Poznali się w pracy, a ich miłość przerwała śmierć. Oto historia Jana i Aldony Wejchertów
„Lubimy być sami. Nigdy się z sobą nie nudzimy”, mówił Jan Wejchert
Poznali się w 2001 roku w pracy. Oboje chcieli spełniać marzenia i rozwijać swoje pasje. Aldona Wejchert na łamach VIVY! stwierdziła: „mocno broniłam się przed tym uczuciem”. Później zbliżyli się do siebie i stworzyli idealny dom. Przypomnijmy, że zakochani doczekali się dwójki dzieci, a ich imiona to: Charlotte i Bruno. Niestety rodzinną sielankę przerwała śmierć polskiego wizjonera... Oto historia Aldony i Jana Wejchertów.
Jak poznali się Aldona i Jan Wejchertowie?
Jan i Aldona Wejchertowie pierwszy raz na swojej drodze stanęli w 2001 roku. Spełniali marzenia i zawsze się dogadywali. A jak się poznali? „Dzięki Mariuszowi Walterowi. 12 lat temu zatrudnił mnie w Home Video – jednej z firm koncernu ITI. Na początku znałam Janka jako dojeżdżającego, tajemniczego prezesa, który gdzieś migał na korytarzu. Potem zaczął bywać częściej w Polsce, mogłam mu się przyjrzeć. Miałam do niego bardzo trzeźwy stosunek. Jan miał swoją rodzinę, ja zobowiązania i narzeczonego. Ale po dwóch latach coś zaiskrzyło, przed czym oboje się bardzo broniliśmy. Jesteśmy podręcznikowym przykładem czegoś, co się nie powinno zdarzyć, ale się zdarzyło”, wyznała żona polskiego przedsiębiorcy w 2004 roku na łamach VIVY!.
Aldona Wejchert w tej samej rozmowie dodała: „Na tyle mocno broniłam się przed tym uczuciem, że złożyłam papiery na MBA (prestiżowy kurs zarządzania), chciałam wyjechać do Stanów. Była to szansa na rozwój zawodowy, ale i ucieczka od kłopotów, które mogłyby się pojawić. Efekt jest taki, że jesteśmy razem od wielu lat. Z perspektywy widzą, że nie można przewidywać, pisać scenariuszy ani krytykować, bo życie samo niesie zaskakujące rozwiązania”, czytaliśmy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Marzena Trybała kusiła i zachwycała na ekranach w latach 80. Jak zmieniło się jej życie?
Jan i Aldona Wejchertowie, „Orły 2004”, rozdanie nagród, Zamek Królewski, 06.03.2004 rok.
Historia miłości Jana i Aldony Wejchertów
Zakochani stworzyli idealny dom. Byli w nim szczęśliwi. Owocami ich miłości są Charlotte i Bruno. W Zrozumieli, że do każdego problemu należy podchodzić z dystansem. „Nauczyłem się analizować własne postępowanie, wyciągać wnioski. A one uczą, że nie warto reagować spontanicznie w sytuacjach krytycznych. Życie pokazało, że lepiej się przespać z problemem”, wyznał wówczas Jan Wejchert. „Za »moich czasów« Jan nauczył się większego dystansu do spraw nieważnych, a sport też mu pomaga w rozładowywaniu stresu. Widzę, gdy źle się czuje po powrocie z pracy i nie oczekuję wylewności. Staram się rozładować sytuację, oderwać go od problemów. Spacerujemy, śmiejemy się – zapomina […] Nie przynosi do domu złych nastrojów. Rozpuścił mnie, bo nie ma wahań nastrojów, nie jest zmienny. Zawsze pogodny”, dodawała jego żona w 2004 roku.
Aldona Wejchert w tej samej rozmowie opowiedziała, że mimo różnicy wieku, mieli ze sobą wiele wspólnego. „Jako studentka wydziału handlu zagranicznego SGH również pracowałam podczas wakacji na Zachodzie. Sprzątałam w szpitalach, Janek w Szwecji pracował w składzie drewna. W Londynie pracowałam jako kelnerka, Janek w hurtowni wędlin. Zawsze samodzielnie zarabiałam na siebie, dlatego było dla mnie problemem, nawet po ślubie, korzystanie z pieniędzy męża. Dopiero od niedawna umiem to robić. Janek wiele pracy włożył w to, żebym nauczyła się traktować te pieniądze jako wspólne. Ale lubię sama za siebie płacić. Nie wyobrażam sobie kupowania prezentu dla męża za jego pieniądze”, opowiadała wiele lat temu na łamach VIVIY!.
„Bez zaufania nie ma szansy na udany związek. Bałabym się zazdrości, kontroli, bo w tym można się zaplątać. Zacząć i nie wiedzieć, gdzie koniec. Ważniejsze dla mnie jest, czy jesteśmy dla siebie ciągle atrakcyjni, czy lubimy ze sobą przebywać. Wiem, że mąż nie unika wracania do domu, oboje wykorzystujemy każdą wolną chwilę, by być razem. Wciąż są wszelkie oznaki, że mu się podobam, a on mnie. Daje mi tego dowody”, mówiła żona wizjonera. A co było dowodem jego miłości? „Zostawiam malutkie liściki w łazience na lustrze”, wyznał Jan Wejchert. „Z miłymi, czułymi słówkami. Nadal czuję się przez niego adorowana”, dodawała jego żona.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Córka Pauliny Młynarskiej jest aktywistką, wzięła ślub z kobietą i zamieszkała za granicą. Jakie relacje łączą ją z mamą?
Jan i Aldona Wejchertowie, Warszawa, 18.01.2003. WIELKA GALA LIDERÓW POLSKIEGO BIZNESU
Aldona Wejchert wiedziała, że jej przyszły mąż ma dzieci, jednak nie miała z tym żadnego problemu. Stwierdziła, że jest między nimi szacunek i ogromna tolerancja. „Dzieci w życiu mojego męża są najważniejsze. Przy dużej dawce cierpliwości i uczucia można rozwiązać wszystkie problemy. Szczęśliwie dwójka starszych dzieci jest dorosła, łatwiej więc przyjęła zmiany w życiu. Młodsza córka potrzebowała troszkę więcej czasu, ale dziś mamy pozytywne, przyjazne układy z dużą dozą tolerancji. Mąż ma z nimi świetne relacje. Mają dobrze poukładane w głowie. Każde z nich na własny rachunek walczy o miejsce w życiu, nie chce nic dostać za darmo, każde jest samodzielne w myśleniu”, wyznała.
Jakim ojcem był Jan Wejchert? „Mimo różnych w moim życiu zawirowań udało mi się doprowadzić do tego, że dzieci były bardzo krótko trzymane, jeśli chodzi na przykład o dostęp do pieniędzy, ich wydawania (…) Mam na myśli moje kolejne małżeństwa. Każde dziecko ma inną matkę, co na pewno nie ułatwiało sytuacji. Jedno mają wspólne. Wszystkie wcześnie zaczynały pracę – w szkole czy na studiach. Syn, gdy miał 10 lat, zbierał truskawki w Danii, wydawał gazetkę szkolną. Gdy podjął studia w Dublinie”, czytaliśmy w tej samej rozmowie. „Mam poprawne relacje z wszystkimi matkami moich dzieci. Nie ma tu żadnych napięć, rozmawiamy otwarcie. Zawsze tak było, poza sporadycznymi sytuacjami, gdy emocje brały górę. Dzieci nie były nigdy przedmiotem rozgrywek. Pod tym względem naprawdę miałem dużo szczęścia”, dodawał.
A jaki prywatnie był Jan Wejchert? „Jest absolutnie normalny, z dużym poczuciem humoru, bezpośredni w kontaktach. Prosty, w najładniejszym znaczeniu tego słowa. Czerpie radość ze zwykłych spraw, że jest słońce, że wycisnął nam własnoręcznie pyszny sok. Lubi wiele rzeczy robić sam, nie jak mu się usługuje, podaje…”, opowiadała nam Aldona Wejchert.
Przedsiębiorca uwielbiał gotować i jak sam przyznawał, odziedziczył ten talent po swoim tacie. „W moim domu ojciec gotował i zresztą do dziś gotuje. To mnie zainspirowało. Jak on może, czemu nie ja? Zwłaszcza że mam mnóstwo książek kucharskich”, opowiadał biznesmen. „Jan uwielbia gotować, wymyśla własne potrawy. To jeden z przejawów dbania i zabiegania o mnie. I wciąż umawiamy się na randki, uwielbiamy ten rytuał. Zdarzają nam się najczęściej, gdy jesteśmy w naszym domu na południu Francji, między Monte Carlo i Niceą. Otwieramy butelkę wina, godzinami siedzimy w kuchni, rozmawiamy”, dodawała jego żona.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Paulina Krupińska szczerze o dzieciach. Do kogo podobni są Antonina i Jędrek?
Jan i Aldona Wejchertowie, Warszawa, 12.08.2003. WERNISAŻ RAFAŁA OLBIŃSKIEGO, KLUB SKARPA