Reklama

Byli dla niej autorytetami i najbliższymi osobami. Śmierć rodziców na zawsze odmieniła życie Justyny Steczkowskiej. W wywiadach nie ukrywa, że ta rana nigdy się nie zagoi i ma tego świadomość. W trakcie występu w Opolu artystka oddała im hołd i zadedykowała jeden z utworów, poświęcony miłości Stanisława i Danuty Steczkowskich... Ten moment był naprawdę wzruszający.

Reklama

Justyna Steczkowska poruszająco o rodzicach w Opolu

Drugiego dnia opolskiego festiwalu Justyna Steczkowska hucznie świętowała 50. urodziny, które będzie obchodziła w sierpniu tego roku oraz ćwierćwiecze działalności artystycznej. Z tej okazji wykonała w najsłynniejszym polskim amfiteatrze swoje największe przeboje w nowych aranżacjach oraz w towarzyszeniem tancerzy i w naprawdę spektakularnej oprawie wizualnej. Nie zabrakło więc „Dziewczyny szamana”, „Oko za oko”, „Za karę” czy coveru Maanamu, który otworzył jej drzwi do kariery: „Boskie Buenos”.

Jednak to zupełnie inny utwór był tym, który wzruszył wokalistkę najbardziej. Chodzi o pochodzącą z wydanego w 2012 roku albumu „V” piosenkę „Sanktuarium”, która jest inspirowana historią miłości rodziców artystki.

Piosenkę „Sanktuarium” napisałam dla swoich rodziców z miłości i szacunku do nich. Tej wielkiej miłości i odwagi, dzięki którym ja i moje rodzeństwo jesteśmy na świecie”, rozpoczęła przemowę. Następnie wspominała czas choroby i odchodzenia ukochanej mamy Danuty, która zmarła w listopadzie 2020 roku.

Opiekowałam się moją mamą do końca jej dni. Odeszła w swoim domu w otoczeniu dzieci i wnuków. Te ostatnie lata, w których walczyła z chorobą, a ja byłam z nią każdego dnia, bardzo zmieniły mnie jako człowieka. To była najpiękniejsza lekcja pokory i bezwarunkowej miłości, jaką przyszło mi przeżyć. Kochajcie swoich rodziców, póki możecie przytulić ich do siebie i poczuć dotyk ich dłoni”, zaapelowała na koniec.

Po czym w poruszający sposób wykonała wspomniany utwór „Sanktuarium”. Prezentacja była naprawdę symboliczna, ponieważ na jej potrzeby Justyna Steczkowska miała na sobie długą białą suknię, na której były wyświetlane specjalne wizualizacje – te same, co na ekranach LED-owych, znajdujących się na scenie.

Czytaj także: Justyna Steczkowska popłakała się w wywiadzie. „Rok to mało, by poradzić sobie z żałobą po rodzicu”

Lukasz Kalinowski/East News

Justyna Steczkowska w trakcie wykonywania utworu „Sanktuarium”, festiwalu w Opolu, 18.06.2022 rok

Justyna Steczkowska o trudnej miłości rodziców

Po zejściu ze sceny artystka udzielała wywiadów. W jednym z nich przyznała, że moment, w którym wspominała zmarłych rodziców, w założeniu miał być dłuższy, jednak emocje wzięły górę i Justyna Steczkowska musiała go skrócić.

„Miałam mówić o wiele dłużej o tym, ale już czułam, że podchodzą mi łzy do oczu i jak zaczęłabym mówić dłużej, to już nie zaśpiewałabym tej piosenki, bo albo się płacze, albo się śpiewa. Jeśli zaczynasz płakać naprawdę, to musisz odczekać chwilę, żeby nos się oczyścił, żebyś mógł wziąć oddech i zacząć śpiewać i głos się nie trząsł, więc powiedziałam krótko o tym, jak ważna jest dla mnie ta piosenka”, wyjaśniała w rozmowie z Damianem Glinką dla serwisu Interia.

Po czym przyznała, że utwór „Sanktuarium” był dedykowany trudnej miłości Stanisława i Danuty Steczkowskich. Przypomnijmy, że rodzice artystki poznali się, gdy pan Stanisław był jeszcze księdzem: pani Danuta śpiewała w chórze przykościelnym, którym on się opiekowała. Początkowo wahał się, czy porzucić sutannę. Ich najstarsza córka Agata przyszła na świat, gdy formalnie jej ojciec był wciąż duchownym. Państwo Steczkowscy ślub wzięli dopiero w 1998 roku, po wiele latach starań. On miał wówczas 65 lat, ona 56. „Opowiada o moich rodzicach, o miłości do nich, wielkiej odwadze... To była trudna miłość, to były lata 50. Moi rodzice mieli bardzo ciężki start, bardzo. To, że przetrwali i mieli nas dziewięcioro i naprawdę sobie w życiu poradzili, to jest ich wielka odwaga i miłość. Inaczej by się to po prostu nie udało. Dlatego ich podziwiam całym sercem”, zadeklarowała artystka.

I dodała, że wykonywanie tej piosenki za każdym razem ma dla niej wymiar wręcz mistyczny. „Ponieważ niestety nie ma ich już wśród nas, to „Sanktuarium” jest dla mnie taką modlitwą do nich, takim prezentem, takim podziękowaniem za to, że to wszystko się w ich życiu udało. Naprawdę jestem im wdzięczna”, podkreśliła.

Czytaj także: Miłość na przekór powołaniu. Oto niezwykła historia Danuty i Stanisława Steczkowskich

Maciej Czajkowski / Studio69 / Forum

Stanisław Steczkowski, Danuta Steczkowska, lata 90. XX wieku

Justyna Steczkowska o śmierci rodziców. Tak zmieniło się jej życie

A jak odejście Stanisława i Danuty Steczkowskich odmieniło ich córkę? „To jest zawsze trudne. Wiem, że moi rodzice są szczęśliwi i wolni w innej przestrzeni. Ich dusza fruwa sobie, gdzie chce, jest pełna piękna... I to wszystko wiem. Ale to ja zostałam tu na świecie, trochę osamotniona bez nich. Zawsze mieć rodziców – szczególnie jak ma się dobrych rodziców, bo wiem, że rodzice bywają różni – i nie wszyscy są... myślę, że minimalny procent jest niedobry dla swoich dzieci, ale tacy też się zdarzają – więc generalnie rodzice są zawsze oddani swoim dzieciom i wiele im poświęcają uwagi i swojego życia... Rozumiemy to dopiero wtedy, gdy sami stajemy się rodzicami”, stwierdziła Justyna Steczkowska.

I dodała, wspominając trudny czas swoich studiów w Gdańsku, gdy z dala od rodziców musiała liczyć każdy grosz i sama się utrzymywać, że wówczas doceniła to, co dostała w domu. „Wtedy pamiętam napisałam list do mojego taty, w którym podziękowałam mu, że [...] widziałam, że dzięki temu, jak wiele nauczyłam się w swoim domu, głównie od swojego taty, który był muzykiem wspaniałym, świetnym wokalistą, który mnie nauczył śpiewać tak naprawdę, to napisałam do niego taki wzruszający list, w którym mu dziękuję za to, że tyle czasu mi w życiu poświęcił, że teraz widzę, jak wiele potrafię, czasem więcej niż inni, bo on mi tę wiedzę przekazał, poświęcił mi ten czas, i że go bardzo kocham i że bez jego poświęcenia i takiej prawdziwej miłości i cierpliwości do mnie – i też do mojego rodzeństwa oczywiście – nie umiałabym tak wiele”, wspominała w rozmowie z Interią Justyna Steczkowska.

I wysłałam mu ten list i sobie pomyślałam: „Boże, jak dobrze, że mam takich wspaniałych rodziców i teraz dopiero to doceniam, bo wcześniej byli po prostu moimi rodzicami, więc miałam tylko oczekiwania: przychodziłam – było jedzenie. Przychodziłam – było wyprane. Mama oczywiście kazała nam zawsze sprzątać, więc my się też z siostrami kłóciłyśmy, kto ma to sprzątać i tak dalej, i tak dalej”, wyliczała.

Dzięki temu, co otrzymała od Danuty i Stanisława Steczkowskich, mogła stworzyć wraz z mężem ciepły i kochający dom dla swoich dzieci. „Kiedy zostajesz sam na świecie i oni są daleko, a Ty zaczynasz własne życie, to myślisz: „o wow, jacy oni byli wspaniali, jaka jestem za wszystko im wdzięczna, jacy to cudowni ludzie, jak to jest niesamowite być rodzicem”. Teraz sama jestem rodzicem trójki dzieci i też moje dzieciątka – dorosłe już troszeczkę – często przyjeżdżają do mamusi, bo u mamusi wygodniej (śmiech)”, zdradziła artystka.

„Chociaż mają swój dom, to nawet mój syn powiedział... Mówię: „synku, dlaczego masz taki bałagan w swoim mieszkaniu? Jak Ty w ogóle się tu odnajdujesz?”. Odpowiedział: „Mamo, ale to jest moje mieszkanie. Mój dom jest tak, gdzie Ty mieszkasz z tatą”, więc tak to jest”, żartowała przed kamerą.

Czytaj także: Kim jest i czym się zajmuje Stanisław Myszkowski, czyli młodszy syn Justyny Steczkowskiej?

Maciej Brzozowski / Studio69 / Forum
Reklama

Justyna Steczkowska, Stanisław Steczkowski, lata 90. XX wieku

Reklama
Reklama
Reklama