Ofiara gwałtu wygrała proces ze sprawcą. Mimo wszystko nigdy nie otrzyma zadośćuczynienia
Zawinił wymiar sprawiedliwości?
Część ofiar gwałtów przeżywa traumę dwa razy. Pierwsza ciągnie się za nimi przez lata, bo wiele rzeczy przypomina im o okrucieństwie, którego doznały. Druga związana jest z wymiarem sprawiedliwości, który często działa niepoprawnie. Przez zły i rozciągnięty w czasie proces, ofiarom zdarza się nie otrzymywać zadośćuczynienia finansowego od sprawców, mimo wydanych wyroków. Skazani mają bowiem czas, by przygotować się np. na wyczyszczenie kont bankowych…
Ofiara gwałtu o traumie i niesprawiedliwości
Tematem zajął się portal NaTemat, którego dziennikarka, Aneta Olender, przeprowadziła wywiad z ofiarą gwałtu. Pani Aleksandra doznała krzywdy 6 lat temu, kiedy pojechała do Kaliningradu pracować jako tłumaczka. Tam dwóch mężczyzn wykorzystało ją seksualnie. Jeden został uniewinniony, a drugi miał zapłacić 30 tysięcy zadośćuczynienia i pokryć koszty rozpraw sądowych. Ale Pani Aleksandra z Elbląga nie zobaczyła pieniędzy do dziś.
Komornik zastał niemal puste konta bankowe sprawcy. Jedyne, co może robić, to ściągać od niego po 100 złotych miesięcznie. Pani Aleksandra podkreśla, że nie tylko jej dotyczy ten problem. „Dziewczyny nie zgłaszają tego, bo się boją, że będzie tak jak w moim przypadku. Sprawy ciągną się latami. A wyroki są takie jakie są, najczęściej w zawieszeniu. Pieniędzy też zazwyczaj te ofiary nie widzą, a muszą wydać dużo, bo to jest i prawnik, i psycholog, leczenie. Czasami trzeba też gdzieś wyjechać, żeby po prostu zapomnieć, nie myśleć. To kosztuje, ale trzeba siebie ratować. My musieliśmy się zadłużyć, żeby mieć na pomoc chociażby adwokatów. Ja też nie mogłam od razu wrócić do pracy, w przypadku męża też było różnie. Sytuacja była dosyć krytyczna i jedynym wyjściem były kredyty”, wyznała w rozmowie z Na Temat.
Dodała też, że wciąż nosi w sobie traumę tamtego dnia. Dodatkowo jest chora na epilepsję a także przez gwałt w jej związku i rodzinie wiele się popsuło. „Ciągle chciałabym powrotu do normalnego życia. Powrót do normalności z mężem. Stosunki między nami też się zmieniły”, powiedziała ofiara gwałtu w wywiadzie i dodała, że obarcza się winą za śmierć ojca. „Kiedy walczyłam o sprawiedliwość, w międzyczasie umarł mój tata. Było mi żal, że może przyspieszyłam w jakiś sposób jego śmierć. On miał raka, ale ta sprawa bardzo go przybiła i mam wrażenie, że bardzo przyspieszyła chorobę. Strasznie mi go brakuje, bo byliśmy bardzo blisko”, czytamy w wywiadzie dla NaTemat.
Pani Aleksandra nie może liczyć, że zobaczy kiedykolwiek na swoim koncie, pełną zasądzoną kwotę od sprawcy. Dlatego Fundacja Feminoteka zbiera od chętnych datki dla ofiary gwałtu. Nadzieje w Pani Aleksandrze jednak nie umiera. „Jestem tak wściekła na wymiar tzw. sprawiedliwości, za to jak mnie potraktowali, za to jak traktują innych, że to jest chyba ta moja siła. Ona jest chyba bardziej dla innych niż dla siebie. W swoje sprawy już nie do końca wierzę. Mam nadzieję, że to się zmieni”, opowiedziała mieszkanka Elbląga portalowi NaTemat.