Prezydencka inauguracja bez gwiazd muzyki i przyzwoitego ubrania. Czyżby Trumpowie padli ofiarą ostracyzmu?
Protest ludzi kultury i mody zniesmaczonych wyborem Donalda Trumpa na prezydenta USA zatacza coraz szersze kręgi. Jeśli wierzyć niechętnej Trumpowi prasie sztabowcy prezydenta elekta są zdesperowani w poszukiwaniu artysty, który zechciałby uświetnić zaplanowaną na 20 stycznia uroczystość przejęcia władzy. - Powiedzieli mi nawet, że są gotowi zapłacić honorarium artysty z pierwszej ligi, a to wydatek idący w miliony dolarów – mówił anonimowo jeden z menadżerów w rozmowie z serwisem The Wrap. Dodał, że impresario, który zwerbuje gwiazdę odpowiedniej rangi może liczyć nawet na godność ambasadora i prestiżowy wyjazd na zagraniczna placówkę.
I choć w rozmowie z CNN doradca Donalda Trumpa, Boris Epshsteyn zaprzeczał tym informacjom to faktem jest, że jak dotąd swój występ potwierdzili jedynie 16-letnia uczestniczka amerykańskiego mam talent Jackie Evancho, tancerki z rewii (i to zmuszone przez szefa i nie kryjące sprzeciwu) oraz chór mormonów.
Polecamy też: Ulubiona wokalistka Obamów odmówiła Trumpowi. Czy ktokolwiek zaśpiewa na jego inauguracji?
W porównaniu z Beyonce, Brucem Springsteenem, czy Bon Jovi, którzy śpiewali na inauguracjach Obamy repertuar wydaje się dość ubogi. Za to uwypuklanie problemu urasta do wydarzenia sporej rangi. Informują o nim zarówno amerykańskie CNN, czy New York Times, jak i brytyjski Independent.
Przemówił także sam prezydent elekt. „Przecież tu nie chodzi o gwiazdy, ale o ludzi” - napisał na twitterze. Jednak komentatorzy podkreślają, że to jedynie robienie dobrej miny do złej gry. Bo Trumpowi odmawiaja kolejni artyści, a sztab prezydenta - elektra mimo zapewnień, ze panuje nad sytuacją nie jest w stanie podać ani jednego nazwiska gwiazdy z pierwszych stron gazet, już wcześniej rzekomo dogadane.
Efekt? W mediach tworzone są już listy osób, które odmówiły Trumpowi. Pod koniec grudnia trafili na nie m.in. Elton John, Celine Dion, John Legend, Ice T, czy Andrea Bocelli. Czy znajdzie się odważny? Niewiadomo. Istnieje jednak ryzyko, że znany z megalomanii Trump sam „zaśpiewa i zatańczy”.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że nie tylko artyści mikrofonu bojkotują wybór Trumpa. Niemal od listopadowych wyborów prezydenckich w USA nie jest jasne, kto będzie odpowiadał za kreacje pierwszej damy. Ubierania Melanii Trump nie chciał się podjąć m.in. Tom Ford, twierdząc, że jego kreacje są zbyt drogie, a Sophie Theallet, stylistka Michelle Obamy, która dzięki odchodzącej pierwszej damie zyskała światową renomę otwarcie namawiała do bojkotu Melanii Trump.
Tu jednak „bunt” uśnieżył Tommy Hilfiger twierdząc, że taka funkcja byłaby dla niego zaszczytem.
Pewne jest jedno ogromne kontrowersje wokół Trumpa sprawiają, że nawet jeśli składać przysięgę prezydencką pójdzie w ciszy to o jego inauguracji i tak będzie głośno.
Polecamy też: Melania Trump w pierwszym wywiadzie od seksistowskiej afery z udziałem jej męża