Reklama

Daleko było jej do idealnej matki, mimo że do polskiej kultury wprowadziła wiele ważnych elementów. Swoje córki traktowała co najwyżej z lekceważeniem. Ale Zygmunt August był oczkiem w głowie królowej Bony. Ukochany syn nie pozostawał matce dłużny, był od niej i jej decyzji dalece zależny. Kiedy w jego życiu pojawiła się druga kobieta, obiecana mu już w wieku dziesięciu lat arcyksiężniczka austriacka, Elżbieta Habsburżanka, królowa Bona wpadła w szał zazdrości. Synowa była dla niej konkurencją, której należało się pozbyć, a przynajmniej uprzykrzyć życie, co zresztą regularnie robiła. Ta relacja była dalece patologiczna...

Reklama

Elżbieta Habsburżanka i Zygmunt August: ślub

Cała historia toksycznej relacji matki, syna i jego żony ma swój początek w 1530 roku, kiedy to Zygmunt I Stary, mąż Bony Sforzy, pomimo jej dosadnych sprzeciwów ustala szczegóły przyszłego ślubu swojego wówczas dziesięcioletniego syna z habsburską księżniczką Elżbietą, wtedy trzyletnią. Bona za zaaranżowanie takiego układu była na męża okrutnie zła, nie tylko dlatego, że nie zamierzała się w przyszłości dzielić swoim ukochanym synem z inną kobietą, ale też z powodu swojej jawnej nienawiści do Habsburgów. Była jednak dobrej myśli, że tę umowę uda się w przyszłości unieważnić. Kiedy kilka lat później data ślubu zbliżała się wielkimi krokami, Bona Sforza dwoiła się i troiła, żeby do zawiązania układu nie doszło.

"Królowa Bona, wielka nieprzyjaciółka króla rzymskiego, najnieżyczliwiej usposobiona do całego narodu niemieckiego i jego jawny wróg, stara się wszelkimi sposobami, by małżeństwo nie doszło do skutku", mówił o niej anonimowy agent Habsburgów (cytat za wielkahistoria.pl).

Zmyślna królowa nie przewidziała jednak, że ostateczne zdanie będzie należało do jej męża, a ten wówczas 71-letni, wycieńczony wiekiem i schorowany władca, bez większej świadomości swoich czynów, ostatecznie przystał na ślub swojego syna. Zdarzyło się to w 1538 roku, gdy w Krakowie odwiedzili króla dwaj posłowie z Wiednia, żeby dopiąć szczegóły ceremonii.

Tym sposobem 6 maja 1543 roku 23-letni Zygmunt August i 17-letnia Elżbieta Habsburżanka stanęli na ślubnym kobiercu. Ukochana córka Ferdynanda Habsburga - arcyksięcia Austrii, króla Niemiec, Węgier, Czech i Chorwacji opuściła domowe strony i przyjechała do Polski, nie znając języka, ani co gorsze, swojej teściowej. W jednej chwili młoda dziewczyna stała się uosobieniem wszystkiego, czego Bona nienawidziła. Jej obecność na Wawelu stała się poniekąd symbolem politycznej rozgrywki.

Czytaj także: Sercem Zygmunta II Augusta zawładnęła czarownica. Mówiono, że jest córką duchownego

Krzysztof Chojnacki/East News

Wizerunek królowej Bony

Elżbieta szybko zdała sobie sprawę, że wszystko na zamku odbywa się pod ścisłą kontrolą królowej. Nawet jej mąż i syn nie robią niczego, bez jej wiedzy. „Młody król boi się dotąd bardzo pani matki, tak że nie robi nic ani nic nie mówi bez niej”, napisał w pierwszym raporcie Jan Marsupin, habsburski dyplomata i szpieg, który czuwał nad nastoletnią księżniczką w obcym dla niej miejscu. Można sądzić, że był dla niej w owym czasie jedyną osobą, która życzyła jej dobrze.

Zygmunt August podczas całej ceremonii zaślubin starał się unikać swojej partnerki. Nie do końca wiadomo, czy rzeczywiście czuł do Elżbiety niechęć, czy postępował tak w obawie przed matką, ale jego dystans do żony rósł z każdym dniem. Nastoletnia księżniczka habsburska była z kolei idealnym materiałem na żonę i synową w stosunku do szesnastowiecznych oczekiwań. Posłuszna, wrażliwa, cicha, skromna, jednak na każdym kroku zdawała sobie sprawę, jak bardzo nie jest na dworze króla Polski mile widziana.

Habsburski agent donosił, że Zygmunt August "jest pod wpływem czarów matki" i całe dnie spędza w jej towarzystwie. Te wiadomości pokrywały się z kolei z raportem innego szpiega, który donosił o znikomym życiu intymnym książęcej pary. "Niekiedy trzydzieści i czterdzieści dni upływało bez ściślejszego pożycia Jego Królewskiej Mości [Zygmunta Augusta] z prawą małżonką Jego. Tak miła, wdzięczna i tyloma cnotami i darami przywodzonymi uwieńczona Pani, takiej wzgardy i upokorzenia serca doznaje".

Czytaj też: Nie wszystkie dzieci kochała tak samo. Jaką matką była Bona Sforza?

Zygmunt II August

East News/Fine Art Images

Życie Habsburżanki na królewskim dworze

Jak zatem wyglądała codzienność Elżbiety Habsburżanki? Samotnie. Nie znała języka, więc poza tym, że bardzo łatwo było ją obrazić i rzucić w jej stronę kilka obelg bez jej wiedzy, nie mogła z nikim zamienić słowa. "Nikt nie śmiał przemówić do Najjaśniejszej królowej Elżbiety ani jej odwiedzić. Ani książę, ani pan żaden, ani szlachcic, ani kto z gminu”, pisał Marsupin. Posiłki też jadała sama. Nawet jeśli któraś z dam dworu chciałaby jej towarzyszyć, za bardzo bała się narażać Bonie. Delikatny charakter Elżbiety tylko potęgował jej przykrą sytuację, bo nie umiała się nikomu sprzeciwić, zaznaczyć swojej granicy... „Boże mój! Ona tak młoda jeszcze, tak nieśmiała. Mówić nie ma odwagi, drży na widok Bony i ledwie śmie na nią spojrzeć” – ubolewał nad jej losem habsburski szpieg.

Jan Marsupin postanowił sprzeciwić się takiemu traktowaniu arcyksiężniczki austriackiej i zażądał audiencji u królowej Bony. Przyjęła go niechętnie, a kiedy usłyszała od niego listę zażaleń, rozpłakała się teatralnie i zarzuciła kłamstwa. Ostatecznie spotkanie dało odwrotny do planowanego przez szpiega rezultat. Został on od młodej królowej odsunięty, a już wkrótce zmuszony do opuszczenia dworu i państwa. Elżbieta Habsburżanka została na Wawelu zupełnie sama, bez żadnej życzliwej jej duszy, a co gorsze, z teściową pragnącą uprzykrzyć jej życie.

Czytaj również: Niezwykłe losy Barbary Giżanki, wielkiej miłości Zygmunta Augusta

Elżbieta Habsburżanka

East News/Fine Art Images

Królowa Bona - najgorsza teściowa w historii Polski?

Królowa Bona nadal usilnie pracowała nad ograniczeniem relacji młodych małżonków do minimum. Trzymała swojego syna krótko i nieustannie przy sobie, w rezultacie miał on naprawdę niewiele okazji, żeby móc przynajmniej lepiej poznać swoją żonę. Elżbieta bledła za każdym razem, gdy widziała w pobliżu Bonę, ale od momentu, gdy została na królewskim dworze sama, była narażona nie tylko na jej wzgardliwe spojrzenie, ale także większe poniżania z jej strony.

Biskup płocki Samuel Maciejowski zebrał się na odwagę i zarzucił królowej matce, że znęca się nad biedną dziewczyną, a nawet chce ją zagłodzić. Podkreślił, że wszyscy naokoło to widzą. Bona w odpowiedzi rzuciła: „A więc mniemają, że chcę ją otruć?”. Na co biskup miał odrzec: „Nie powiadają tego głośno, ale mają to na sercu i wszyscy boją się tego”.

Bona Sforza ostatecznie synowej nie otruła, ale z pewnością zatruła jej życie. Młodziutka królowa nie przeżyła nawet 20 lat, zmarła w wyniku wielokrotnych ataków epilepsji, z którymi się zmagała. Podobno miał być to kolejny czynnik odstręczający Zygmunta Augusta od zbliżenia się do habsburskiej księżniczki.

Zobacz też: Czy Władysław Łokietek był gwałcicielem? Bierzmo poważnych oskarżeń wciąż ciąży na władcy…

Królowa Bona z dziećmi. Zawieszenie dzwonu Zygmunta na wieży w 1521 roku w Krakowie. Malował Jan Matejko

Wojciech Kurczewski / Forum
Reklama

Źródła: wielkahistoria.pl , wiadomosci.onet.pl

Reklama
Reklama
Reklama