Reklama

Sprawa niesłusznie skazanego Tomasza Komendy wciąż bulwersuje opinię publiczną. Mężczyznę oskarżono o zgwałcenie i zabicie 15-latki. W więzieniu miał spędzić 25 lat. Ostatecznie wyszedł po upływie 18 lat, kiedy powrócono do jego sprawy i na jaw wyszły nowe dowody. Kto na nowo zainteresował się śledztwem i doprowadził do wyjścia Tomasza Komendy na wolność? Były więzień nie ma co do tego wątpliwości i najbardziej wdzięczny jest jednej osobie – policjantowi Remigiuszowi.

Reklama

Kim jest policjant, który pomógł Tomaszowi Komendzie?

Wrocławski policjant Centralnego Biura Śledczego Remigiusz razem ze śledczymi i prokuratorami śledził sprawę i miał duże wątpliwości co do winy Komendy. To on pierwszy powiedział więźniowi, że jest nadzieja:

„Przez 17 lat łapałem za klamkę i drzwi się nie otwierały. Dopiero w 2017 drzwi się otworzyły i tam stał pan Remigiusz. Ten człowiek dał mi wiarę, że jest w sprawiedliwość”, powiedział Komenda w programie Uwaga. „Powiedział mi, że mają przypuszczenia, że jestem osobą niewinną i zrobią wszystko, by sprawiedliwości stało się zadość”, wyznał w Superwizjerze TVN 24.

Dzięki staraniom Remigiusza i wielu innych osób, które zaangażowały się w sprawę udało się ustalić prawdziwego sprawcę zbrodni sprzed lat. Mimo przeszkód, nie ustawał w dochodzeniu do prawdy. Już wcześniej powracano do sprawy Tomasza Komendy. Okazuje się, że więzień mógł wyjść na wolność już osiem lat temu, ale nie udało się do tego doprowadzić. Dopiero Remigiusz dokonał tego, co wcześniej uważano za niemożliwe. Policjant nie odpuszczał, aż Tomasz Komenda nie znalazł się na wolności: „Tego człowieka powinni na rękach nosić, za to co robi. (…) Przyczepiają sobie medale, chociaż nic nie zrobili. Medal powinien dostać pan Remigiusz, pan prokurator Tomankiewicz i Sobieski”, powiedział szczerze Tomasz Komenda.

Śledczy nie wracali do domów, ślęczyli nad aktami

Po wyjściu na wolność odwiedził policjanta jako jedną z pierwszych osób. „Każdy z tych ludzi, którzy przy tej sprawie pracowali naprawdę się tym przejmował i podchodził z wielkim zaangażowaniem. Zawsze należy walczyć do końca” przyznał skromnie Remigiusz podczas spotkania na wolności. „Nie wracali przez tygodnie do domów i siedzieli, ślęczeli nad aktami. Poświęcili swoje prywatne życie, by wyciągnąć Tomka”, mówił o śledczych Grzegorz Głuszak, autor reportażu w TVN24.

Reklama

Dziennikarz dociekł jak naprawdę wyglądała praca śledczych: „Pan Remigiusz na co dzień pracuje w Centralnym Biurze Śledczym w Wydziale do spraw Narkotyków. Ta sprawa nie dawała mu spokoju. Rozmawiał z ludźmi z Miłoszyc, którzy w końcu dowiedzieli się, że jest policjantem i zaczęli opowiadać mu o tej sprawie. Nie chcieli wcześniej rozmawiać, ale zaczęli mu opowiadać i wskazywać kolejne tropy. On dopytywał. W końcu doszła do niego informacja, że jest człowiek, który może być faktycznym sprawcą.(..) Wtedy pan Remigiusz poszedł z tym do Prokuratury Krajowej, do pana prokuratora Sobieskiego i pana prokuratora Tomankiewicza. Powiedział o swoich wątpliwościach. Tutaj nie było w ogóle mowy, żeby tej sprawy nie ruszać. To już nie były rozmowy przy sklepie z mieszkańcami. Były to godziny, setki, tysiące, przesłuchań różnych ludzi. Efektem tego jest to, że Tomek jest na wolności”, wytłumaczył w materiale.

East News
East News
Reklama
Reklama
Reklama