Reklama

Hans Christian Andersen – najsłynniejszy w historii autor baśni przetłumaczonych na 125 języków i kochanych przez dzieci i dorosłych. Autor pięknych baśni, niemal całe życie spędził w Danii. Dzisiaj miliony turystów przyjeżdżają tu, by zobaczyć „jego” miejsca, usiąść obok pisarza na jednej z ławeczek i poznać jego tajemnice… Andersen wyjechał z Odense jako brzydkie kaczątko, biedny, upokarzany chłopiec, a wrócił jako łabędź – gwiazda literatury. Dzisiaj w Odense jest wspaniałe Muzeum Hansa Christiana Andersena.

Reklama

Jego życie przypominało bajkę o biednym chłopcu, który stał się sławny i bogaty. Miał bowiem dar opowiadania pięknych historii. Minęło ponad 200 lat od narodzin pisarza, a jego baśnie ciągle są czytane, stale inspirują. Kto nie zna „Małej Syrenki”, „Calineczki”, „Elizy i dzikich łabędzi”, „Nowych szat króla” czy arcydzieła, za jakie uchodzi „Królowa Śniegu”? Hans Christian Andersen prawie całe swoje życie spędził w Danii. Kochał podróże, mówił: „Podróżować to żyć”, ale zawsze wracał do ojczyzny. Obruszał się czasem na swoich rodaków, pisał, że są zimni, ale nie mógł mieszkać gdzie indziej. Dzisiaj miejsca związane z Andersenem odwiedzają miliony turystów. Na pewno warto je zobaczyć, tym bardziej że są to po prostu piękne, urokliwe zakątki.

Chłopiec z Odense

Podróż śladami Hansa Christiana Andersena najlepiej zacząć od miasta, w którym się urodził i wychował. To Odense na wyspie Fionii, w samym sercu Danii. To jedno z najstarszych miast w Skandynawii. Za czasów HCA – takim skrótem mówią Duńczycy o pisarzu – w Odense mieszkało jedynie około ośmiu tysięcy ludzi, a jednak nazywano je drugą Kopenhagą. Nie tylko dlatego, że pod miastem znajdowała się letnia rezydencja króla. W Odense był teatr, jedyny poza tym wspaniałym królewskim w Kopenhadze. Teatr mieścił się na placu Sortebrode Torv i fascynował małego chłopca tak bardzo, że Andersen zbierał plakaty i afisze ze sztuk. Teatru już nie ma, ale na sam plac warto się wybrać.

Spacerując po mieście śladami Andersena, zobaczymy słynny „żółty dom”, w którym się wychował. Warto pamiętać, że pisarz urodził się 1805 roku w biednej części miasta, w rodzinie praczki i szewca. Długo krążyły opowieści, że był nieślubnym dzieckiem króla Danii, ale dzisiaj wiemy, że to legenda. Rodzina mieszkała w jednym pokoju, jedzenia czasem nie było nawet tyle, by zaspokoić głód. Ale chłopiec był kochanym dzieckiem, matka dbała o niego, jak potrafiła. Ojciec szewc robił dla niego zabawki, zbudował
synowi miniaturowy kukiełkowy teatr, który mały Hans uwielbiał. Czytał mu jedyną książkę, którą miał w domu – „Baśnie tysiąca i jednej nocy”. Andersen chodził w Odense do szkoły dla biednych dzieci (można ją obejrzeć). Miał kłopoty w kontaktach z rówieśnikami. Był za wysoki, wydawał się nieporadny. „Ty, Guliwer, nóg nie pogub! – krzyczały łobuzy – a ja czerwieniłem się i nie wiedziałem, jak te nogi olbrzymie ukryć”, pisał w „Dzienniku”.

Czytaj też: Hans Christian Andersen pisał o sobie, że ma kobiecą naturę. Mówiono, że był biseksualny. Tajemnice pisarza

Dom Hansa Christiana Andersena w Odense

Wojciech Strozyk/REPORTER

Ławeczka Andersena

Odense łączy się z wieloma przeżyciami, które bardzo wpłynęły na Andersena. Przez całe życie bał się panicznie, że będzie chory psychicznie, jak jego dziadek, który chodził w piórach i pierzu. Artysta marzył, żeby wyjechać i… wrócić, ale już w glorii i chwale. I tak się stało. Wyjechał jako brzydkie kaczątko, wrócił jako wspaniały łabędź – gwiazda literatury. Kilkakrotnie odwiedzał Odense, został nawet honorowym obywatelem miasta. Dzisiaj przed eleganckim hotelem Comwell jest wspaniała rzeźba Andersena, który siedzi na ławeczce ubrany w szeroki płaszcz.

To idealne miejsce, by zrobić sobie z dzieciakami zdjęcie. Jednak największą atrakcją miasta jest Muzeum Hansa Christiana Andersena, zaprojektowane przez Japończyka Kengo Kumę. Nowoczesny obiekt otoczony pięknymi ogrodami robi wrażenie. Interaktywne, biograficzne muzeum opowiada o całym życiu pisarza. Są tu meble, ubrania, książki, listy i piękne papierowe figurki, które sam robił. Zobaczymy odtworzony gabinet Andersena i wnętrze jego ostatniego mieszkania z kopenhaskiej dzielnicy Nyhavn. W muzeum są także przedmioty ciekawostki, na przykład 10-metrowa lina, którą pisarz zawsze brał w podróż, by uciec w razie pożaru. Andersen miał w ogóle sporo fobii, w tym lęk, że zostanie pochowany żywcem. Gdy kładł się spać, umieszczał przy łóżku informację: „Tylko ci się wydaje, że umarłem”.

Zobacz także: Konstanty Ildefons Gałczyński był wspaniałym poetą, ale trudnym człowiekiem. Jakie były jego relacje z córką, Kirą?

Moja Kopenhaga

Hans Christian Andersen przyjechał do stolicy Danii w wieku 14 lat. To były jeszcze czasy, kiedy każdego wieczoru bramy miasta zamykano na klucz i oddawano go królowi. Na Andersenie Kopenhaga zrobiła wielkie wrażenie, spędził w niej właściwie całe dorosłe życie. Można chodzić po mieście z jego baśniami w ręku i patrzeć na miejsca, które go inspirowały. Na przykład pawilon chiński w Tivoli stał się inspiracją do napisania „Słowika”, baśni, która zaczyna się opisem ogrodów chińskiego cesarza. Dziś pawilonu nie ma, ale samo Tivoli jest zawsze atrakcyjne. Kopenhaska wieża znalazła się w bajce „Krzesiwo”. To w niej „pies, który siedzi na skrzyni ze złotem, ma dwoje oczu, a każde z tych oczu jest tak wielkie, jak Okrągła Wieża w Kopenhadze”. Takich miejsc jest tu mnóstwo. Ulubioną ulicą Andersena była ulica Wschodnia – Østergade. Pisał, że Rzym ma swoje Corso, Neapol Toledo, a Kopenhaga ma Østergade. Znajdująca się na Starym Mieście Østergade to dzisiaj jedna z najbardziej ekskluzywnych ulic w Kopenhadze.

Hans Christian Andersen

The Print Collector/ HERITAGEIMAGES/BEW

Bajkowe miasto

Kopenhaga sama w sobie wydaje się poetyckim, bajkowym miastem. Jest bardzo klimatyczna. Niewielka, można ją zwiedzić na rowerze. Andersena przygnało tu marzenie o występach w Teatrze Królewskim. Monumentalna budowla zachwyca do dzisiaj. Pisarz nikogo w stolicy nie znał, ale mimo wszystkich swoich fobii był bardzo obrotny i przebojowy. Znalazł adresy odpowiednich ludzi, opowiadał o swoim trudnym losie albo zabawiał bogatych mieszczan śpiewem. Zbierał pieniądze, z czasem mógł wynająć mieszkanie. Pierwszy zbiór baśni Andersen wydał w 1835 roku i dosyć szybko zyskał sławę i rozgłos. Czytali go nie tylko Duńczycy i Niemcy, ale też Anglicy i Amerykanie. Był gościem na dworach królewskich i w pałacach arystokratów. Został profesorem Uniwersytetu w Kopenhadze i rządowym radcą.

Czytaj również: Gabriela Zapolska miała burzliwe życie, były w nim sukcesy i wielkie dramaty

Duński Teatr Królewski w Kopenhadze

Wojciech Strozyk/REPORTER

W dzielnicy Nyhavn

W Kopenhadze nigdy nie miał własnego mieszkania – nie chciał. Mieszkał u znajomych, wynajmował pokoje, między innymi w Hotelu du Nord, a później w portowej dzielnicy Nyhavn, najpierw pod numerem 67, a potem 18. Warto się tam przejść. W kolorowych kamieniczkach, bardzo typowych dla duńskiej architektury, jest mnóstwo restauracji, pubów, kawiarni. Tętni życie. Gdy będziemy niedaleko portu, trzeba zobaczyć słynną kopenhaską Małą Syrenkę. Została ufundowana w 1909 roku przez Carla Jacobsena (syna właściciela browaru Carlsberg). Zobaczył on baletową adaptację „Małej Syrenki” i zapragnął uwiecznić bohaterkę opowieści. Z Kopenhagi można też robić wycieczki, na przykład do niesamowitego zamku Frederiksborg, dawnej rezydencji królów.

Intymny świat Andersena zawsze był dosyć tajemniczy. Dzisiaj wiemy, że był biseksualny. Kochał się między innymi w synu swojego protektora – Edvardzie Collinie. Pisał do niego: „Usycham z tęsknoty do ciebie tak, jak do pięknej kalabryjskiej dziewczyny… Moje uczucia do ciebie są takie, jak uczucia kobiety. Ta moja kobieca natura musi pozostać tajemnicą”. Pisarz fascynował się też Haraldem Scharffem – młodszym o 31 lat tancerzem. Czy mieli romans? Nie wiadomo, bo nie jest jasne, czy Andersen w ogóle z kimkolwiek uprawiał seks. Miał w tej sprawie jakiś kompleks. „Boże, uchroń mnie przed pokusą”, pisał. Podkreślał, że jest czysty i niewinny. Kochał się także w kobietach, ale – jak zauważają jego biografowie – wybierał takie, z którymi związek był niemożliwy. Gdy miał szanse powodzenia, natychmiast uciekał, tłumacząc: „Kochana, gdybym tylko miał pieniądze”. A był już wtedy bogaty. Biografka Andersena Jackie Wullschläger uważa, że identyfikował się z bezpłciową „małą syrenką”, inną od innych ludzi.

W parku Assistens

Na pewno nie był łatwym człowiekiem, jak każdy geniusz. Był narcyzem totalnie przeczulonym na swoim punkcie. Odniósł ogromny sukces, ale trudno nazwać go królem życia. Był samotnikiem, neurotykiem, czuł się brzydalem. Seks kojarzył mu się z grzechem, frustracją i chorobami wenerycznymi. Ale może gdyby taki nie był, nie napisałby tylu wspaniałych baśni.

Zmarł 4 sierpnia 1875 roku na gruźlicę. Na jego pogrzeb, który zaczął się w kościele Marii Panny w Kopenhadze, przybył sam król, a także ambasadorowie wielu państw, artyści i tysiące ludzi. Pochowano go na cmentarzu Assistens w Kopenhadze, który jest też parkiem. Na grobowcu widnieje epitafium: „Nasze ziemskie życie jest nasieniem na wieczność. Nasze ciało umrze, ale dusza nie może umrzeć”.

Zobacz również: Irena Tuwim: pierwszy mąż był gejem, drugi alkoholikiem. Najbardziej kochała swojego brata, w którego cieniu spędziła życie

Reklama

Hans Christian Andersen

Realy Easy Star/ALAMY LIMITED/BEW
Reklama
Reklama
Reklama