Reklama

Jurek Owsiak w poruszających słowach pożegnał przyjaciela. Nie żyje Witold Szczepan, popularny operator kamery. Mężczyzna odszedł 19 stycznia. „Byłeś i będziesz z nami wszędzie tam, gdzie my”, pisał założyciel WOŚP.

Reklama

Jerzy Owsiak wspomina przyjaciela. Tak pożegnał Witolda Szczepana

Tym, którzy współpracowali z Witoldem Szczepanem trudno pogodzić się z informacją o jego śmierci. Operator kamery przez wiele lat był związany z telewizją TVN, odszedł w czwartek 19 stycznia. W poruszających wpisach żegnają go przyjaciele i znajomi z branży. „Takiego Ciebie zapamiętam. Za kamerą. Nigdy nie zapomnę, kiedy wyszedłem na scenę Big Brothera. Stałeś za główną kamerą w studiu. Uśmiechnąłeś się i powiedziałeś: „Luz niczym się nie przejmuj. Pamiętaj, że mówisz do mojej kamery. Jak by co jestem zaraz za nią”, wspomina Bartek Jędrzejak.

Chwytający za serce post opublikował także Jurek Owsiak. Podkreślił, że odszedł człowiek wyjątkowy, przyjaciel, który zawsze szedł z pomocą. „Brat łata, kumpel nad kumple, przyjaciel na każdą okoliczność. Kto go znał, ten nawet nie mrugnie okiem na te słowa. Brat Witold, bo tak go nazywaliśmy, a Szczepan Witold, bo tak rejestrowaliśmy się wszędzie tam, gdzie docieraliśmy w naszych nieprawdopodobnych, filmowych wędrówkach”, wyznał szef WOŚP.

Czytaj też: Córka Lisy Marie Presley żegna zmarłą matkę. Opublikowała poruszające zdjęcie

Jurek Owsiak przyjaciela poznał podczas kręcenia programu „Dziura w koszu”. Od tamtej pory współpracowali ze sobą regularnie, przeżyli razem wiele przygód, realizowali kolejne projekty. „Nie dojechał ktoś, z kim byłem umówiony i wtedy szybko zaproponowano mi Witka, człowieka telewizyjnego i, jak mi powiedziano, „spoko gościa”. Od tamtej pory ruszyliśmy razem, realizując programy dla telewizji polskiej. Naszym chrztem bojowym był wyjazd na Festiwal Woodstock do Stanów Zjednoczonych w 1994 roku. I on i ja pierwszy raz w Ameryce, a oprócz tego reszta załogi, dzięki której mogłem zrealizować mega telewizyjną opowieść o tym Festiwalu. Byliśmy jedyną ekipą, która mimo deszczu i warunków wprost z piekła rodem zadomowiła się na tym błotnym Festiwalu jak u siebie w domu. Po chwili wszyscy nas rozpoznawali, lubili i szanowali. Witek prezentował się jak cameraman prosto z Miasta Aniołów. Obaj po angielsku potrafiliśmy policzyć do dziesięciu, ale pamiętam, że ze wszystkimi napotkanymi ucinaliśmy sobie rozmowy, opowiadając o naszej pracy i naszych spostrzeżeniach”, dodawał.

Okazuje się, że to właśnie jemu Jerzy Owsiak zawdzięcza umiejętność obycia z kamerą. Z Witoldem Szczepanem porozumiewał się fantastycznie w wielu sprawach. Myśleli podobnie, wyczuwali swoje nastoje i obawy. ,,Czuliśmy, co nas wkurza, co nas cieszy, gdzie czujemy ściemę i klimaty mega nam obce. Krótko mówiąc — jeńców nie braliśmy i zawsze mieliśmy zdrowe, normalne, a przede wszystkim zespołowe podejście do roboty, którą wykonywaliśmy. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Dziękuję mu bardzo, że nauczył mnie mówić do kamery, chodzić przed kamerą, wypinać się do niej i szanować, jeszcze raz podkreślę, szanować pracę operatora kamery. […] A po pracy Witek miał to, co obaj ceniliśmy najbardziej. Zdolność fantastycznie spędzonego wspólnie czasu. […] Byłeś i będziesz z nami wszędzie tam, gdzie my”, zakończył dziennikarz.

Składamy głębokie wyrazy współczucia najbliższym Witolda Szczepana.

Sprawdź też: Córeczki Lisy Marie Presley nie chcą wrócić do rodzinnego domu. Są straumatyzowane po śmierci mamy

Tomasz Jastrzebowski/REPORTER
Reklama

Jerzy Owsiak, 30.01.2022 Warszawa, 30. finał WOŚP

Reklama
Reklama
Reklama