roboty, a roboty nie ma. A ponieważ jest „Lesio”, transmisja na żywo, kamera, to ja muszę się trochę wyszykować, zrobić włosy, makijaż. To jest też moja trochę zabawa w pracę.
Zobacz też: Łączy je coś wyjątkowego. Poznaj historię niezwykłej więzi Lucyny Malec z córką Zosią!
Lucyna Malec z córką Zosią w sesji dla VIVY!, październik 2018 roku
Dla aktorów ta sytuacja jest dramatyczna.
No jest. Staram się nie myśleć, co będzie. Powiedziałam sobie nawet na głos, że przecież nie wymyślę żadnego scenariusza, który miałby się spełnić. Trzeba po prostu żyć tu i teraz. Na szczęście dyrektor „Kwadratu” Andrzej Neuman troszkę nas organizuje, zbiera, czytamy sztuki na Skype. Nagraliśmy życzenia świąteczne, świąteczną piosenkę, staramy się robić wiele rzeczy, żeby nasi widzowie o nas nie zapomnieli.
Ale nie płacą.
Za to nie płacą, ale aktor bez widza nie istnieje, musimy więc o widza zadbać, żeby kiedyś do nas wrócił. Już jak się ten koszmar skończy. Bo on prędzej czy później minie. Uważam, że nasze społeczeństwo jest zdyscyplinowane. Gdy byłam na stacji benzynowej, większość ludzi miała maseczki, wszyscy używali płynu do dezynfekcji, staliśmy w odpowiednich odległościach.
Jesteś optymistką.
Staram się być optymistką, chyba zawsze byłam i mam nadzieję, że to się nie zmieni.
Musisz wierzyć w to, co robisz i jak żyjesz.
Nawet, jak jest źle, lub kiedy mi się wydaje, że jest źle, myślę o ludziach, którzy naprawdę są w ciężkim położeniu. I wtedy myślę o swojej sytuacji, że jest wspaniała. Mam co jeść, mam gdzie spać, nie lecą mi na głowę bomby, mam przyjaciół, na których mogę liczyć.
Masz córkę, która cię kocha.
Mam Zośkę i ona mnie ma. Mam bliskich. Mam tatę, który obchodził niedawno 80. urodziny i nie mogłam go przytulić, ale go jeszcze przytulę. Nie jest źle, naprawdę. Przychodzą święta, dla jednych są to święta bardzo religijne, dla innych to jest po prostu tradycja, odrodzenie, bo przyroda budzi się do życia. I chyba musimy, szczególnie w tym roku, w tym czasie, jakoś się z tą przyrodą odrodzić. Może coś trzeba przemyśleć, coś zmienić w swoim życiu. Może to jakaś lekcja, coś mamy z tego wynieść.
Zobacz też: Lucyna Malec o chorobie córki: „Kiedy spałam, ona umierała...”
Lucyna Malec z córką Zosią w sesji dla VIVY!, październik 2018 roku
Jaki będzie świat po pandemii?
Obawiam się, że świat się specjalnie nie zmieni, jeżeli my się nie zmienimy. Ta zmiana musi się dokonać najpierw w nas. Myślę o prostych rzeczach, bardzo przyziemnych, czy naprawdę potrzebuję kolejnej pary butów, czy naprawdę potrzebuję kolejnej sukienki. Będziemy myśleć o życiu z większym szacunkiem do siebie i do innych ludzi.
Lubisz życie, prawda...?
Jest wartością najwyższą. Życie mamy tylko jedno, nawet jeżeli mamy kilka wcieleń, to obecne jest najważniejsze i w tym momencie jedyne. I trochę od nas zależy, jak je przeżyjemy.
A coś w swoim życiu chciałabyś zmienić?
Od urodzenia Zosi wiele w swoim życiu zmieniłam. Zosia jest taką, a nie inną dziewczyną, jest już teraz dorosłą panną niepełnosprawną, i to ona pokazuje, co w życiu jest ważne. Nie są ważne spory, kłótnie, wyścig do sławy, popularności, najważniejsza w naszym życiu jest życzliwość i to się sprawdza. Jak człowiek jest życzliwy dla drugiego człowieka, to prawie zawsze ten drugi człowiek też odpowie nam życzliwością.
Wyobrażasz sobie codzienność po pandemii?
Powolutku wszystko wróci do normy, otworzą się szkoły, sklepy...
A ty spakujesz ciuchy i wrzucisz do skrzyni PCK?
Nie, chyba nie, po prostu będę używała tych, które mam. Z racji swojego zawodu ciągle wkładam kostiumy postaci, ale najchętniej chodziłabym w dresie, bo i tak ciągle przemieniam się w kogoś innego. Nie masz pojęcia, jak za tym tęsknię. Za swoim zawodem, za pracą, ludźmi, za teatrem, kolegami i to nie tylko aktorami, ale również tymi z zespołu technicznego, tego mi naprawdę brakuje.
Czujesz lęk przed pandemią?
Nie czuję, absolutnie. Nawet jestem zdziwiona, że jest we mnie spokój. Nie mam na to żadnego wpływu. Po co się denerwować. I tak wszystko popłynie swoim nurtem. Będę więc robić swoje.
Gotowałaś coś na święta?
Wszystko dostałam, sernik od przyjaciółki i ogórki kiszone najpyszniejsze na świecie, od kolegi, który podjechał motocyklem, dał nam maseczki i jakąś kiełbaskę. Od innej koleżanki dostałam chrzan, smalec, wszystko mamy. To się rzadko zdarza, taka ogólna życzliwość. I dobroć. I niech ta dobroć z nami zostanie.
Lucyna Malec i Krystyna Pytlakowska przeprowadziły rozmowę w czerwcu 2020 roku
Lucyna Malec z córką Zosią w sesji dla VIVY!, październik 2018 roku