Liczne role w teatrach w Jeleniej Górze, Poznaniu, Białymstoku, a także postać Dionizego ze Złotopolskich przyniosła Henrykowi Machalicy ogromną sympatię widzów. Niezwykły artystyczny kunszt, wielka kultura osobista i przeniesienie miłości do sceny na dwóch swoich synów – właśnie tak zapamiętaliśmy 73-latka… Dziś mija 18 lat od śmierci aktora. Okoliczności jego śmierci wciąż pozostają owiane tajemnicą…
Dlaczego Henryk Machalica zmarł? Wypadek na koniu
Kochał aktorstwo i spotkania z publicznością, ale jeszcze bardziej ciągnęło go na wieś do ulubionych zwierząt – koni. To właśnie w jeździectwie odnajdywał spokój. „Odpoczywam na koniu, mimo że jeździectwo wymaga dużej koncentracji - tu się zawsze ma do czynienia z żywym stworzeniem, poruszającym się po nierównym terenie i nigdy nie wiadomo, co się może zdarzyć”, mówił Henryk Machalica w jednym z wywiadów i dodawał, że choć końmi był zafascynowany od dziecka to nauczył się nimi opiekować i na nich jeździć dopiero po czterdziestce.
Aktor znany ze Złotopolskich nigdy nie ukrywał też tego, że nie pasuje do życia w metropolii. „Bardzo źle znoszę miasto. Urodziłem się na wsi, tam się wychowywałem - znam jej walory. Wieś daje mi przede wszystkim odmianę, która była mi bardzo potrzebna. Miasto ogranicza, nie ma w nim przestrzeni, jest zamknięte między murami. W mieście nie da się korzystać ze wszystkich uroków życia”, opowiadał według Pomponik.pl dziennikarzom.

Wielkim marzeniem artysty było w pewnym momencie życia otworzenie własnej stadniny. Z czasem jednak Henryk Machalica doszedł do wniosku, które odsunęły go od spełnienia pragnienia. „Mnie całe dnie nie ma w domu, żona zostaje sama - musiałbym nająć kogoś, kto by się koniem opiekował, bo postawienie go w obcym boksie w cudzej stajni to żadna przyjemność. Sama obsługa konia wymaga ogromnej energii i siły fizycznej”, mówił gwiazdor. „Ale... jeśli jeszcze zdążę w życiu, to własnego konia będę miał. Spełnię swoje ostatnie marzenie - jedno z nielicznych jakie w ogóle miałem”, obiecywał…
Miłość do zwierząt aktorowi nigdy nie przeszła, ale niestety jeden niefortunny przejazd na wypożyczonym koniu, doprowadził do śmierci Henryka Machalicy. Aktor spadł z grzbietu kilkumetrowego olbrzyma i wymagał szybkiej interwencji medycznej. Po trafieniu do szpitala okazało się, że ulubieniec publiczności miał uszkodzone kręgi szyjne i rdzeń kręgowy, a także rozległe obrażenia głowy. Mimo aż sześciu miesięcy walczyli o życie 73-latka, nie udało się go uratować. Odszedł we Wszystkich Świętych 2003, choć dokładnej przyczyny śmierci wciąż nie znamy.
Z jego stratą wielu fanów polskiego kina nie potrafi sobie poradzić do dziś…
ZOBACZ TEŻ: Piotr Machalica w ostatnim wywiadzie: „Oswajam się z tym, że mam bliżej, niż dalej...”
