„Kiedy ją zobaczyłam po tej operacji, to wiedziałam, że moje dziecko się kończy...”. O śmierci swojej córki opowiada mama Anny Przybylskiej
Śmierć Anny Przybylskiej była ogromnym ciosem dla jej rodziny i fanów. Piątego października miną trzy lata od jej odejścia. Na rynku ukazała się już poruszająca biografia aktorki, która jest zbiorem wspomnień jej przyjaciół, współpracowników i rodziny. W najnowszym wydaniu „Wysokich Obcasów Extra” Krystyna Przybylska opowiada o relacjach z córką, ostatnim pożegnaniu i życiu po śmierci.
Zobacz też: Marzyła o czwartym dziecku! Dwa razy poroniła… Poznajcie kolejne sekrety z życia Ani Przybylskiej!
Krystyna Przybylska chorobie i śmierci Anny Przybylskiej
Anię żegnały tłumy, tysiące osób wpisały się do księgi kondolencyjnej, ludzie wciąż odwiedzają jej grób by zapalić znicz, tysiące zniczy. Krystyna Przybylska niewiele pamięta z pogrzebu Ani i do tej pory nie przeżyła jeszcze żałoby. „Cały czas wracała mi Ania. Wydaje mi się, że dzień bez Ani, bez mówienia o niej, jest dla mnie stracony”, mówi w rozmowie z Dorocie Wodeckiej. By stłumić ból po stracie córki, Krystyna Przybylska, działa charytatywnie, pracuje, udziela się społecznie. Nie chce pokazywać swoim wnukom słabości i rozpaczy. Nie tego chciałaby Ania.
Zobacz też: Jak dzieci zareagują na książkę o Annie Przybylskiej? Przypominamy, co mówiły o niej w VIVIE!
O diagnozie dowiedziała się w lipcu. „W sierpniu pojechałam z dziećmi do Juraty. Plaża, upał, fajnie, a wieczorami czekam na telefon, jakie wyniki po chemii. I mam w sobie taki okropny żal, dlaczego ja jestem z wnukami, a nie z nią. (...) Ciągle sobie tłumaczyłam, że jest nadzieja”, opowiada. Rok później, Ania wyjechała do Ameryki, by poddać się specjalnemu programowi leczenia. Nie udało się, nie zakwalifikowano jej. Nie załamała się. Wróciła do Polski i od razu po przyjeździe postanowiła, że podda się operacji. „Dziś myślę, że to chyba przyspieszyło wszystko. Kiedy ją zobaczyłam po tej operacji, to wiedziałam, że moje dziecko się kończy. A jak jeszcze poprosiła mnie o suszarkę, to już tym bardziej wiedziałam. Nie mogłam krzyknąć, nie mogłam płakać…(…) Twierdziła, że ciepłe powietrze łagodzi ból”, dodaje. Pani Krystyna starała się być silna, a jej opanowanie miało być wsparciem dla córki. „Starałam się być twarda, nie zagłaskiwać jej, bo bałam się, że wyczuje, że ja się czegoś boję. Raz mnie Anulka zapytała: Mamusiu, a co będzie, jak ja umrę? Powiedziałam: „Przestań, Anka, wkurwiasz mnie, co ty opowiadasz. Jasiek idzie do przedszkola, trzy kończy, musisz postawić mu tort, Szymonek idzie do komunii, skąd ci to przyszło?! Powiedzieli ci, że umierasz? Nie powiedzieli ci!”, wyznaje. Anna Przybylska wiedziała, że ma mało czasu. Ale od tamtej rozmowy nigdy nie rozmawiały o śmierci, nawet wtedy, gdy leżała w szpitalu.
Krystyna Przybylska dokładnie pamięta dzień śmierci córki. Każdą minutę. Przyglądała się jej zmaganiom, otaczała opieką, widziała jak się zmienia. „Miała cichy oddech niewinnego, bezradnego dziecka. Dwie łzy spłynęły jej po policzku.(…) Anusia, damy radę, jest wszystko dobrze, jet Jarek, jest Agnieszka, zaraz przyjadą dzieci”. I w końcu widzę, że wzięła ostatni oddech”.
Anna Przybylska odeszła 5 października 2014. Przegrała walkę z rakiem trzustki.