20 lat temu odszedł Henryk Machalica. Aktor zmarł w tajemniczych okolicznościach
Wszystko przez swoją największą pasję...
Silna osobowość. Wielki talent. Pogodny, dobry człowiek. Choć Henryk Machalica miał na koncie wiele ról teatralnych, to ta Dionizego z serialu „Złotopolscy” dała mu największą sympatię widzów. Niezwykły artystyczny kunszt, wielka kultura osobista i przeniesienie miłości do sceny na dwóch swoich synów – właśnie tak zapamiętaliśmy 73-latka… Dziś mija 20 lat od śmierci aktora. Okoliczności wypadku, w wyniku którego zmarł, wciąż owiane są tajemnicą.
Henryk Machalica: wielką pasję przypłacił życiem
Kochał aktorstwo i spotkania z publicznością, ale jeszcze bardziej ciągnęło go na wieś do ulubionych zwierząt – koni. To właśnie w jeździectwie odnajdywał spokój. „Odpoczywam na koniu, mimo że jeździectwo wymaga dużej koncentracji - tu się zawsze ma do czynienia z żywym stworzeniem, poruszającym się po nierównym terenie i nigdy nie wiadomo, co się może zdarzyć”, mówił Henryk Machalica w jednym z wywiadów i dodawał, że choć końmi był zafascynowany od dziecka, nauczył się nimi opiekować i na nich jeździć dopiero po czterdziestce.
Aktor znany ze Złotopolskich nigdy nie ukrywał też tego, że nie pasuje do życia w metropolii. „Bardzo źle znoszę miasto. Urodziłem się na wsi, tam się wychowywałem - znam jej walory. Wieś daje mi przede wszystkim odmianę, która była mi bardzo potrzebna. Miasto ogranicza, nie ma w nim przestrzeni, jest zamknięte między murami. W mieście nie da się korzystać ze wszystkich uroków życia”, opowiadał dziennikarzom (cytat za serwisem Pomponik).
Czytaj także: Piotr Machalica o ojcu Henryku: „Zawsze mi go brakowało. Tęskniliśmy, ale czuliśmy, że jest blisko”
Wielkim marzeniem artysty było w pewnym momencie życia otworzenie własnej stadniny. Z czasem jednak Henryk Machalica doszedł do wniosku, który odsunął go od spełnienia pragnienia. „Mnie całe dnie nie ma w domu, żona zostaje sama - musiałbym nająć kogoś, kto by się koniem opiekował, bo postawienie go w obcym boksie w cudzej stajni to żadna przyjemność. Sama obsługa konia wymaga ogromnej energii i siły fizycznej”, mówił gwiazdor. „Ale... jeśli jeszcze zdążę w życiu, to własnego konia będę miał. Spełnię swoje ostatnie marzenie - jedno z nielicznych jakie w ogóle miałem”, obiecywał…
Dlaczego Henryk Machalica zmarł? Wypadek na koniu
Miłość do zwierząt aktorowi nigdy nie przeszła, ale niestety jeden niefortunny przejazd na wypożyczonym koniu doprowadził do śmierci Henryka Machalicy. Jak do niego doszło? To pozostaje do dziś zagadką. Wiadomo, że aktor spadł z grzbietu rumaka i wymagał natychmiastowej interwencji medycznej. Gdy trafił do szpitala okazało się, że ulubieniec publiczności miał uszkodzone kręgi szyjne i rdzeń kręgowy, a także rozległe obrażenia głowy. Mimo aż sześciu miesięcy walki o życie 73-latka, nie udało się go uratować. Odszedł we Wszystkich Świętych 2003, choć dokładnej przyczyny śmierci wciąż nie znamy. Przyjęło się jedynie mówić, że zmarł na skutek doznanych obrażeń.
Tak mówił o nim w rozmowie z Beatą Nowicką dla „VIVY!” syn Piotr w 2020 roku, na chwilę przed śmiercią. „Ojciec był przemądrym człowiekiem. Tę mądrość nabył przez swoje doświadczenia. Na przestrzeni lat na różne rzeczy zaczął patrzeć inaczej. Radziłem się go w rozmaitych sprawach. Kiedy wystartowałem w zawodzie, los sprawił, że parę razy spotkaliśmy się z Henrykiem w pracy, na scenie. Tych sytuacji nie zapomnę do końca życia… Nawet nie będę próbował tłumaczyć, bo nikt nie zrozumie, na czym to polegało [...] Wypadek Henryka przerwał całą historię. Mam go w sercu i w pamięci jako supergościa, oczywiście z wadami, ale kto ich nie ma?”, pytał retorycznie.
Z jego stratą wielu fanów polskiego kina nie potrafi sobie poradzić do dziś…
ZOBACZ TEŻ: Piotr Machalica w ostatnim wywiadzie: „Oswajam się z tym, że mam bliżej, niż dalej...”