Katarzyna Ankudowicz wróciła do tematu utracenia ciąży: „Poczułam, że nikogo nie obchodzę”
W szczerym wywiadzie wyznała, co było najtrudniejsze
Na początku kwietnia Katarzyna Ankudowicz zamieściła w sieci wpis, w którym przyznała, że straciła ciążę. Poronienie zbiegło się w czasie z intensywnym zawodowo okresem w życiu aktorki. W najnowszym wywiadzie ulubienica widzów wyznała, co było najtrudniejsze, czego zabrakło jej ze strony służby zdrowia i dlaczego, była rozczarowana postawą kolegów.
Katarzyna Ankudowicz o stracie dziecka
Kilka miesięcy temu Katarzyna Ankudowicz dowiedziała się, że jej ciąża nie będzie miała szczęśliwego zakończenia. Artystka miała przygotować się na poronienie. „Dostałam komunikat od pani doktor, że ciąża może usunąć się samoistnie. Zaleciła, że tak będzie najzdrowiej, ale możemy też umówić się na zabieg do szpitala. Zabrakło mi wyjaśnienia konsekwencji, że np. trzeba się przygotować na tyle i tyle do szpitala, a w domu ciąża będzie usuwać się tyle a tyle. Pani powiedziała też, że "załatwi" mi miejsce w szpitalu. Ale dlaczego załatwi? Dlaczego nie ma miejsca w szpitalu dla takich ludzi?”, zastanawiała się aktorka w rozmowie z DzienDobryTVN.
Przyznała też, że zaniepokoiły ją też inne słowa. „Wychodząc z gabinetu dostałam wiadomość, że jest ryzyko sepsy, ale nieduże... Że jest ryzyko krwotoku, ale nieduże... Ta techniczna strona była tak tajemnicza, że nie wiedziałam, co z tym zrobić. Trzeba znaleźć język żeby mówić o tym fachowo, ale delikatnie”, apelowała Katarzyna Ankudowicz, która w trudnym momencie życia dodatkowo miała dużo pracy.
CZYTAJ TEŻ: Joanna Koroniewska: „W ciągu 5 lat straciłam pięć ciąż. Nie praca była wtedy ważna”
Gwiazda nie zdecydowała się na wizytę w szpitalu. Poprosiła o trochę czasu, by wywiązać się ze wszystkich zawodowych obowiązków. „Zapytałam, czy możemy jeszcze poczekać. To było ciężkie, bo "to coś" umarło. Jest tam tkanka, która jest jakimś zagrożeniem. Jechałam autem 5-6 godzin autem do Nowego Targu, tam grałam, wsiadam w auto z powrotem i co, jeśli coś zacznie się dziać? Wszyscy poczekają na mnie na stacji benzynowej? Później kolejne nagrania. Byłam w jasnym garniturze, a przede mną publiczność, bałam się, że cała zaleję się krwią. Ogarnęła mnie bezradność”, przyznała.
Ostatecznie do usunięcia ciąży z organizmu aktorki doszło u niej w domu. W trudnej chwili był przy niej partner Mikołaj.
Kasia Ankudowicz o kolegach z pracy
Gdy na początku kwietnia gwiazda Bulionerów i wielu sztuk teatralnych opublikowała w sieci szczery wpis, otrzymała dużo wsparcia. Choć zdarzyły się też głosy mało poważne i przykre. „Są kobiety, a właściwie promil ich, reagowały krzykiem wręcz, że to nie płód, a dziecko... Druga strona, ta bardzo już płytka, brzmiała: "zrobisz sobie następne". Usłyszałam takie komentarze”, powiedziała Katarzyna Ankudowicz portalowi DzienDobryTVN.
SPRAWDŹ TEŻ: Izabela Janachowska o traumie po stracie ciąży: „Uznałam to za swoją osobistą porażkę”
Równie rozczarowująca była postawa kolegów i koleżanek z pracy aktorki. „100 procent osób, które spotkałam w pracy przez kilka dni, z którymi gadamy na prywatne tematy, widziałam, że te osoby mają Instagrama i wiedzą, co się stało. Nikt nie był w stanie wyjść ze strefy komfortu i powiedzieć, że mu przykro. Tylko tyle. Poczułam, że nikogo nie obchodzę”, podsumowała smutno gwiazda.
Wierzymy, że jej historia dodała otuchy innym kobietom w podobnej sytuacji.